Strony

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 8/ Nowe znajomości

♥♥♥

Martina

Otwarłam oczy. Zobaczyłam nad sobą jakiegoś przystojnego chłopaka. W jego oczach widać było troskę. Patrzyliśmy sobie w oczy. On uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest.
- Wszystko okej? - zapytał.
- Tak... - odpowiedziałam. 
- Poczekaj, pomogę ci wstać. 
- Tutaj jest to chyba niezbędne, no chyba, że chcesz zostać w tej pozycji już na zawsze.

Po chwili pomógł mi wstać. 
- Sory, rozrzuciłem twoje rzeczy. Poczekaj, pomogę ci je pozbierać. - zaproponował.
Oboje przycupnęliśmy, aby czym prędzej zebrać wszystko, co wyleciało mi z torebki. Agnese i Carla patrzyły zakochane. Nie wiedziałam, o co im chodzi. To tylko zwykły chłopak. Jednak kiedy nasze ręce dotknęły się, na pamiętniku, on spojrzał na mnie i zrozumiałam, że to... Jorge Blanco!


Jorge

Patrzyłem na nią. Jej włosy powiewały lekko na wietrze, a oczy błyszczały jak małe gwiazdki. Jednak widać było, że się speszyła, bo zabrała gwałtownie i płochliwie dłoń spod mojej. Postanowiłem, że trzeba się chyba przedstawić.
- Jestem Jorge. Tylko błagam, nie kwicz, ani nie rób nic takiego, bo z takimi przypadkami już wiele razy się spotkałem. Praktycznie zawsze. - uśmiechnąłem się.
- Spokojnie, nie jestem żadną taką psychofanką. - powiedziała również z uśmiechem. Pięknym uśmiechem. - ale uważaj, bo Agnese (wskazała na blondynkę) i Carla (tym razem na kruczowłosą) czasem tak się zachowują - te słowa szepnęła mi do ucha. Po chwili usłyszałem kwik.
-AAAAAAA!!!!!!!!! JORGE BLANCO! - dziewczyna miała rację.
- Ale ja jeszcze nie znam twojego imienia.. - powiedziałem.
- Ojej, gdzie moje maniery... Jestem Martina. Dla przyjaciół Tini. 

Potem długo rozmawialiśmy. Wydawała się być bardzo sympatyczna.


Martina

Jorge był bardzo miły. Dał mi nawet swój numer telefonu, gdybym chciała wycieczki po Argentynie. Kiedy już się zakwaterowałyśmy okazało się, że mój pokój jest na wprost domu Jorge. Przypadek? 
To wszystko było trochę dziwne, a z drugiej strony... Magiczne. 
Moje psiapsióły od razu zalały mnie pytaniami, jak to było, kiedy przytulał mnie Jorge, jaki ma dotyk dłoni, czy u niego w ramionach jest wygodnie. 
- Słuchajcie, on mi tylko pomógł uniknąć wypadku! Inaczej bym teraz pewnie leżała na łóżku z obolałymi kośćmi. 
- Tia, na pewno... - powiedziały tajemniczo.

Zasnęłam dość szybko i miałam nietypowy sen...



Śnił mi się Jorge... Że jesteśmy razem... Tacy szczęśliwi... Nie wiem czemu... On przecież mi się wcale nie podoba... A może się mylę? Nie, nie, nie... Martina, poznałaś chłopaka to tyle. To dziwne...

♥♫♥♫♥♫♥♫♥

Teraz się zaczyna.
Dlaczego Martina miała taki sen? A może Jorge także? 
Przekonamy się w następnym rozdziale!
Coś mi się wydaje, że w następnym rozdziale dużo się wydarzy. I to dobrego :)

Mrs. Blanco


niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 7/ Hola Argentina!

♥♥♥

Martina

Zaraz wychodzę do Carli. 
Nie mam do niej ani daleko, ani blisko.  Ona mieszka może tak z 4,5 ulic dalej. Pieszo z 10 minut.
Uściskałam tatę, Angie i Olgę, która jak zwykle życzyła mi miłej zabawy. Wyszłam z domu. 
Starałam się nie przechodzić przez przejście, na którym o mało co mnie nie potrącił samochód.
Nagle zobaczyłam jego. Tego głupka, "pana idealnego".
Szedł sobie z jakąś dziewczyną, miałam nadzieję, że mnie nie zobaczy. Myliłam się.
- O, witaj włóczęgo,gdzie dziś zmierzasz? - zapytał ironicznie.
- Ja przynajmniej wiem z kim "mam przyjemność". Przynajmniej wiem, jak masz na imię.

Na szczęście nie musiałam się z niczego tłumaczyć, ani wyzywać, czy tam dziękować. Nawet tej dziewczynie było wszystko obojętnie. Trochę to było dziwne, ale wolałam się nie wtrącać. Po chwili byłam już pod domem mojej przyjaciółki.

