Ten i nadchodzący rozdział są dla mnie niesamowicie ważne.
Nadchodzi te chwila, na którą czekają wszyscy czytelnicy
Nadchodzi te chwila, na którą czekają wszyscy czytelnicy
od początku istnienia bloga.
Chciałabym w tym miejscu podziękować Wam wszystkim.
Jesteście niesamowici, i uwierzcie, bez Was ten blog by nie istniał.
Jesteście niesamowici, i uwierzcie, bez Was ten blog by nie istniał.
Rozdział dedykuję Pauli Blanco za ogromną pomoc graficzną,
ale jest też jeszcze jedna osoba, która zasługuje na tę dedykację.
Nie będę tutaj pisać jej nazwy, gdyż ona z pewnością będzie wiedziała,
że chodzi właśnie o Nią. Dziękuję Ci Księżniczko, za wszystko.
Że jesteś, że wspierasz mnie. Bez Ciebie nie dałabym rady.
Ten rozdział jest dla Ciebie.
Ten rozdział jest dla Ciebie.
Bo w zasadzie Ty dajesz mi największą motywację do pisania.
Po prostu Ci dziękuję.
Strasznie za Tobą tęsknię, ale już niedługo.
Mocno całuję, i zapraszam do długo wyczekiwanej lektury.
Martina
To już dziś. Moje urodziny. Te
wyjątkowe i jedyne, osiemnaste urodziny. Czekałam na nie całe życie, żyjąc
jeszcze w świadomości, że to German jest moim ojcem. Nie pozwalał mi dosłownie
na nic, a więc tylko odliczałam do tego pięknego 21 marca, abym mogła wreszcie
decydować sama o swoim życiu. Ugh, Martina. Miałaś o tym zapomnieć. Ale to tak,
jakbym miała wymazać z pamięci wszystkie moje wspomnienia; całe życie.
Musiałabym zapomnieć o Cande, Albie, Lodo, Mechi, o chłopakach i o… O Jorge. No
właśnie, Jorge. Od czasu wypadku się nie odezwał. Po prostu zniknął. Jednak nie
chcę się nim przejmować. Muszę dzisiejszy dzień jak najlepiej wykorzystać, bo
osiemnastka jest tylko raz w życiu.
Wstałam z
łóżka i moim oczom ukazał się ogromny bukiet różowych róż, które były trzymane
przez równie wielkiego, białego misia, który ubrany był w jedną z koszul Jorge.
Uśmiechnęłam się delikatnie widząc to. Wzięłam maskotkę i przytuliłam ją mocno
do siebie. Do mojego nosa dotarł silny zapach perfum Blanco.
- Czyli jednak nie zapomniał – szepnęłam do siebie szczęśliwa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8:27. Miałam więc sporo czasu, aby przygotować się na ten wyjątkowy dzień. Niezależnie gdzie aktualnie przebywa Jorge, mam go ochotę mocno przytulić. Jest niesamowity. I to właśnie dziś, gdy wkraczam w dorosłość, oficjalnie zakończę tę niepewność między nami, tym samym powiem mu co naprawdę do niego czuję. Te dwa magiczne słowa, którymi nie obdarzyłam jeszcze żadnego chłopaka (nie licząc mojego brata oczywiście) popłyną dziś z moich ust. Kocham go, i chcę, aby nareszcie się o tym dowiedział.
- Czyli jednak nie zapomniał – szepnęłam do siebie szczęśliwa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8:27. Miałam więc sporo czasu, aby przygotować się na ten wyjątkowy dzień. Niezależnie gdzie aktualnie przebywa Jorge, mam go ochotę mocno przytulić. Jest niesamowity. I to właśnie dziś, gdy wkraczam w dorosłość, oficjalnie zakończę tę niepewność między nami, tym samym powiem mu co naprawdę do niego czuję. Te dwa magiczne słowa, którymi nie obdarzyłam jeszcze żadnego chłopaka (nie licząc mojego brata oczywiście) popłyną dziś z moich ust. Kocham go, i chcę, aby nareszcie się o tym dowiedział.
Wzięłam
długą kąpiel, rozkoszując się zapachem owocowego płynu do kąpieli. Włosy umyłam
limonkowym szamponem, po czym wysuszyłam je i zrobiłam delikatne fale.
