Strony

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 29/ To już chyba koniec.


Rozdział ze specjalną dedykacją
dla mojej Oli Blanco :*
Dziękuję za wszystko
doskonale wiesz za co ♥
Przepraszam raz jeszcze za tak długą
przerwę w blogowaniu, 
ale jak wiecie,
wracam 
do Was 
z głową pełną pomysłów :)
Miłej lekturki :***





Martina

Szczęście nie istnieje. Nigdy, nawet przez chwilę. Ucieka. Tak też jest ze mną. W momencie, gdy czułam jakbym złapała motyla, on uciekł. Tamten widok zrujnował mój pogląd na świat. Zniszczył wszystko. Tia, ja jako dziewczyna Jorge. Chyba sobie jaja robisz. Głupi świat.

Miłości nie ma. Szczęścia też.
Chyba, że w kłamliwych bajkach i komediach romantycznych. Czasami chciałabym zasnąć i już się nie obudzić. Jedynie marzyć i śnić. 
Stałam i patrzyłam. Ten widok bolał. Paskudnie mocno. Mój książę. Phi, jasne. Moje oczy z sekundy na sekundę zapełniały się większą ilością łez.
- Tęskniłam. – szepnęła Stephie zaraz po odsunięciu się od Jorge. No tak, jakby tego, pocałowali się. I nie dziwię się już, dlaczego nie rozmawiamy o związku. 
Nienawidzę go.
Nienawidzę jej.
Nienawidzę ich. 
Wyszłam z sali. Nie mam zamiaru pokazywać mu, że mi zależy. Jorge to po prostu kobieciarz. Typowy wodzirej. Bawi się mną i moimi uczuciami. Ale nie… To już koniec z Jorge Blanco. 
Kierowałam się do domu. Zaczynał padać deszcz. Spojrzałam w niebo. Niewielkie kropelki po chwili spłynęły po moich policzkach, rozmazując ślady licznej mascary, pozostałej jeszcze po teledyskowym makijażu. 
Nigdy nie miałam szczęścia w miłości. Zawsze błędnie trafiałam. Spacerowałam po parku, bez parasola. Moje włosy przypominały teraz dziwne strączki i frędzle, a ponoć wodoodporny makijaż zdążył się zmyć. Wyglądałam jak jakaś zmora. Dzieci zaczęły przede mną uciekać.
Żartuję, aż takiej tragedii nie było, chociaż to wszystko do dobrych nie należało. Wszystko się skomplikowało. Nie wiem co się dzieje, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy się ranimy. Zaczynam żałować, że kiedykolwiek w ogóle go poznałam. Bo czuję, że się zakochałam. I że naprawdę go kocham. Nie na chwilę. Że to miłość mojego życia… 
Weszłam do domu przemoczona do suchej nitki. Wyglądałam tragicznie. Albo i gorzej… Odwróciłam się. Ujrzałam Francisco, tatę i dwoje ludzi. Kojarzyłam ich skądś. Czy to nie przypadkiem ci z mojego chorego snu? Od razu podbiegła do mnie ta kobieta.
- Córeczko… - szepnęła wzruszona tuląc mnie do  siebie. O co tu chodzi?!



Jorge

Spojrzałem na dziewczynę. W jej oczach widziałem zadowolenie i podekscytowanie. Ale ja jej nie kocham. Teraz liczy się tylko… Mam nadzieję, że Tini nas nie widziała. Bo jeśli tak jest… To już po mnie. A tego bym raczej nie chciał. Jestem w niej zakochany, a to zdarzenie zupełnie skreśla naszą przyszłość. 