Dziewczyna przywitała mnie bardzo miło, a raczej jej mama, bo ona oczywiście jeszcze wszystko szykowała.
Zabrałam torbę i swoje kroki skierowałam do jej pokoju.
A był naprawdę piękny, bo jej rodzice naprawdę dużo zarabiali. Jeszcze więcej, niż mój tata!
Ściany były obklejone tapetą, ale nie taką zwykłą, tylko... miękką, jakby pościelą. Plazma, wieża i oczywiście - szafa obklejona plakatami. Ona miała naprawdę duuużo idoli, ale tylko jeden z nich zajmował to miejsce w jej sercu. Podobał jej się Jorge Blanco. No cóż, nie ukrywam, ja też go lubię, nawet bardzo... Nie chę o tym teraz mówić.
Rozebrałam się, a już po chwili w drzwiach zjawiła się Carla i Agnes.
-Hola Tini! Mam nadzieję, że ten półgłówek nie sprawił ci za dużo problemów? - skąd wiedziały, że go spotkałam?
-Śledzicie mnie? - zapytałam śmiejąc się -nie, na szczęście szybko dał mi spokój. - rzuciłam odpowiedź.
- No to co robimy najpierw? Mamy jeszcze 48 godzin do wyjazdu! - tym razem przemówiła Agnese.
Długo dyskutowałyśmy. Może z jakąś.... Godzinę? Aż zdecydowałyśmy się iść na zakupy, bo pewne rzeczy, których jeszcze nie mamy, będą nam bardzo potrzebne w Argentynie.
Jednak wcześniej musiałyśmy oczywiście zrobić sobie makijaż, bo w końcu źle wyglądałyśmy - to jest teoria Agnese. Po drodze do galerii wstąpiłam do fotografa, aby odebrać moje wielkie zdjęcie, na które czekałam cały miesiąc. Chciałam powiesić je u siebie w pokoju. Byłam tam w większości ja, ale także Angie, tata i Francisco. Pomimo tego, że czasem strasznie mnie denerwuje, kocham go. W końcu to mój brat ♥.


Taki kolaż planowałam od dawna. Kiedy poszłam do fotografa okazało się, że bardzo dużo kosztuje. Do tego szyba i ramka, którą znalazłam w internecie. Razem wyszło 2500 euro! Zbierałam miesiącami, aż się udało. Angie także sobie taki zamówiła, tyle że tylko ze sobą i ze mną. Jesteśmy bardzo ze sobą bardzo zżyte. Jest dla mnie jak przyjaciółka, jak... mama. Kiedy o niej myślę przechodzą mnie ciarki i zły napływają do oczu. Gdyby nie Angie, nie wiem jakbym sobie radziła. 
Moimi myślami byłąm tak daleko, że ominęłam galerię, jednak dziewczyny szybko obudziły mnie ze snu. 
Obeszłyśmy wszystkie sklepy... Miałyśmy już naprawdę wszystko. Potem zdecydowałyśmy iść na kolację - tak kolację, bo tyle nam te zakupy zajęły. Odwiedziłyśmy naszą ulubioną restauracje. 
Do domu wróciłyśmy metrem, bo nasze nogi odmawiały już posłuszeństwa.
Każda z nas zażyła gorącej kąpieli. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Carla miała w domu kino domowe, gdzie obejrzałyśmy nasz ukochany film - 27 sukienek. Pora była jako taka, i zdecydowałyśmy się oglądnąć jeszcze "Viva High School Musical Meksyk: Pojedynek. Później dziewczyny poszły spać, a ja... Ja, nie wiedzieć czemu, nie wiedzieć dlaczego, nie mogłam. Myślałam o tym, że mam już 17 lat, i za lada moment, stanę się dorosła. Chciałam w tę dorosłość wejść z kimś, a nie sama. Mówiąc z kimś, mam na myśli chłopaka. Może i mój pokój tonął w plakatach, ale zdjęcia chłopaków trzymałam w pamiętniku. Otworzyłam zeszyt. Rozpoczęłam oglądanie fotek. Byli tam różni chłopcy - tacy, którzy kiedyś mi się podobali. Nagle z mojego sekretnika wypadło jeszcze jedno zdjęcie. Co z tego, że był to Jorge Blanco? Ja lubię tylko jego muzykę. Oczywiście gdybym go poznała chciałabym, aby został moim przyjacielem. Dumałam aż do czwartej nad ranem.