Przeszłam do makijażu. Chciałam być delikatna, ale i subtelna. Nałożyłam
podkład i delikatnie go przypudrowałam. Dodałam złoty cień na powieki oraz
trochę brzoskwiniowego różu na policzki. Ulubioną mascarą podkreśliłam także
rzęsy. Całość dopełniłam ukochaną różową szminką. Paznokcie pozostały takie jak
były, czyli z frenchem. Wróciłam do pokoju w puchatym szlafroku i zaczęłam
przeglądać szafę. W końcu zdecydowałam
się na tiulową spódniczkę i koronkową bluzkę. Do tego dobrałam beżowe koturny i
odpowiednią biżuterię. Byłam gotowa.
Zeszłam
na dół w celu zrobienia sobie śniadania. A tu proszę, kolejna niespodzianka. Na
stole stały już moje ulubione naleśniki z bitą śmietaną i owocami. Uśmiechnęłam
się lekko i usiadłam przy stole. Popijając sokiem pomarańczowym, powoli
konsumowałam posiłek. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Lodovica
-
Myślisz, że wszystko się uda? – zestresowana zapytałam Domingueza, który od
niedawna zresztą stał się częścią naszej paczki.
- Na pewno, Lodo wyluzuj. – zaśmiał się ze mnie. Pff, wszyscy są tacy wyluzowani, tylko ja przeżywam. A przecież musi wyjść idealnie, no musi! Spojrzałam na Mechi.
- Gdzie jest Hana? – wystraszyłam się – przecież tylko ona ogarnia ten balon, my nie damy rady! – załamana usiadłam na trawie.
- Comello, przywołuję cię do porządku! – oznajmiła wyraźnie wkurzona moim zachowaniem Alba – wszystko się uda, a ty się ogarnij, bo tylko wszystkich stresujesz. I zamiast tak siedzieć pomogłabyś nam. Sami tego przyjęcia nie ogarniemy. – rzuciła i wróciła do wieszania kolorowych ozdób. W sumie mają rację. Wstałam szybko z ziemi i wzięłam wszystkie prezenty, po czym zaczęłam je pakować.
- Pomóc może? – zapytał Diego. Spojrzałam na niego.
- Słuchaj no. Może i się zmieniłeś, ale ja nadal mam do ciebie dystans. Poza tym, mam wspaniałego chłopaka, także jakby no – odsunęłam go od siebie – przestrzeń osobista tak zwana. – brunet popatrzył na mnie rozbawiony.
- Spokojnie Comello. – odparł.
- Po nazwisku to w sądzie, Dominguez. – syknęłam.
- Ona zawsze taka jest? – spytał Candelarii, myśląc, że nie słyszę. Westchnęłam pod nosem.
- Nie, tylko kiedy się denerwuje. A ona ma chyba największego jobla na punkcie Jortini, więc przestanie jak już będą razem. – wytłumaczyła.
- Bez przesady Cande. – powiedziałam wiążąc wstążkę na różowym pudełku z biografią Seleny Gomez w środku. Podobno ktoś kupił bilety na jej koncert. Z tego co kojarzę to Mechi, ale nie jestem pewna. Jej rodzice też wiedzą o tym przyjęciu. Mają przyjść tylko na początek, a później się zmyją.
- Na pewno, Lodo wyluzuj. – zaśmiał się ze mnie. Pff, wszyscy są tacy wyluzowani, tylko ja przeżywam. A przecież musi wyjść idealnie, no musi! Spojrzałam na Mechi.
- Gdzie jest Hana? – wystraszyłam się – przecież tylko ona ogarnia ten balon, my nie damy rady! – załamana usiadłam na trawie.
- Comello, przywołuję cię do porządku! – oznajmiła wyraźnie wkurzona moim zachowaniem Alba – wszystko się uda, a ty się ogarnij, bo tylko wszystkich stresujesz. I zamiast tak siedzieć pomogłabyś nam. Sami tego przyjęcia nie ogarniemy. – rzuciła i wróciła do wieszania kolorowych ozdób. W sumie mają rację. Wstałam szybko z ziemi i wzięłam wszystkie prezenty, po czym zaczęłam je pakować.
- Pomóc może? – zapytał Diego. Spojrzałam na niego.
