Dzisiaj dedykacja dla Alexandry,
która szantażowała mnie,
abym tylko wstawiła rozdział :')
Też Cię kocham misia :*
No to ten,
miłej lektury państwu życzę ♥
Mam nadzieję, że będzie się podobał <3
Jorge
Powoli wszedłem do sali. Jej rodzina powiedziała, że muszą
uzgodnić jeszcze wiele spraw z lekarzami, więc ja postanowiłem iść do niej. Powoli
i niepewnie wszedłem do sali numer 357. Nie sądziłem, że ten widok będzie tak
bardzo bolał… Martina zawsze była uśmiechnięta. Piękna, ze śmiejącymi się
oczami. Jej piękne długie włosy powiewały na wietrze, a ona sama wyglądała jak
prawdziwy anioł. Teraz… Teraz leżała blada. Bez wyrazu, wyglądała jak figura z
wosku. Podpięta do wielu maszyn. Nie uśmiechała. Jej malinowe zazwyczaj usta,
teraz można było pomylić ze skórą. Miała wiele ran i bandaży. Nie przypominała
mi już mojej księżniczki, choć wiedziałem, że to ona. Niepewnie usiadłem obok
niej. Miała podpięty wenflon i wiele innych strzykawek. Nie jestem lekarzem,
więc nie mam pojęcia jak się nazywają. Chwyciłem jej dłoń. Była zimna. Nie
ruszała się. Czułem się jakbym trzymał lalkę. Chciałbym zobaczyć, że mnie
słyszy. Że jest ze mną, mimo przeciwności losu.
- Tini… - szepnąłem patrząc na jej twarz – księżniczko… - wyszeptałem ponownie.
Brak reakcji. Nawet nie drgnęła. Wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę się
wydarzyło. To bolało. Nie wiem co się ze mną działo. Z moich oczu popłynęły
łzy. Przed mokrymi oczami miałem zamglony widok wypadku… Leżała tam, a ja nie
mogłem nic zrobić. Nic. Tylko modlić się, żeby wyszła z tego cało. Przysięgam,
że zrobię wszystko, aby ten, kto ją potrącił, siedział w więzieniu do końca
życia. Nienawidzę go za to, co jej zrobił. Spojrzałem na maszyny, z których nie
byłem w stanie nic wyczytać, niestety. Splotłem nasze palce razem.
- Wiem, że nie jesteś mi w stanie odpowiedzieć. Mimo tego… Obiecaj mi jedno.
Nie zostawisz mnie. Prawda? Nie zrobisz tego. Ja Cię kocham Martina… Kocham Cię
jak wariat. Nie jestem w stanie myśleć teraz o niczym innym, a jedynie, żebyś
się wreszcie obudziła. Jeśli mnie zostawisz… - przełknąłem nerwowo ślinę –
przyjdę do Ciebie. Odejdę. – szepnąłem całując ponownie jej dłoń. Później
siedziałem w ciszy. Przyglądałem się jej i myślałem. O tym jak to wszystko
będzie później wyglądać. Jak będzie wyglądać nasza relacja, czy będziemy się w
stanie pogodzić, czy mi wybaczy…
- Chcę patrzeć na Ciebie… - szeptałem - … chcę śnić o Tobie… Chcę przeżyć z
Tobą każdą chwilę… Chcę Cię przytulić… Chcę pocałować… Chcę Ciebie mieć blisko
siebie… Miłość jest silnym uczuciem… Jesteś dla mnie wszystkim. – wyszeptałem
gładząc jej policzek, na którym już po chwili pojawiły się ślady moich łez.
Mojej skroplonej tęsknoty i miłośni do niej.
Lodovica
Momentalnie gdy dostałam wiadomość od Jorge o wypadku Martiny
zaczęłam panikować. Szybko skontaktowałam się z resztą dziewczyn, które jak się
okazało także zostały już o tym poinformowane. Łatwo się dogadałyśmy i niedługi
czas potem byłyśmy już na lotnisku. Wsiadłyśmy w najbliższy samolot odlatujący
do Madrytu. Przypadek, że w tym samym samolocie lecieli kumple Jorge. Dużo
rozmawialiśmy. Jak się okazało, lecą do Hiszpanii wspierać Jorge. Lot dłużył
nam się nieskończenie długo. Spojrzałam na chłopaków.
- Co się tak właściwie stało? – zapytałam, ponieważ tak naprawdę nie
dowiedziałam się o co tak właściwie poszło.
- Martina i Jorge nagrywali teledysk. -
oznajmił Samuel.
- No to to wiem. – odparłam.
- I przyszła Stephie.
- Znowu ona. – syknęła zdenerwowana Candelaria. W sumie nie dziwię jej się.