- Coś nie tak kochanie? – spytała kładąc dłoń na jej ramieniu. Zacisnąłem dłoń w pięść.
- Musimy porozmawiać. – stwierdziłem – poważnie. – dodałem. Wcześniej jednak zacząłem nerwowo szukać Martiny. Chodziłem po całym planie i pytałem wszystkich. Nikt jednak jej nie widział. Błagałem o to, by była w toalecie. Czekałem pod łazienkami długie minuty. Nie było jej tam. W końcu wziąłem komórkę i wystukałem jej numer, pod nazwą „Tini ♥”. Nacisnąłem zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci, szósty, dziewiąty…
- Cześć, z tej strony Tini. Niestety nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwoń później. – usłyszałem jej nieskazitelny głos nagrany na pocztę głosową, a już po chwili do moich uszu dopłynął nieprzyjemny dźwięk sekretarki. 
- Zadzwoń do mnie jak tylko będziesz mogła Tini, martwię się. – powiedziałem i rozłączyłem się. Miałem nadzieję, że może po prostu była zmęczona i nie chciała siedzieć w tym gorącym studiu tyle czasu. Wróciłem do Camareny, która piłowała akurat paznokcie. Na mój widok poderwała się radośnie i już po kilku sekundach stała obok mnie. Postanowiłem od razu przejść do rzeczy.
- Bo widzisz… Kiedyś nas coś łączyło. To było uczucie. Piękne uczucie. Ale ono wygasło. Stephie przepraszam, ale… ale ja kocham inną. – powiedziałem.
- Kogo? – spytała cicho. Widać było, że jest jej ciężko.
- Kocham Martinę. – odpowiedziałem. Ta tylko pokiwała głową. Była dziwnie cicha. Spojrzała na mnie. Czekałem tylko, aż mnie wyzwie. 
- Mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwi. Bo zasługujesz na to. – oznajmiła. Uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem do siebie. Ta wtuliła się we mnie.
- Przyjaciele? – szepnąłem.
- Przyjaciele. – odpowiedziała.
Niedługi czas później skierowałem się pod dom Martiny, który był jednocześnie moim tymczasowym miejscem noclegu. Słyszałem krzyki i płacz. Nie miałem jednak pojęcia o co chodzi. Chciałem wejść do środka, jednak postanowiłem zostać na zewnątrz. Co się dzieje?



Mariana

- Córeczko… - szepnęłam szczęśliwa i przytuliłam ją do siebie. Miałam ochotę już nigdy jej nie wypuszczać. Widać było, że dziewczyna nie rozumie co się dzieje. Ale teraz nie zamierzaliśmy odpuszczać. Chcemy odzyskać nasze dzieci, czy kogoś to interesuje czy nie. 

- Chwileczkę. Czy ktoś może mi wytłumaczyć o co tutaj chodzi? – zapytała zdezorientowana. Czułam jak przyspiesza mi serce, sytuacja naprawdę nie należy do najłatwiejszych. 
- Lepiej usiądź siostra. – powiedział przygaszony Francisco. Nie mogę uwierzyć, jaki on już jest duży. Tak szybko dorośli… Nigdy nie wybaczę tego Germanowi. Stał się najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą. Martina powoli usiadła. Widziała, że coś jest nie tak. Martwiłam się jak jej to powiedzieć.
- Czy ktoś wreszcie wytłumaczy mi o co w tym wszystkim chodzi? – zapytała zdenerwowana. Spojrzałam na męża. On tylko pokiwał głową.
- Martino… - zaczęłam, ale nie potrafiłam dokończyć.
- Jesteśmy waszymi rodzicami. – powiedział za mnie Alejandro. Widziałam jej minę. Dziewczyna była oszołomiona.
- Bardzo śmieszne. – skwitowała szybko krzyżując ręce na piersiach. Każdy milczał.
- Oni mówią prawdę. – oznajmił nagle German. Tini spojrzała na niego zdziwiona.
- Co? – szepnęła. Jej głos łamał się. Jako jej mama bez problemu wyczułam w nim ból i szok. Ale co się dziwić. Po kilkunastu latach po raz pierwszy spotyka swoich rodziców… Francisco pomógł jej usiąść, po czym przyniósł szklankę wody. Niepewnie zaczęliśmy jej wszystko opowiadać… Od samego początku.
- Kiedy byłaś małą dziewczynką, kiedy miałaś pół roku… Byliśmy tu na wakacjach. German był naszym dobrym znajomym. Dostaliśmy ofertę pracy na całe wakacje. Mieliśmy wtedy problemy finansowe. German wraz z Marią obiecali się Wami zająć. Ona nie mogła mieć dzieci. Zakochali się w was… i… i… - mój głos się łamał. Mąż objął mnie ramieniem.
- Zabrali nam was. Wmówili, że to oni są waszymi rodzicami. Te wszystkie wyjazdy… Uciekali po całym świecie. Policja nie interesowała się tym wszystkim. Ale teraz… teraz wreszcie udało. Znów możemy być razem. – powiedział. Widziałam w jej oczach łzy. 
- Tini… - chciałam ją przytulić. Ta jednak odepchnęła mnie.
- Nienawidzę was. Was wszystkich! – syknęła głośno i wybiegła z domu.