German

Nie wierzę, że Martina jedzie jutro do Argentyny. Mam nadzieję, że nie pozna tam jakiegoś chłopaka. Jeżeli tak się stanie, to ten młodzieniec pożałuje, że ze mną zadarł. 
- German, co ty robisz?! - zapytała Angie, która właśnie zeszła na dół.
- Nic, po prostu myślę, na głos. A poza tym co cie to tak interesuje? - odpowiedziałem, jednak nie byłem wstanie oderwać od niej wzroku. Ubrała się tak... Pięknie! Nie ukrywam, że byłam w niej mocno zakochany, ale zanim się dowiedziałem, że jest ciotką Martiny!
- Wychodzę i wrócę późno. Zaraz pewnie zasypiesz mnie pytaniami więc powiem od razu - umówiłam się z kimś na kolację. Zadowolony? - zapytała - coś ci się znowu nie podoba w moim stroju?
- Nie! Wyglądasz po prostu tak... 
- Nie kończ tego zdania! Dobranoc. - rzuciła ni z gruszki, ni z pietruszki.




Angie

Co jak co, ale teraz to przesadził. Jestem dorosła i mogę robić co chce i kiedy chce. 
Jeszcze nikt nie wie, ale ostatnimi czasy spotykam się z Pablo. To mój przyjaciel z pracy, ze STUDIO. Ostatnio poczułam do niego coś więcej, niż tylko przyjaźń...

Kiedy dotarłam Pablo przywitał mnie swoim pięknym uśmiechem. 
- Angie, tak się cieszę, że przyszłaś! - powiedział. 
- Pablo, tego wieczoru, musimy poważnie pogadać. - odpowiedziałam. 
- Tak, Angie, ja też mam temat do poruszenia. - mina mi zbladła. O czym chce ze mną rozmawiać Pablo?

***
Kiedy już zjedliśmy kolację, postanowiliśmy iść na spacer. Było bardzo romantycznie. Doszliśmy do jeziora i usiedliśmy na ławce. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Miałam nadzieję, że ta chwila nigdy się nie skończy. Moje serce biło jak szalone. Nie mogłam tego trzymać dłużej, dlatego zrobiłam to.
- Pablo, kocham cię. - na te słowa przysunęłam się bliżej i pocałowałam go.  Ta chwila była tylko nasza i taka magiczna. Chwyciłam go za szyję, a on mnie w pasie. Po chwili odpowiedział:
- ja ciebie też, Angie. Zawsze cię kochałem i czekałem na tę chwilę od kiedy się poznaliśmy. Śniłaś mi się właśnie w takim momemncie, ale bałem się, bo sny się ponoć nie spełniają... 
- Ale ten chyba był wyjątkiem - uśmiechnęłam się.

- Angie, ale... - przerwał.                                
- Co się stało? - zaniemówiłam.
- Bo widzisz... Dostałem awans na dyrektora innego STUDIO...
- To świetnie! Ale, nie rozumiem, dlaczego się nie cieszysz? Zawsze o tym marzyłeś!
- Bo... To STUDIO... Jest... W Argentynie.

Posmutniałam. Potem do końca spotkania milczeliśmy. W momencie, kiedy przyszedł czas pożegnania postanowiłam, że to nie może się tak skończyć.

- Pablo, a kiedy jedziesz?
- Wyjeżdżam na początku wakacji przyszłego roku.
- Czyli jednak mamy jeszcze czas.
- Na co czas? - zapytał.
- Czas na nas. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Dobranoc. - dodałam.
- Angie! - krzyknął kiedy wychodziłam. - proszę, spotkajmy się jutro. Potrzebuję cię teraz.
- Dobrze, a więc do jutra.


Martina        
Za nim się spostrzegłam nastał poranek. Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy zapakować wszystko co kupiłyśmy. Kiedy wszystko było włożone zapakowałam coś, co założę tylko na wyjątkowe okazje, a mianowicie kilka takich stylizacji...








Przed odlotem wróciłam jeszcze na chwilę do domu, aby się pożegnać. Tata zrobił mi bardzo miłą niespodziankę. Załatwił nam bilety w najbardziej ekskluzywnych samolotach. Wypożyczył nam także cudowny, biały samochód (Agnese już ma prawko).

Na lotnisko zawiózł mnie Ramallo, ale zanim się to stało, musiałam jeszcze iść do Angie. 
Niestety nie miała dzisiaj dobrego humoru. Obiecałyśmy sobie, że będziemy mailować, sms-ować i dzwonić do siebie. Powiedziała, też, abyśmy nie musiały tyle płacić, opłaciła mi rozmowy zagraniczne.
Ciocia odwiozła mnie na lotnisko. Ucałowałam wszystkich - Olgę, Ramallo, tatę, a przede wszystkim Angie. Zabrałam ze sobą pamiętnik i zdjęcie mamy. Nie zapomniałam też o moim powierzycielu sekretów. ;)

Nim się obejrzałam, wzlecieliśmy w górę. Z dziewczynami dłuugo rozmawiałyśmy.
Kiedy one już nie mogły (tutaj chodzi mi o to, że poszły spać) wyjęłam z torebki pamiętnik  i zaczęłam pisać. Pisałam i pisałam aż do nocy. Kiedy pojawiły się turbulencje, z zeszytu wyleciało zdjęcie. Tak, to samo, co wtedy u Carli...