- Cały czas im się wtrynia w związek. – prychnęła Alba. Nagle jakby z transu
wybudził się Ruggero.
- To oni są razem? – zapytał jakby zaniepokojony. Spojrzeliśmy na niego
dziwnie. W końcu wydawało mi się, że wszyscy shipujemy Jortini i chcemy
szczęścia naszych przyjaciół… Po chwili pokręciłam głową.
- Mów dalej. – poprosiłam Brazylijczyka.
- A wtedy wróciła Martina, no i zobaczyła jak się całują. – kontynuował.
- Zabiję go. – tym razem swoje dwa grosze dorzuciła Mechi. Westchnęłam.
- Czy ktoś da mu wreszcie dokończyć?! – krzyknęłam wściekła. Wzrok każdego
pasażera zwrócił się na mnie. Moja blada twarz momentalnie przybrała odcień
purpury. Nascimento mógł wreszcie dokończyć opowiadać.
- Zobaczyła to i wybiegła z płaczem. Wróciła do domu, a on jej szukał. Tam
okazało się, że ona i jej brat zostali porwani, ale ona na pewno dokładniej wam
to opowie, chociaż bardzo przeżywa, więc ostrożnie. Tak czy siak, German nie
jej ojcem tylko wujkiem, a prawdziwi rodzice szukali jej cały czas. – mówił dalej.
Zatkało nas. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, moje biedactwo, muszę ją
potem mocno wytulić – wtedy wybiegła z domu, napotykając Jorge. Podobno ostro
mu wygarnęła, jakim to jest draniem, jak to się nią bawi. Później się cofnęła,
na ulicę, nie patrząc. I stało się. – westchnął. Dziewczyny skuliły się
przestraszone. Sytuacja rzeczywiście jest poważna… Nie wiem co teraz możemy
zrobić. Chyba jedyną rzeczą jest być przy niej. A Jorge dostanie niezłe kazanie.W
końcu dolecieliśmy do Madrytu. Nie szukając hotelu wbiegłyśmy do szpitala,
gdzie naszym oczom ukazał się wrak człowieka, aka Blanco.
Martina
Długi biały korytarz… Długa biała sala… I dziwne światło,
które przez długi czas było dosłownie wszędzie. Nie wiedziałam gdzie jestem.
Nic nie czułam. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś pomieszczeniu. Przede
mną było troje drzwi, z napisami PRZESZŁOŚĆ, PRZYSZŁOŚĆ i TERAŹNIEJSZOŚĆ. Nic nie rozumiałam. Raz jeszcze obróciłam się
do tyłu z nadzieją, że gdzieś jest może wyjście. Niestety. Z powrotem
odwróciłam wzrok… Trzy możliwości, trzy rozwiązania. Westchnęłam cicho.
Niepewnie otworzyłam pierwsze drzwi.
PRZESZŁOŚĆ
Znalazłam się w znajomym miejscu. Chwila, czy to nie jest…
- Powiedziałeś jej? – schowałam się szybko za ścianą. Głupia, i tak cię nie widzą…
Niepewnie weszłam do pomieszczenia i usiadłam na stole. W sumie, fajnie jest
być niewidzialną. Tak właściwie, cofnęłam się do przyszłości, no ale nie ważne.
Wreszcie może rozwikłam to co mnie dręczy, jeśli to ja mogę manipulować gdzie
chcę być. Przeniosłam wzrok na chłopaków.
- Nie. – oznajmił. Skoro ja po jakimś czasie wyszłam, to może nareszcie dowiem
się kto jest skrytą miłością Blanco?
- To na co czekasz? Zaraz ją stracisz! Zrobiłeś coś w ogóle w tym kierunku,
żeby dowiedziała się jakim uczuciem ją darzysz? – o właśnie Jorge, było by
bardzo rozsądnie gdybyś to zrobił. Wtedy i ona, i ja wiedziałybyśmy o co Ci
biega. A nie, się bawisz w jakiegoś kotka i myszkę. Ugh.
- Napisałem piosenkę. – powiedział. To już wiemy.
- Zaśpiewałeś ją jej? – do konkretów Pasquarelli, do konkretów.
- Nie. – i wtedy zaczął śpiewać piosenkę, którą tak często śpiewał dla mnie…
Już nic nie rozumiem. Później tak jak wtedy, huknął gitarą, mówił, że nie
potrafi tak dłużej, a Ruggero zasugerował mu rozmowę ze mną. Teraz czeka mnie
najlepsze.
- Człowieku, czy ty w ogóle wiesz co mówisz? – mówił zdenerwowany. Słuchałam go
uważnie – co, mam iść do niej i powiedzieć „Martina, podobasz mi się, pomóż mi
z tym, nie wiem jak ci to powiedzieć?!” – wyznał. Zamurowało mnie. Stałam i
patrzyłam na obraz, który z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej
zamglony. W ogóle nie docierało do mnie, co przed chwilą usłyszałam. Słyszałam
tylko tę piosenkę i łomot mojego serca. Cud, że po tym wypadku jeszcze bije.