- Słuchaj no. Może i się zmieniłeś, ale ja nadal mam do ciebie dystans. Poza tym, mam wspaniałego chłopaka, także jakby no – odsunęłam go od siebie – przestrzeń osobista tak zwana. – brunet popatrzył na mnie rozbawiony.
- Spokojnie Comello. – odparł.
- Po nazwisku to w sądzie, Dominguez. – syknęłam.
- Ona zawsze taka jest? – spytał Candelarii, myśląc, że nie słyszę. Westchnęłam pod nosem.
- Nie, tylko kiedy się denerwuje. A ona ma chyba największego jobla na punkcie Jortini, więc przestanie jak już będą razem. – wytłumaczyła.
- Bez przesady Cande. – powiedziałam wiążąc wstążkę na różowym pudełku z biografią Seleny Gomez w środku. Podobno ktoś kupił bilety na jej koncert. Z tego co kojarzę to Mechi, ale nie jestem pewna. Jej rodzice też wiedzą o tym przyjęciu. Mają przyjść tylko na początek, a później się zmyją.
Muszę
przyznać, że Mariana i Alejandro to naprawdę wspaniali ludzie, jak i rodzice.
Dają Tini swobodę życia, ale też pamiętają o tym, że to ich córka i starają
się, aby wychować ją jak najlepiej, mimo tego, że nie znają się za długo.
Cieszę się niezmiernie, że do nich wróciła. Widzę teraz, że jest naprawdę
szczęśliwa. Złapała genialny kontakt z tatą, a mamę traktuje jak najlepszą
przyjaciółkę. Bardzo jej tego zazdroszczę. Moja jest niestety strasznie daleko,
we Włoszech. Bardzo za nią tęsknię, ale już niedługo się zobaczymy. Mam jej
tyle do opowiedzenia… Dobrze, że mam przy sobie chociaż Tomasa. Niesamowicie go
kocham i naprawdę nie mam pojęcia co bym bez niego zrobiła. Mam nadzieję, że
będę z nim już na zawsze. Wiążę z nim resztę swojego życia i przyszłość.
Chciałabym być jego żoną, zamieszkać w ślicznym niewielkim domku, z gromadką
dzieci i pieskiem herbacianej maści. Ale to tylko marzenia. Jednak jak mawiam,
wszystko jest możliwe, prawda?
- O Tobie? Zwariowałaś. – zaśmiałem się cicho całując ją we włosy.
- Strasznie za Tobą tęskniłam. – wyszeptała w moją koszulę.
- Ja za Tobą też. – odparłem.
- Jorge, zięciu! – do kuchni wszedł jej tata.
- Dzień dobry panie Stoessel. – powiedziałem.
- Oh Jorge, mów mi teściu. – oznajmił z uśmiechem.
- Tato, przestań. – zaśmiała się, starając ukryć rumieńce.
- Już mi porywasz moją księżniczkę? – zapytał obejmując ją.
- Naszą księżniczkę, panie Stoessel, naszą. – uśmiechnąłem się. Widziałem jak Tini przygryza wargę. On i ja mamy genialny kontakt, o którym może pomarzyć każdy facet. Jeszcze nie jesteśmy razem, a on już mówi do mnie zięciu. Jednak najbardziej cieszy mnie fakt, że jestem zaakceptowany przez jej rodzinę.
- Strasznie za Tobą tęskniłam. – wyszeptała w moją koszulę.
- Ja za Tobą też. – odparłem.
- Jorge, zięciu! – do kuchni wszedł jej tata.
- Dzień dobry panie Stoessel. – powiedziałem.
- Oh Jorge, mów mi teściu. – oznajmił z uśmiechem.
- Tato, przestań. – zaśmiała się, starając ukryć rumieńce.
- Już mi porywasz moją księżniczkę? – zapytał obejmując ją.
- Naszą księżniczkę, panie Stoessel, naszą. – uśmiechnąłem się. Widziałem jak Tini przygryza wargę. On i ja mamy genialny kontakt, o którym może pomarzyć każdy facet. Jeszcze nie jesteśmy razem, a on już mówi do mnie zięciu. Jednak najbardziej cieszy mnie fakt, że jestem zaakceptowany przez jej rodzinę.
