A dzisiaj bez dedykacji :)
Miłego wieczoru i lektury kochani ♥
Pamiętaj o komentarzu, tam na dole! :*
♥♥♥
♥♥♥
Martina
Minął już miesiąc od mojego wybudzenia. Od tamtego czasu przez
dwa tygodnie leżałam jeszcze na obserwacji, a gdy już wyszłam, przez kolejny
tydzień i tak codziennie musiałam odwiedzać szpital, ze względu na badania. Na szczęście
już wszystko w porządku. Mogę wrócić do szkoły, zająć się życiem prywatnym… No
właśnie. Życie prywatne.
Dzień kiedy się wybudziłam był niesamowity. Chyba jeszcze nie widziałam, aby
tyle osób było szczęśliwych naraz . Jorge czuwał ze mną całe dwadzieścia cztery
godziny. Bardzo go kocham. Niestety… Następnego dnia nie przyszedł. Zostawił
tylko bukiet białych róż, a pośród nich były dwie czerwone, które – jak zgaduję
– miały symbolizować nas i nasze uczucia. Liczyłam na to, że pojawi się
kolejnego dnia… Pomyliłam się. Czekałam każdego dnia, aby ujrzeć tę jego iskrę
w oku, jego uśmiech, jego zmęczoną twarz, jego włosy w nieładzie. Czekałam na
ciepło, które rozpływała się zawsze po moim ciele, gdy mnie przytula.
Potrzebowałam go. A on zniknął. Nie mam pojęcia gdzie jest, ani co się z nim
dzieje. Martwię się. Nie dał mi żadnego znaku. Po prostu odszedł. Może to, o
czym śniłam nie jest prawdą? Może to wszystko było złudzeniem… Nie. Ufam Jorge’owi
i wierzę, że jeśli nie daje żadnego znaku, to musi mieć powód… A jeśli coś się
stało? Nie Tini, spokojnie. Na pewno byś wiedziała. Tylko tak się uspokajam.
Liczę na to, że niebawem wróci. Teraz naprawdę muszę z nim porozmawiać. W końcu
jest między nami uczucia i trzeba je pielęgnować. Już za kilka dni mojego
urodziny. Osiemnaste. Nie planuję robić jakiejś większej imprezy, nie mam dla
kogo. Dziewczyny wróciły do Argentyny, a Jorge zapewne również. Ewentualnie
odwiedził Meksyk. Nie mam pojęcia, ale nie będę wnikać. Oby tylko nie zrobił
nic głupiego.
Spojrzałam na zegar. Już wieczór. Zastanawiałam się, co mogę jeszcze dzisiaj
zrobić. W zasadzie powinnam odpoczywać, ale tak bardzo mam ochotę iść na rolki.
No nic, spróbuję się wymknąć. Tata – dokładnie, nazywam już Alejandro tatą –
bardzo czuwa nad tym, aby coś znów mi się nie stało. Założyłam czarne legginsy
i biały t-shirt w emotikony. Na nogi wsunęłam swoje super-stary, a pod pachę
wzięłam ukochane czarne rolki. Cicho i niepewnie zeszłam na dół, starając, aby
rodzice mnie zauważyli. Ha! I udało się. W sumie nie było trudno. Wyszli coś
załatwić. Nie mam pojęcia o co chodzi, zostawili tylko kartkę, że mamy się nie
martwić i wrócą późno, a kolacja jest w lodówce.
Muszę przyznać, że od czasu, kiedy na jaw wyszło, iż German nie jest naszym
ojcem, moje stosunki z bratem bardzo się ociepliły. Staraliśmy się trzymać
razem, to bardzo nam pomagało. No ale wcześniej był ten wypadek. Chciałabym
wymazać go z pamięci i mam nadzieję, że mi się to uda. Ale wracając do
Francisco. Jestem w szoku, jak bardzo może być kochany i opiekuńczy. Jest
naprawdę uroczy. Cały czas pytał jak się czuję, czy czegoś potrzebuje.
Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilą. W końcu nie muszę chyba ukrywać, że
sytuacja, przed jaką postawił nas German nie była prosta. Nie chcę do tego
wracać, bo to naprawdę bolesny temat. Najbardziej nie potrafię zrozumieć Angie.
Dlaczego ona mogła zrobić coś takiego? Czyżby po prostu o tym wszystkim nie
wiedziała? A może razem z Germanem planowała to porwanie, a później jedynie
próbowała zyskać moją sympatię, gdybym dowiedziała się prawdy? Nie wiem i chyba
nie chcę wiedzieć. Byłyśmy naprawdę blisko, była dla mnie jak najprawdziwsza
mama, której podobno nie miałam od piątego roku życia. Teraz kiedy o tym myślę,
nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co musieli czuć Mariana i Alejandro. Są
cudownymi ludźmi i żałuję, że początkowo byłam wobec nich tak okrutna. Mimo
tego, rozumieli mnie. Naprawdę, tacy rodzice to skarb. Jestem szczęściarą, że
mam ich wszystkich, całą trójką. Nie poradziłabym sobie.