Poczułam jak ktoś całuje moją dłoń. Wiedziałam, że to mój ukochany siedzi obok
i czuwa. I za to go kocham.
Ruggero
Kiedy tylko Jorge powiadomił nas o nieszczęśliwym wypadku
Martiny, od razu postanowiłem, że musimy do niej lecieć. Znaczy do Jorge,
jasne. Kogo ja oszukuję. Od dłuższego czasu mam niewielki (ogromny) mętlik w
głowie, sam nie wiem co robić. Pamiętam jak zobaczyłem ją wtedy po raz
pierwszy, w domu Blanco, w Buenos Aires. Była taka niewinna, urocza, bezbronna.
Myślałem, ze to tylko pierwsze wrażenie. Ale nie. Ciągle krążyła mi gdzieś w
głowie. Ten jej uśmiech… Był idealny. Jak z obrazka. Była naprawdę niesamowita.
I ten głos. Można by się zakochać. No ale nie ważne. Wzięliśmy wszystko i
spotkaliśmy się na lotnisku. Wsiedliśmy w samolot, w którym przypadkowo,
spotkaliśmy przyjaciółki Tini. Później podczas lotu odbyła się naprawdę długa
rozmowa. Jednak nie słuchałem. Myślałem o Martinie. O tym, żeby się obudziła.
Żebym mógł po raz kolejny spojrzeć w jej piękne czekoladowe oczy, ujrzeć ten
cudny uśmiech na malinowych ustać, widzieć ją śmiejącą się. Czy się zakochałem?
Nie nazwałbym tego jeszcze w ten sposób. Wiem jednak, że nie jest mi obojętna.
Znaczy dla mnie naprawdę wiele i z pewnością, jest to już jakieś uczucie. Muszę
coś zrobić, żeby się go pozbyć. Zranię ją i Jorge. Moje złamane serce jest
teraz nieważne. Nawet nie spostrzegłem, kiedy nadeszła pora przejścia kolejnej
odprawy. Dziewczyny szybko popędziły do szpitala, nie zwracając uwagi na
paparazzi, którzy jak zwykle byli wszędzie. O dziwo, recepcjonistka widząc nas
sama oznajmiła gdzie leży Stoessel. Widocznie sławni to tylko do niej. Jorge
chyba czekał aż będzie mógł wejść do sali, ale nie wyglądał dobrze.
- Stary… - zacząłem, jednak przerwała mi rudowłosa.
- Czy ty wiesz co narobiłeś?! Jak w ogóle śmiałeś wrócić do Stephie, kiedy
wiesz, że Martina cię kocha, ty ośle? Mimo, że jesteś dla niej najważniejszy na
całym świecie, dopilnuję, żebyś pożałował! – mówiła wściekła. Zdziwiłem się,
gdyż nie zaczął się nawet tłumaczyć. Dziewczyny zabrały ją.
- Jest aż tak źle? – szepnąłem siadając obok niego. Spojrzał na mnie. W jego
oczach… nie widziałem nic. Ani szczęścia, ani miłości jaką darzył Martinę.
- Jest w śpiączce… - zaczął cicho zachrypniętym głosem – lekarz powiedział dzisiaj,
że może w ogóle się nie obudzić. – dodał, a po chwili rozpłakał się. Nie mogłem
uwierzyć w jego słowa. Ona musi się obudzić, musi… Chwilę później z sali wyszło
troje ludzi. Przedstawił nam ich. Jej rodzina była przybita, tak jak Jorge,
choć wydaje mi się to niemożliwe. Pozwoliliśmy mu do niej iść jako pierwszemu.
Stanąłem przy szybie i obserwowałem go. Słyszałem jedynie pojedyncze słowa,
jednak wiedziałem, jak wiele znaczą dla nich w tejże relacji.
- Czekam na Ciebie kochanie. I będę czekał. Choćby całe życie.
♥♥♥
Moje uszanowanko :3 Nie będę przedłużać :P
Tylko dziękować Oli, że mnie baba jedna szantażowała ;> W ogóle, mam chyba fazę na Mechi *.* No ale do rzeczy.
Już jutro obsada będzie znów w Polsce ♥ Dobrze się nimi zajmijcie :***
Ja natomiast znikam z internetów od czwartku na dziesięć dni. Może wyskrobię rozdział jeszcze rozdział, ale nie obiecuję :c
Także tego, Adios! :***
Mrs.Blanco
Szantażyk musi być :P
25 komentarzy ~ rozdział 32
(może dodam zanim tyle się pojawi ;>)