Przyszli w
zasadzie wszyscy: Francisco, pani Mariana no i pan Alejandro. Wszyscy złożyli
jej życzenia. Patrzyłem na nich z uśmiechem.
- Dobra, teraz możesz ją porywać, masz zezwolenie ojca. – odparł tata Tini.
- Chwila, o co chodzi? – zapytała zdezorientowana Martina, którą prowadziłem do wyjścia – do zobaczenia – dodałem i oboje wyszliśmy z posiadłości Stoessel.
- Dobra, teraz możesz ją porywać, masz zezwolenie ojca. – odparł tata Tini.
- Chwila, o co chodzi? – zapytała zdezorientowana Martina, którą prowadziłem do wyjścia – do zobaczenia – dodałem i oboje wyszliśmy z posiadłości Stoessel.
Gdy tylko
z pola widzenia zniknęli wszyscy domownicy, pocałowałem czule Tini. Brakowało
mi tego. Brakowało mi jej. Jej uśmiechu, głosu, dotyku, jej całej. Poczułem jak
się uśmiecha i splata dłonie za moją szyją. Po chwili odsunęła się ode mnie i spojrzała
głęboko w oczy. Dojrzałem w nich małe kropelki.
- Co się dzieje? – zapytałem zmartwiony.
- Nic. – powiedziała spuszczając wzrok.
- Widzę. – dodałem. Spojrzała na mnie.
- Bo zdałam sobie właśnie sprawę… że… Po prostu… Jesteś tym jedynym. – powiedziała ledwo słyszalnie. Głośniejsze było nawet bicie jej serca. Uśmiechnąłem się delikatnie i oparłem swoje czoło o jej, zamykając oczy.
- Co się dzieje? – zapytałem zmartwiony.
- Nic. – powiedziała spuszczając wzrok.
- Widzę. – dodałem. Spojrzała na mnie.
- Bo zdałam sobie właśnie sprawę… że… Po prostu… Jesteś tym jedynym. – powiedziała ledwo słyszalnie. Głośniejsze było nawet bicie jej serca. Uśmiechnąłem się delikatnie i oparłem swoje czoło o jej, zamykając oczy.
- To
gdzie idziemy? – zapytała po chwili, gdy byliśmy już w drodze na polanę.
- Zobaczysz. – zaśmiałem się.
- Jorge powiedz mi. – poprosiła już nieco zła.
- Przestań, złość piękności szkodzi. – odparłem z lekkim uśmiechem.
- Nie baw się w Diego. – syknęła.
- Właśnie, Dominguez. – mruknąłem – nie podoba mi się, że nagle tak się zaprzyjaźniliście. On na pewno coś kombinuje. – ostrzegłem ją.
- Nawet jeśli – powiedziała – to Tobie nic do tego. – rzuciła i wyprzedziła mnie.
- Zobaczysz. – zaśmiałem się.
- Jorge powiedz mi. – poprosiła już nieco zła.
- Przestań, złość piękności szkodzi. – odparłem z lekkim uśmiechem.
- Nie baw się w Diego. – syknęła.
- Właśnie, Dominguez. – mruknąłem – nie podoba mi się, że nagle tak się zaprzyjaźniliście. On na pewno coś kombinuje. – ostrzegłem ją.
- Nawet jeśli – powiedziała – to Tobie nic do tego. – rzuciła i wyprzedziła mnie.
Martina
- Błagam
Cię, powiedz, że już jesteśmy blisko. Jorge, nogi mi odpadają. – marudziłam.
Idziemy już dobrą godzinę, a ja nie dość, że nie wiem o co chodzi, to jestem
już naprawdę zmęczona.
- W zasadzie to już prawie jesteśmy. – oznajmił zakrywając mi oczy.
- Hej hej, Blanco, co Ty robisz? – zapytałam zdezorientowana. Czułam jak obraca mnie w jakąś stronę, jednak nic nie widziałam. Po chwili wziął rękę.
- W zasadzie to już prawie jesteśmy. – oznajmił zakrywając mi oczy.
- Hej hej, Blanco, co Ty robisz? – zapytałam zdezorientowana. Czułam jak obraca mnie w jakąś stronę, jednak nic nie widziałam. Po chwili wziął rękę.
Zaniemówiłam.
Przed nami stał ogromny balon wypełniony gorącym powietrzem. Spojrzałam na
chłopaka, który stał z kolejnym bukietem kwiatów.