Otworzyłam oczy i niedługo później  dolecieliśmy. 
Kiedy wyszłyśmy na lotnisko, krzyknęłyśmy

Hola Argentina!
Niestety, słońce grzało tak mocno, że nie zauważyłam, że asfalt jest nierówny. Przewróciłam się.
Nie spadłam jednak na twardy grunt, ale w czyjeś ręce. Moje oczy cały czas były zamknięte. 
Było mi tak cudownie, że wolałam ich nie otwierać...
♫♫♫♫♫♫♫♫♫

Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo... Ten jest meeeeega długi. To miały być 2 rozdziałi, a sie zrobił jeden :).
Blog niedługo zostanie wyremontowany :).
A jak myślicie? Kto złapał Martinę? :)

Mrs. Blanco





niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 6/ Leć wyżej, a zobaczysz.

♥♥♥


Martina

Oh, tak bardzo się cieszę, że tata sięz zgodził!
Zadzwoniłam już do Agnese i Carli, dzięki czemu... 
No właśnie, co ja mam teraz zrobić? 
W ostatnim momencie przypomniało mi się, że jutro śpimy u Carli. Postanowiłyśmy, że do wyjazdu przygotujemy się razem. Pójdziemy na zakupy, pewnie zaliczymy KFC, spakujemy się, pogadamy i zaplanujemy wyjazd. Po chwili zamyślenia postanowiłam napisać coś w pamiętniku.

"Wiem, że istnieją chochliki i elfy
  i że próbowanie jest lepsze niż nic.
  Nie zatrzymuj się, nie pilnuj niczego,
  Leć wyżej, a zobaczysz.

  Idę tam, gdzie wieje wiatr.
  Dzisiaj mówię to, co czuję.
  To jest mój czas
  I idę tam, gdzie chce."


Niedługo później wyciągnęłam keyboard i zaczęłam grać.





Angie

A jednak, German zrobił to! Pozwolił jej, bez moich argumentów.
Byłam w szoku. To nie było do niego podobne. 
Moją radość jednak przerwała jakaś cudowna muzyka dochodząca z góry.

"To pewne, że słyszałeś mnie mówiącą.
O tym, co można zrobić,
o magii, którą ma spiewanie.
I bycie tym, kim chcesz być.
Już nie ważne, co mogłoby się stać,
Tylko to, co masz do zrobienia,
kolor, którego użyjesz do malowania,
to co myślisz, i pędzel."



Te słowa mnie wzruszały. 
Chciałam wiedzieć, kto jest ich autorem.
Szłam powoli za dźwiekami muzyki. Minęłam już schody. Otworzyłam drzwi.



Martina


Usłyszałam dźwięk naciskanej właśnie klamki.
Do pokoju weszła Angie.

- Tini, to TY śpiewałaś? - zapytała.
- Tak Angie. - odpowiedziałam.
- Nie rozumiem, skąd u ciebie pomysł na coś tak pięknego?

Nim się spostrzegłam leżałyśmy na łóżku i zaczęłyśmy oglądać album ze zdjęciami.

W pewnym momencie powiedziałam:

- Bo w życiu już tak jest Angie. Leć wyżej a zobaczysz.




♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Jestem beznadziejna...
Krótkie i głupie ;(
Dawno nie było rozdziału, a ten pisałam na szybko.
SORRY

Mrs.Blanco

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 5/ Baw się dobrze

♥♥♥

Martina

Z tamtego dnia nie pamiętam praktycznie nic. Wiem tylko, że kiedy doszłam do rozdziału o Jorge, kiedy o mały włos, co nie wpadłam pod samochód. Uratował mnie, jak się później dowiedziałam, niejaki Diego. 
Pamiętam tylko jak wyglądał. Był przystojny, ale nie tak bardzo jak... Dlaczego o nim myślę non stop? Czyżbym się zakochała? Nie, nie, nie to niemożliwe. No ale wracając do Diego. Uważał się chyba za jakiegoś gwiazdora! No, twierdził potem, że jestem wariatką! No ja rozumiem, że mogłam sobie odebrać 
życie, ale w końcu bez przesady! Na dodatek wymusił od mojego taty nagrodę. Powiedział tak:
- Przez to wszystko podarłem sobie jeansy! Markowe, z     H&M... Kosztowały fortunę! - ojejku, jaki biedaczek... Naprawdę. No ale jednak grał to świetnie. Oczywiście mój staruszek na to poszedł i mu dał czek... Szkoda nerwów na takiego głupka. Mam nadzieje, że już nigdy go nie spotkam.   Ale nie o nim miałam myśleć. Wypadek....
Szłam spokojnie, nie zauważyłam po prostu auta. Kierowca odjechał jak nigdy nic, jakbym była tylko zwykłą muchą. A co by się stało, gdyby mnie potrącił?
Staram się zapomnieć nie chcę pamiętać. Nie. 
Teraz mam większe zmartwienie - dziewczyny specjalnie przesunęły wyjazd, bo są pewne, że jednak pojadę. A jeżeli się mylą, to co zrobię?! 