Ruszyłam przed siebie. Usiadłam na krawężniku i założyłam rolki, po czym
płynnymi ruchami skierowałam się w stronę parku. Tam lubię jeździć najbardziej.
Zwłaszcza teraz, kiedy nie ma już byt wielu osób, jednak nie jest jeszcze
ciemno. Wiatr delikatnie rozwiewał mi moje długie, niezwiązane włosy, a
ostatnie promyki zachodzącego słońca muskały mi skórę. Zamknęłam na moment oczy
delektując się chwilą, co było błędem, bo po chwili poczułam jak na kogoś
wpadam.
- Przepraszam. – powiedziałam speszona wstając i otrzepując się. Brawo Tinka,
musiałaś jak zwykle coś odwalić. Jeszcze wpadłam na jakiegoś chłopaka, no
jeszcze lepiej. Spojrzałam na bruneta, który również otrzepywał się z piasku.
No nie. Jednak nie żałuję. Musiałeś się znowu zjawić? Westchnęłam niezbyt
zadowolona.
- To znowu ty, Dominguez? – powiedziałam znudzona. Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się pod nosem.
- Jak widać. – zaśmiał się. Mam nadzieję, że nie zacznie znowu tych swoich
gierek, bo nie cierpię ich. Pałam do niego taką nienawiścią. Najchętniej
uderzyłabym go, ale gdyby Jorge się dowiedział, to zapewne nie był by
zadowolony. Jakby nie patrzeć to jego kuzyn, czy się lubią, czy nie, i musi to
uszanować.
Diego
Zmieniłem się. Może tego po mnie nie widać, ale zmieniłem się.
Po tamtej akcji na weselu wyjechałem na miesiąc do Portugalii. Chciałem kogoś
poznać i poznałem. Tamta dziewczyna była niesamowita. Wiele we mnie zmieniła.
Przerwałem na chwilę moje przemyślenia i spojrzałem na Martinę.
- A ty gdzie? – zapytałem, widząc jak odjeżdża.
- Do domu. – syknęła w ogóle się nie zatrzymując. Pobiegłem za nią i chwyciłem
jej nadgarstek, po czym odwróciłem w swoją stronę. Jej oddech przyspieszył, co
mogło oznaczać, że chyba się przestraszyła.
- Puść mnie. – poprosiła. Pokręciłem głową – puść mnie, bo zacznę krzyczeć. –
zagroziła.
- Zmieniłem się. – powiedziałem. Popatrzyła na mnie, a po chwili zaczęła się
śmiać.
- Dobry żart. – odparła, wyrywając dłoń z mojego uścisku. Ja jednak byłem
zupełnie poważny. Zlustrowała mnie od góry do dołu – dlaczego mam ci uwierzyć? –
zapytała zakładając ręce na piersiach. Westchnąłem.
- Dasz się zaprosić na spacer? Wtedy wszystko ci opowiem. – zaproponowałem.
Pomyślała chwilę i niechętnie, ale zgodziła się.
Przez długi czas spacerowaliśmy w ciszy. Najwidoczniej nie
miała zamiaru ze mną rozmawiać. W sumie nie dziwię jej się. Nie było między
nami zbyt kolorowo.
- Słyszałem, że miałaś wypadek. – powiedziałem spoglądając na nią, próbując
zacząć jakąkolwiek rozmowę. Pokiwała tylko głową, a jej wzrok nadal był
wlepiony w chodnik – już wszystko w porządku? – zapytałem. Spojrzała na mnie
podejrzliwie.
- Słuchaj, powiedz czego chcesz, a nie udawaj kochanego kumpla. – powiedziała oschle
– kasy? Czy może trafiłeś do paki i szukasz kogoś kto cię wyciągnie, hm? –
dodała.
- Dlaczego od razu się do mnie uprzedzasz? – zapytałem zatrzymując się.
Zaśmiała się.
- Bo wiem jaki jesteś Diego. Myślisz, że nie pamiętam, jak pobiłeś Jorge? Jak
leciałeś tylko i wyłącznie na kasę Germana? – spytała.
- Ale zmieniłem się, zrozum! – podniosłem ton. Jej oczy pociemniały.
- Nie podnoś na mnie głosu. Nie jestem jakąś lalą, żebym pozwalała sobie, abyś
mną pomiatał. – syknęła i ruszyła w stronę domu.
- Byłem w Portugalii. Poznałem kogoś i zakochałem się. Zmieniłem się Martina,
proszę cię, uwierz mi! – zawołałem za nią zrezygnowany. Przystanęła na chwilę.