Martina


Nienawidzę ich, nienawidzę… Rodzice? Pff, też mi rodzice. Gdyby chcieli odnaleźliby nas,
przecież to było praktycznie 17 lat. A… A German? To najgorszy człowiek na świecie. Teraz wiem, że naprawdę musiał mieć problemy z psychiką. Wybiegłam z domu cała zapłakana. Teraz nie wiem gdzie pójdę. Mam już dość… 

- Tini, co się dzieje? – ujrzałam Blanco. Słucham? Jeszcze tego tu brakowało.
- Nie chcę Cię widzieć. – syknęłam i chciałam go wyminąć. Ten jednak był szybszy i chwycił mnie za ramiona.
- Ej, ej, ej. – powiedział.
- Kup se klej. – mruknęłam. Widziałam jak śmieje się pod nosem – puść mnie.
- O co Ci chodzi? – zapytał. Cicho Martina, może on tylko sobie żartuje… - no o co? – powtórzył. Spojrzałam na niego.
- Masz jeszcze czelność pytać?! – krzyknęłam. Spojrzał na mnie dziwnie. Wzięłam głęboki oddech.
- Jesteś najgorszą osobą jaką poznałam. – powiedziałam cicho i skierowałam się w stronę miasta. 
- Martina! – krzyknął i pobiegł za mną. Zacisnęłam oczy, chcąc powstrzymać łzy. Odwróciłam się w jego stronę.
- Powiedz mi, jak to jest… być takim… kobieciarzem? Fajnie było? Najpierw całujesz mnie, wyróżniasz, nazywasz księżniczką… Traktujesz jak dziewczynę… Drwisz z moich uczuć do Ciebie! – krzyknęłam przez zaciśnięte zęby patrząc mu prosto w oczy. Chciał chyba coś powiedzieć, jednak ja nie dałam mu tej możliwości – a teraz? Nagrywamy teledysk, do naszej piosenki, że niby darzymy się taką miłością… A Ty co? Bezczelnie całujesz się na oczach ze Stephie. Myślisz, że to oleję?! Że stwierdzę, że okej, nic się nie stało? To się mylisz. Wiesz co Jorge…  Nienawidzę Cię. Nienawidzę was wszystkich! – powiedziałam wściekła uderzając go co jakiś czas. Wreszcie mu wygarnęłam. Tak. Mam z tego satysfakcję. I to ogromną.
- Martina… 
- Nie. Już nic nie mów. Nie mam zamiaru Cię słuchać!  - krzyknęłam przez łzy. To chyba już koniec. Czuję to, gdzieś w głębi serca. Nie ma sensu ciągnąć tej znajomości. Los chciał inaczej, mówi się trudno. Po prostu resztę życia spędzę ze złamanym sercem. Odwróciłam się i wbiegłam na ulicę. Potem pamiętam jedynie krzyk Jorge’a… Pisk opon… I ciemność. Tylko ciemność. Przerywaną przez zamazany obraz szczęścia. Szczęścia mojego i pana łamacza serc, Jorge Blanco.






♥♥♥


Tam tam taaam... ^^
Jortini dla Was dalej,
z kolei u mnie w głowie jest pomysł i postanowiłam 
przyspieszyć akcję :D 
Będzie ciekawiej, lepiej,
zdecydowanie FAJNIEJ *-*
Mam nadzieję, że będziecie razem ze mną przeżywać ich historię ♥


Pojawiły się bulwersy, że żebrzę komentarze.
Tak więc dzisiaj daję Wam wolną rękę :)
Popiszcie się :D


Proszę jeszcze, abyście dali znać co sądzicie o tym instagramie i facebooku, gdyż niestety nie otrzymałam odpowiedzi na to pytanie pod poprzednim postem.