Angie

Po tym wszystkim długo nie mogłam sie pozbierać. Najgorsze jest to, że to chyba moja wina. Gdybym poszła razem  z nią, nie doszłoby do tego. Błagam, żeby tylko German mi jej znowu nie zabrał. Ostatnio, kiedy chciał ją wywieźć do Kataru, uratowało ją to, że on zrozumiał, jaki Tini ma talent. Doskonale to pamiętam.


On uświadomił sobie wtedy, jak wielki talent ma Tini. Pozwolił jej na rozwijanie talentu muzycznego. Przygrywa jej. Kiedyś awet razem śpiewaliśmy, ale to było już bardzo, bardzo dawno. Dzisiaj niezależnie od wszytskiego postanowiłam porozmawiać  z Germanem o wyjeździe. Umówiłam się z moją siostrzenicą, że pójdziemy razem, w końcu to w jej interesie.


German

Po tym wypadku uświadomiłem sobie, jak ważna jest dla mnie Martina i ile jestem w stanie dla niej zrobić.
Mogę zawsze rzucić wszystko i jej pomóc. Francisco... Też go kocham, ale... Odczuwam, że on niedługo się wyprowadzi, pomimo tego, że jest młodszy od siostry. Siedziałem akurat w salonie i rozmawiałem z Ramallo, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Do domu weszły Angie i moja córka.
-Martina! Boże, tak się o ciebie martwiłem... - widziałem, że ona także była zadowolona z powrotu do domu. Jednak była czymś przygnębiona.
-German, musimy poważnie porozmawiać odnośnie wyjazdu Tini...
-Jeżeli chcesz dyskutować ze mna na ten temat, to już podjąłem decyzję. Martina... Możesz jechać.

Tak bardzo uradowana, to ona jeszcze nigdy nie była. Biegała po całym domu, dzwoniła do przyjaciółek...
Jednak najpierw porozmawialiśmy.

-Martina, tylko uważaj na siebię, bardzo cię proszę. No i...Baw się dobrze. :)
Dziewczyna rozpłakała się ze szczęścia po czym ucałowała mnie w policzek.

♥♥♥

NARESZCIE!!!!
German się zgodził!
Nie w nastepnym, ale jeszcze nastepnym zacznie się Jortini. Jak myślicie, co sie wydarzy?

Mrs.Blanco



niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 4/ O krok od śmierci


♥♥♥

Angie

Teraz wiedziałam wszystko. 
- Martina! Nie płacz coś się wymyśli. Masz rację, German, to znaczy twój tata, nie ma prawa do zakazywania ci podróżować! Jeszcze rok temu, lotnisko było dla ciebie jak drugi dom. A teraz co? - nie powstrzymywałam emocji. Wiedziałam, że coś z tym trzeba zrobić, tylko jeszcze nie wiem co.
- Ale, Angie, spokojnie.... - powiedziała między łzami.
- Porozmawiam sobie z Germanem. 

Byłam wściekła. Ona ma 17 lat! Dziewczyny w jej wieku czasami już mają własne mieszkanie, a ona nie może jechać na wakacje z przyjaciółkami?! Wiem, że to daleko no i że German na ma nad nią panowania, ale bez przesady. 
Dlaczego?



Martina

Angie. Ona zawsze ma czas dla mnie. Rozumie mnie. Tak mnie cieszyło,  że popierała moje zdanie.
Poszła już do domu. Ja powiedziałam jej, że jeszcze się przejdę. Mijałam ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi. Szłam. Ruszyłam w stronę sklepu. Weszłam do środka. Nie wiedziałam po co tam byłam. Aż nagle coś cudownego. On na okładce. Mój idol. Jorge Blanco. W środku znajdował się wywiad i plakat. Kupiłam przy okazji bombonierkę dla Angie. Wyszłam ze sklepu i ruszyłam uliczkami Hiszpanii.

Rozpoczęłam oglądanie gazety. Doszłam do przejścia. Nie spostrzegłam samochodu. Nie zauważyłam go... 


