Strony

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 4/ O krok od śmierci


♥♥♥

Angie

Teraz wiedziałam wszystko. 
- Martina! Nie płacz coś się wymyśli. Masz rację, German, to znaczy twój tata, nie ma prawa do zakazywania ci podróżować! Jeszcze rok temu, lotnisko było dla ciebie jak drugi dom. A teraz co? - nie powstrzymywałam emocji. Wiedziałam, że coś z tym trzeba zrobić, tylko jeszcze nie wiem co.
- Ale, Angie, spokojnie.... - powiedziała między łzami.
- Porozmawiam sobie z Germanem. 

Byłam wściekła. Ona ma 17 lat! Dziewczyny w jej wieku czasami już mają własne mieszkanie, a ona nie może jechać na wakacje z przyjaciółkami?! Wiem, że to daleko no i że German na ma nad nią panowania, ale bez przesady. 
Dlaczego?



Martina

Angie. Ona zawsze ma czas dla mnie. Rozumie mnie. Tak mnie cieszyło,  że popierała moje zdanie.
Poszła już do domu. Ja powiedziałam jej, że jeszcze się przejdę. Mijałam ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi. Szłam. Ruszyłam w stronę sklepu. Weszłam do środka. Nie wiedziałam po co tam byłam. Aż nagle coś cudownego. On na okładce. Mój idol. Jorge Blanco. W środku znajdował się wywiad i plakat. Kupiłam przy okazji bombonierkę dla Angie. Wyszłam ze sklepu i ruszyłam uliczkami Hiszpanii.

Rozpoczęłam oglądanie gazety. Doszłam do przejścia. Nie spostrzegłam samochodu. Nie zauważyłam go... 


Diego

Szedłem spokojnie, kiedy zauważyłem, że jakaś wariatka chce się chyba zabić. Szła przez pasy, a jakiś samochód jechał bardzo szybko. Pobiegłem. Gdyby nie moja błyskawiczna interwencja, pewnie by tam zginęła. Popchnąłem ją, dzięki czemu tylko upadła na chodnik.

Kiedy się ocknęła, nie wiedziała co sie stało. 
- Gdzie ja jestem? - była śliczna, ale głupia. Nie dla mnie. Wolę konkretne babki.

- Jestem Diego, a ty? - na początek nie chciałem robic awantury, lepiej, żeby najpierw skumała o co chodzi.
- Ja... jestem Martina. Dziękuję, że... - w tym momencie się rozpłakała. Próbowałem zrozumieć co się stało. Miała rozwalone kolano. Na ulicy leżała podarta gazeta. No cóż, pusta nastolatka, pewnie ryczy, bo jej się "plakacik podarł".
- Mam zadzwonić po lekarza? - zapytałem.
- Nie, wystarczy, że zadzwonisz tylko do mojego ojca i Angie.

Zrobiłem o to co prosiła.
Kilkanaście minut później przyjechało pogotowie i... cały orszak!
Jakaś stara baba, dziadek no i jej ojciec i chyba matka, o ile się nie mylę.
Podziękowali mi. Jej ojciec to spoko gość, dał mi czek, za to, że jej pomogłem. Czy to milioner? Nie ważne. Zmyłem się stamtąd tak szybko, jak się pojawiłem.


♥♥♥


No i?
Wiem, że trochę drastyczne no i krótkie. Spokojnie, w następnym rozdziale dowiecie się, czy Tini pojedzie.
Diego - nowa postać. Kiedy juś stanie się Jortini, zacznie mieszać... I to mocno.

Mrs.Blanco

6 komentarzy:

  1. Diego ma chamskie myśli -.-
    Ale i tak Go lubię :3
    I jakby nie On, Tini wpadłaby pod samochód :o
    Dieguś bohater xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej Diego nasz hamski bohater xD ale uratował tini <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że ja uratował ♥
    Świetny rozdział ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!!
    Tinka... Moja krew! Widzi gazete, a na okładce Jorguś i kupuje.
    Diego bohater. Może to dziwnie, ale go lubie... Nie tak jak Jorge/Leona, ale jednak...

    TulaŚ

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały orszak xD
    Nie wiem co w tym śmiesznego,ale ja tak zawsze.
    Super opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ��
    Aga

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje i powoduje uśmiech na mojej twarzy ♥
Napisanie rozdziału zajmuje mi czasem kilka godzin, a wyrażenie opinii
tylko parę minut ☺