Dodatkowo, czekam na Wasze maile! :) 
mrs.blanco77@gmail.com

Besos :***
Mrs.Blanco





15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jutro wrócę, dzisiaj nie mam siły już pisać komentarza :/ Ale na wstępie ci powiem że jest MEGA :**
      Buziaki :**
      Natalia ^^

      Usuń
    2. Jestem! Z malym opoznieniem ale jestem xD
      Przejdzmy do rozdzialu:
      Po pierwsze Jorge cos ty zrobil?
      Pocalowales sie z Camarena?!
      Debil xD Przeciez kochasz TINKE nie STEFI
      JORTINIII
      A teraz beda przyjaciolmi a ona sie bedzie wpierniczac notorocznie w jego (ich) zycie xD
      I drugi watek w tym rozdziale:
      CO? XD ALE JAK? XD
      GERMAN NIE JEST OJCEM TINKI, OKYY..
      Nie wyobrazam sobie w moim domu takiej sytuacji..
      GERMAN PORYWACZ (Y)
      Jak policja sie mogla tym nie interesowac? XD dziwne.
      No a za koncowke to sie focham. TY CIAGLE TYLKO BYS CHCIALA ZABIJAC
      W historyjkach na asku ci nie wystarcza? XD
      OCZYWISCIE ZASPOJLEROWALAS MI COS, I WIEM ZE JEZELI TO MA TAM BYC TO TINKA OCZYWISCIE PRZEZYJE XD

      To chyba tyle :P
      Kocham i całuję ;**
      Natalia ^^

      Usuń
  2. Ojeja kochana moja ♥
    Ja oczywiście jestem jak najbardziej za Instagramem i Facebookiem :D
    No rozdział jak zwykle wspaniały *_*
    Bardzo dobrze wiem jak się nad nim napracowałaś ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! Tini poznała prawdziwych rodziców. Jest wściekła jak cholera na Jorge. I ten wypadek. O matko!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział ma kochana!
    Brakowało mi Ciebie bardziej niż myślisz.
    Ja popieram pomysł Instagrama i FaceBooka.
    Nie wiem jak mogę jeszcze podsumować ten zajebisty rozdział.
    Dlatego kończę.
    Papa!
    Asia Ari <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochaniutka<33333 Rozdział jak zwykle świetny<333333 Szkoda że Tinka nie dała Jorge dojść do słowa i wyjaśnić sytuacji.Wypadek masakra. Mam nadzieję że Jorge nie straci pamięci:( i pogodzą się z Martiną:)Super że Tini poznała swoich prawdziwych rodziców.Czekam na next<33333 Pozdrawiam i duża bużka dla Ciebie:):):)*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku świetny rozdział! Tylko masakra z tym wypadkiem :/ mam nadzieję,że będzie wszystko ok...Super,czekam na kolejny!

    __________________
    Ps.Zapraszam do mnie! Wpadnij i zostaw po sobie jakiś ślad,będę wdzięczna ;)
    candelariamolfesepl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kobieto jak ty mozesz konczyc w takim komencie?! Skandal!!!!
    A rozdzial zajebisty *-* Kocham twoj blog <3 Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdzial tylko czemu w takim momencie? Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem! : * Jezuuuś, w końcu rozdział *.* .....
    Tini, współczuję Ci...
    JORGEE!! Coś ty sobie myślał! Całować Stephie?! Policzymy się mój drogi!
    Taka złaa jaa ^^
    Kurde, w taki momencie.... Pisk opon...Hmm... ZGADUJĘ! Tini wpadła pod samochód! :O ;c Jezuu, czekam na next : *

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje i powoduje uśmiech na mojej twarzy ♥
Napisanie rozdziału zajmuje mi czasem kilka godzin, a wyrażenie opinii
tylko parę minut ☺