Diego

Szedłem spokojnie, kiedy zauważyłem, że jakaś wariatka chce się chyba zabić. Szła przez pasy, a jakiś samochód jechał bardzo szybko. Pobiegłem. Gdyby nie moja błyskawiczna interwencja, pewnie by tam zginęła. Popchnąłem ją, dzięki czemu tylko upadła na chodnik.

Kiedy się ocknęła, nie wiedziała co sie stało. 
- Gdzie ja jestem? - była śliczna, ale głupia. Nie dla mnie. Wolę konkretne babki.

- Jestem Diego, a ty? - na początek nie chciałem robic awantury, lepiej, żeby najpierw skumała o co chodzi.
- Ja... jestem Martina. Dziękuję, że... - w tym momencie się rozpłakała. Próbowałem zrozumieć co się stało. Miała rozwalone kolano. Na ulicy leżała podarta gazeta. No cóż, pusta nastolatka, pewnie ryczy, bo jej się "plakacik podarł".
- Mam zadzwonić po lekarza? - zapytałem.
- Nie, wystarczy, że zadzwonisz tylko do mojego ojca i Angie.

Zrobiłem o to co prosiła.
Kilkanaście minut później przyjechało pogotowie i... cały orszak!
Jakaś stara baba, dziadek no i jej ojciec i chyba matka, o ile się nie mylę.
Podziękowali mi. Jej ojciec to spoko gość, dał mi czek, za to, że jej pomogłem. Czy to milioner? Nie ważne. Zmyłem się stamtąd tak szybko, jak się pojawiłem.


♥♥♥


No i?
Wiem, że trochę drastyczne no i krótkie. Spokojnie, w następnym rozdziale dowiecie się, czy Tini pojedzie.
Diego - nowa postać. Kiedy juś stanie się Jortini, zacznie mieszać... I to mocno.

Mrs.Blanco

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 3/ Może ma rację?

♥♥♥

Martina

Wiedziałam, że tak będzie od samego początku. Tata nie jest jednak aż takim dobrym człowiekiem jak myślałam. Chciałam płakać. Odechciało mi się żyć. Postanowiłam, że zadzwonię do Angie.
Tak też zrobiłam. Ona jak zawsze miała ochotę na spotkanie. Zaprosiłam mnie do siebie na weekend. Powiedziała, że pójdziemy na obiad do miasta. Ucieszyłam się. Tata na szczęście tutaj nie miał nic przeciwko. Spakowałam się w małą walizeczkę.
Potem wzięłam gorącą kąpiel z bąbelkami i przebrałam się w coś ładniejszego, w końcu idę do restauracji z moją ciocią. 
Początkowo myślałam o założeniu którejś z sukienek od taty, jednak szybko zmieniłam zdanie. 
Było już po południu. Z szafy wygrzebałam jakąś spódniczkę i bluzkę.




Moja walizka była schowana, gdzieś bardzo głęboko, przez co szukanie jej zajęło mi dobre pół godziny.
Po tym czasie wreszcie znalazłam ją.
Wyszłam z domu i ruszyłam w strone domu Angie.
Był to mały, biały domek,oblepiony w niektórych miejscach złotym drewnem tak zwanym.

Bardzo mi się podobał. Panowała w nim miła atmosfera. Chciałam tam zostać na zawsze, jednak wiedziałam, że kiedyś te czasy się skończą.
Po odniesieniu rzeczy do pokoju dla gości, razem z Angie wyszłyśmy i ruszyłyśmy w kierunku restauracji.
Rozmawiałyśmy bardzo długo. Każdy temat był dobry. Wreszcie doszłyśmy.
Nigdy nie widziałam tego miejsca.
W końcu rzadko chodziłam tymi alejkami. Pewnie nowo otwarta. Była cudowna. Cała w kwiatach. Miała nawet ogród, ale nie taki, gdzie są parasolki, tylko zwykły ogród. Klasyk. A tam wszędzie czerwone róże. Dlatego też (tak myślę) nazywała się Red Rose. Postanowiłyśmy usiąść na dworze, bo pogoda temu sprzyjała. Na zamówienie nie czekałyśmy długo. Kiedy już zjadłyśmy Angie powiedziała:

-Ok Tini, teraz proponuję spacer po parku. - zgodziłam się, bo wiedziałam, że będzie to idealna okazja na rozmowę.


Angie

Obiad był pyszny. Jadło się go tak przyjemnie, no bo w końcu Tini koło mnie siedziała. Jej uśmiech wywoływał moje zadowolenie. Jednak widać było, że coś ją męczy. To o tym chciała porozmawiać?
Postanowiłam zaćmić moje wątpliwości. Wiedziałam, że teraz czas na mój ruch.
- No to o czym chciałaś porozmawiać? - zapytałam, gdy weszłyśmy do parku.
- Tata chyba dalej mi nie ufa. - no cóż, jej odpowiedź nie dziwiła mnie za bardzo.
- No ale o co chodzi? Może ma tym razem rację... - sama wiedziałam, że to banalne. Postanowiłam się dowiedzieć czegoś więcej.
- Agnese i Carla wyjeżdają na wakacje do Argentyny. - Hm... powoli zaczynałam się domyślać o co chodzi.