Widziałem, że westchnęła. Odwróciła się i podeszła do mnie.
- Masz pięć minut. – powiedziała.
Usiedliśmy w małej kawiarni nieopodal. Ona nie zamówiła nic,
ja za to poprosiłem o coś trochę mocniejszego.
- Czas tyka, Diego. – powiedziała patrząc na ogromny zegar wiszący na ścianie.
Pokiwałem głową i odstawiłem kieliszek.
- Po weselu naszej kuzynki, Jorge i mojej, postanowiłem zwiedzić trochę świata.
Za punkt obrałem sobie Portugalię. Spędziłem tam wspaniały miesiąc. – zacząłem –
już pierwszego dnia mojego pobytu tam poznałem kogoś wyjątkowego. Miała na imię
Ashley. Miała cudowne, kręcone blond włosy. I te oczy, koloru oceanu. Już od
pierwszego spojrzenia zauważyłem w niej wyjątkowe iskry. To była miłość od
pierwszego wejrzenia. – oczy szatynki delikatnie się powiększyły – wiem co
sobie teraz pomyślisz. Ktoś taki jak ja i miłość. Bez sensu, czyż nie? Ale w
tym przypadku było inaczej. To właśnie miłość do niej mnie zmieniła. Zacząłem
jej opowiadać o sobie. Zawsze słuchała. – zacząłem jej opowiadać o wszystkim,
co przeżyłem z blondynką. Widziałem, jak z każdą chwilą Martina zaczyna mi
wierzyć, że przekonuje się do mnie.
- I nie powiedziałeś jej, że ją kochasz?! – zapytała zbulwersowana Martina.
Siedzimy aktualnie u mnie i rozmawiamy. Zupełnie zmieniła zdanie o mnie, choć
widzę, że nadal jest ostrożna. W zasadzie to się jej nie dziwię. Po tym, jak
wyglądała nasza znajomość i tak jestem w szoku, że tak szybko dała mi drugą
szansę.
- No nie. – westchnąłem, przyznając, że poczułem do Ashley coś silniejszego.
- Jesteś głupi. – stwierdziła – zakochałeś się, dziewczyna z tego co mówisz
odwzajemnia twoje uczucie, a ty jej o tym nie mówisz. – skrytykowała mnie.
- Chwila chwila, a czy tak samo nie jest przypadkiem z tobą i Jorge? – na moje
słowa Tini zarumieniła się.
- Można powiedzieć, że nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi. – powiedziała,
stając przy oknie i patrząc na ulicę pogrążoną w głębokiej nocy.
- Co? – zapytałem zdziwiony podchodząc do niej.
- No bo… Nie mogę tego nazwać ani przyjaźnią ani związkiem. To coś jakby pomiędzy.
– wyjaśniła. Pokręciłem głową.
- Oj Stoessel. – zaśmiałem się.
- Jakiś problem, Dominguez? – spytała z lekkim uśmiechem. Zacząłem się śmiać, a
na jej ustach pojawił się uroczy uśmiech.
- To jak, przyjaciele? – zapytałem po chwili rozkładając ręce.
- Przyjaciele. – odpowiedziała mi z uśmiechem przytulając się do mnie.
♥♥♥
Tam, tam, tam! Chyba po raz pierwszy mam napisany rozdział już następnego dnia po dodaniu poprzedniego ^^ Ale jestem zadowolona, bo dzięki temu mam czas na zaczęcie pisanie rozdziałów na zapas, zwłaszcza, że teraz jakoś bardzo łatwo mi idzie. Ogólnie długość jest taka jak zawsze, tylko napisałam te dwie osoby, dłuższe niż normalnie :) W tym rozdziale nie wiedziałam, czy zacząć już urodziny Martiny, czy może jeszcze nie. I wtedy wymyśliłam to, co właśnie przeczytaliście, to na górze :) . No i gdzie jest Jorge? Wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach ^^ No i Ashley, nowa miłość Diego. Jak myślicie, coś z tego będzie? :* W szkole dużo nauki, dlatego piszę weekendami. Proszę więc, jeśli zdarzy się taka sytuacja, że rozdział pojawi się z opóźnieniem - zrozumcie mnie. Ja też jestem człowiekiem :)
No i muszę Wam powiedzieć, że jestem mega szczęśliwa <3 W niedzielę spotkałam się z moją najlepszą internetową przyjaciółką, Olą (Alexandra). To było kilka wspaniałych godzin. Do teraz oglądając filmy płaczę wieczorami. Nie chcę jednak tutaj pisać o tym wszystkim, dlatego - jeśli chcielibyście wiedzieć jak wygląda naszą przyjaźń - pisze w komentarzu :*
Przypominam o stronie na Facebooku! :) KLIK ♥
35 komentarzy - rozdział 34
Besos,
Mrs.Blanco