German

- A może... może ja źle zrobiłem, tak na nią krzycząc. - Przez te myśli nie mogłem spać.
Zszedłem do kuchni, gdzie Olga jak zwykle pałętała się szukając popcornu. Ulubiony serial. 
Poprosiłem żeby dała mi jakiś APAP, bo nie mogłem wyrobić z tym bólem głowy. Kobieta zrobiła mi przy okazji kanapki i udzieliła kazania na temat moich decyzji.
Martwiłem się. No cóż... Porozmawiamy jeszcze raz jak wróci do domu. O ile wróci, bo wolę nie wiedzieć jaka jest wściekła. Może ma rację?




♥♥♥
Wiem, miało być w sobotę, ale nie mogłam się wyrobić. Postaram sie dodać następny.
Ilość komentarzy - ilość rozdziałów... ;3
Jak myślicie? German się zgodzi?

Mrs.Blanco





piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 2/ Dlaczego?


♥♥♥

Martina

- Tato, mogę jechać do Argentyny?
- Tato, chciałabym jechać z Agnese i Carlą do Argentyny na wakacje. Mogę?

Idąc uliczkami Hiszpani rozmyślałam, jak rozpocząć tę trudną rozmowę z tatą.

- BU! - usłyszałam za sobą i podskoczyłam ze strachu. No cóż, jedyną osobą, która mogła to zrobić był Francisco.
- Dobra młody, wiem, jesteś ode mnie młodszy no i lubisz mnie straszyć ale bez przesady.Chodź, stawiam lody!
- Ty? Serio? Od kiedy jesteś taka miła? - zapytał.
Potem długo rozmawialiśmy, jednak ja jak najprędzej chciałam być w domu.


German

Gdy wróciłem do domu ubrania dla Martiny zapakowałem do kartonu i opakowałem go neonowym papierem, a grę dla syna zapakowałem w czarny papier.

Nagle usłyszałem dźwięk otwierających sie drzwi.
Ku mojemu zdziwieniu do domu weszli RAZEM Francisco i moja córka. Nie kłócąc się!
- Czy to jakiś cud? - zapytałem.
- Nie, po prostu, twój chłopaczek zmądrzał. - powiedziała Tini.

Potem dałem moim dzieciakom prezenty, najbardziej się cieszyła Martina. Od razu poszła przymierzać sukienki do pokoju.


Martina

Tata jest taki dobry! Pewnie wydał fortunę na te ubrania. Zastanawiam się, czy teraz jest dobra pora, aby go denerwować. No cóż, trzeba kiedyś zacząć. Zbiegłam po schodach na dół.

- Tato, więc teraz czas na tę rozmowę...
-Tak, słucham o czym porozmawiać? - był spokojny, to dobry znak.
- No więc... Agnese i Carla jadą na cały lipiec do Argentyny... Mogę z nimi jechać? - bałam się jego odpowiedzi.
- CO?! Zwariowałaś? Tak daleko? Sama? Na cały miesiąc? Nie, nie, nie... Nie ma mowy! - szybkim krokiek wyszedł z salonu. Wiedziałam, że tak będzie. 




Zadawałam sobie pytanie - Dlaczego?


♥♥♥

Rozdział miał być dłuzszy, ale tak jakoś wyszło.
Mam nadzieję, że się podoba. Kolejny juz jutro.

Mrs.Blanco





środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 1/ Tylko czy tata się zgodzi...?

♥♥♥

Martina

- No to o czym chciałyście porozmawiać? - byłam podekscytowana.
- Tini, Agnese i ja wyjeżdżamy do Argentyny w przyszłym tygodniu! I TY jedziesz z nami! - czy ja dobrze usłyszałam? Miałyśmy jechać razem na wakacje? Do ARGENTYNY? 
Ah... Zawsze chciałam odwiedzić to miejsce... 
Piękne widoki, cudowna pogoda i... On. Przystojny, opalony...
- Dziewczyno, halo, może powiesz coś? - Agnese próbowała przywrócić moje myśli na ziemię.
- Co? A! Ja tak bardzo chciałabym pojechać! Tylko... - problem jak zwykle stanowił mój ojciec.
Mmm... Argentyna...
- Słuchajcie, pogadam z tatą i dam wam znać co powiedział. - to była moja odpowiedź na pytanie, które chciałam już mieć za sobą w domu.


German

Akurat byłem w sklepie po coś ładnego dla Tini, bo ostatnio spędzamy razem mało czasu. Natrafiłem na śliczny zestaw, za który nie chcieli dużo pieniędzy, a poza tym, jestem w końcu milionerem.
Kiedy szedłem do kasy, zadzwonił telefon.
- Martina? Co ona może chcieć? - nie zdążyłem odebrać, więc musiałem odzwonić za kilka minut, inaczej znowu byłaby awantura w domu. 
- Dzień dobry, poproszę to.



Na ladzie sklepowej położyłem ubrania po czym zapłaciłem wyszedłem ze sklepu i ruszyłem w kierunku następnego. Miałem zamiar kupić coś jeszcze Francisco, no nie wiem, może jakiś gadżet, żeby się na mnie nie gniewał. Myślę, że mojej córce spodobają się nowe, no, jak to ona mówi, aha, ciuszki.
Zanim wszedłem do sklepu z różnymi dekoderami do gier zadzwoniłem do mojej córki.


Okazało się, że chciała o czymś porozmawiać. Ja nie stresowałem się zbytnio, bo ufam mojej córce.
Po schowaniu telefonu ruszyłem do kolejnych sklepów.


♥♥♥

No i?
Jak myślicie, German się zgodzi, czy zabroni córce na wyjazd?
Piszcie!

Mrs.Blanco

niedziela, 1 grudnia 2013

Prolog

♥♥♥


Martina

- To już dzisiaj! - była to jedyna moja myśl po przebudzeniu się rano. Na wszelki wypadek nerwowo spojrzałam na kalendarz - nie myliłam się - dzisiaj był ten dzień, na który czekałam cały rok szkolny.
- Wakacje! - krzyknęłam na cały dom. Niestety tą cudowną chwilę musiał zepsuć ktoś, kogo będę miała na głowie całe dwa miesiące.
- Czego krzyczysz?! - do pokoju zawitał mój kochany braciszek, Francisco.
- A może by tak Dzień Dobry? - odpowiedziałam ironicznie.
- Wcale nie taki dobry. Od kiedy lubisz szkołę? - jego odpowiedź wzbudziła u mnie nerwowość. Czyżbym sie pomyliła? 
- Co? Ale... Jak to? - jednak jego mina mówiła sama za siebie. Nabrał mnie! 
- TY!!! Idź stąd! - tymi oto słowami mój kochany brat wylądował po drugiej stronie drzwi.

Nareszcie sama. Moim celem była w tym momencie łazienka. Osobista, prywatna, na którą namówiłam rodziców, a raczej tatę - Germana, bo moja mama... Mojej mamy już z nami nie ma. 
Była słynną piosenkarką. Zginęła w katastrofie lotniczej, kiedy miałam pięć lat. Ale mam przyjaciółki, na które mogę liczyć. Agnese i Carlę. Zawsze trzymamy się razem. Ale jest jeszcze jedna osoba, bez której nie dałabym sobie rady - moja najukochańsza ciocia - Anheles. Mówię na nią Angie. Zawsze mnie wspiera.

Wzięłam szybki prysznic. Dzień był gorący, dlatego ubrałam się letnio.

Zbiegłam na dół. Czułam pyszny zapach...
Rogalików z truskawkami?
- Angie! - pomyślałam.
Wbiegłam do kuchni.
Myliłam się. Stała tam tylko Olga, nasza... Hm...
Pomocnica! O!
Szykowała tylko kanapki, a truskawki, podjadała sama. Ukradłam jej miskę z owocami i szybkim krokiem postawiłam na stole, przy którym reszta domowników już czekała na pierwszy posiłek.
Moje miejsce jak zwykle było zajęte. Siedział tam chyba wiadomo kto. Nie chciałam się kłócić z bratem przy tacie, dlatego usiadłam krzesło dalej.

Później szybko wzięłam telefon i zadzwoniłam do Agnese i Carly. Umówiłyśmy się na lody.


Kiedy dotarłam dziewczyny już na mnie czekały.
Tego, co usłyszałam po chwili, nie mogłabym się domyśleć. Nigdy.


♥♥♥

I jak?
Prolog zrobiłam tylko z punktu widzenia Tini, ale to się zmieni w następnych rozdziałach.
Jak myślicie - co dziewczyny powiedziały Martinie?
Piszcie w kometarzach!
Każdy mnie motywuje i powoduje szybsze pojawienie się rozdziału.

Miłego dnia!

Mrs.Blanco






Jortini - Only Love

♥♥♥

Hola!

Jortini - Only Love to blog z opowiadaniem o... wiadomo...

♥ Jortini ♥

Mam nadzieję, że moja wersja tej historii przypadnie Wam do gustu.

Pozdrawiam!

Mrs. Blanco