- Sto lat księżniczko. – powiedział i przytulił mnie. W zasadzie z tamtego momentu nie pamiętam za wiele. Byłam w takim szoku, że jedyne co kojarzę, to moje łzy i jego słowa.
- I my będziemy tym lecieć? – zapytałam. Jorge pokiwał głową – a umiesz tym sterować? – zadałam kolejne pytanie.
- Gdybym nie umiał, to chyba bym tego nie zorganizował, prawda? – zaśmiał się – to co? Lecimy? – spytał.
- Lecimy. – pokiwałam głową podekscytowana. Szeroko się uśmiechając wziął mnie na ręce, pomagając wejść do kosza balonu. Zauważyłam tam również koc i gitarę, co w zasadzie oznacza, że ma dla mnie jeszcze więcej niespodzianek.
- Gotowa? – zapytał.
- Z Tobą zawsze. – szepnęłam z uśmiechem. Po chwili poczułam przyjemne uczucie w brzuchu, co oznaczało, że powoli wznosimy się w górę.
- Sto lat księżniczko. – powiedział i przytulił mnie. W zasadzie z tamtego momentu nie pamiętam za wiele. Byłam w takim szoku, że jedyne co kojarzę, to moje łzy i jego słowa.
- I my będziemy tym lecieć? – zapytałam. Jorge pokiwał głową – a umiesz tym sterować? – zadałam kolejne pytanie.
- Gdybym nie umiał, to chyba bym tego nie zorganizował, prawda? – zaśmiał się – to co? Lecimy? – spytał.
- Lecimy. – pokiwałam głową podekscytowana. Szeroko się uśmiechając wziął mnie na ręce, pomagając wejść do kosza balonu. Zauważyłam tam również koc i gitarę, co w zasadzie oznacza, że ma dla mnie jeszcze więcej niespodzianek.
- Gotowa? – zapytał.
- Z Tobą zawsze. – szepnęłam z uśmiechem. Po chwili poczułam przyjemne uczucie w brzuchu, co oznaczało, że powoli wznosimy się w górę.
-
Napisałem dla Ciebie piosenkę. – powiedział nagle, gdy byliśmy już dość wysoko.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dla mnie? – zapytałam. Pokiwał głową biorąc gitarę – zaśpiewaj mi. – poprosiłam. Spojrzał na mnie z tym swoim szarmanckim uśmiechem, a już po chwili z jego ust wypłynęły słowa utworu.
- Miłość wisi w powietrzu, więc zbliż się do mnie. Stawiasz na to co czuję.
Miłość wisi w powietrzu, zaufaj mi. Zaraz zobaczysz, że czas nie istnieje.
Tylko przeznaczenie, które połączyło nas, na zawsze. – słuchałam z uwagą nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Po chwili skończył, a ja od razu zamknęłam odległość między nami pocałunkiem.
- Dziękuję. – szepnęłam – jesteś niesamowity.
- I tylko Twój. – powiedział równie cicho. Spojrzałam na niego i po chwili wtuliłam się w jego ciało, ukrywając przed nim moje rumieńce.
- Zobacz. – poprosił, a ja ponownie przeniosłam wzrok na niego. – nie ma silnika, unosi nas powietrze. I tak się właśnie czuję, gdy o Tobie myślę. – uśmiechnęłam się i ponownie delikatnie go pocałowałam.
- Dla mnie? – zapytałam. Pokiwał głową biorąc gitarę – zaśpiewaj mi. – poprosiłam. Spojrzał na mnie z tym swoim szarmanckim uśmiechem, a już po chwili z jego ust wypłynęły słowa utworu.
- Miłość wisi w powietrzu, więc zbliż się do mnie. Stawiasz na to co czuję.
Miłość wisi w powietrzu, zaufaj mi. Zaraz zobaczysz, że czas nie istnieje.
Tylko przeznaczenie, które połączyło nas, na zawsze. – słuchałam z uwagą nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Po chwili skończył, a ja od razu zamknęłam odległość między nami pocałunkiem.
- Dziękuję. – szepnęłam – jesteś niesamowity.
- I tylko Twój. – powiedział równie cicho. Spojrzałam na niego i po chwili wtuliłam się w jego ciało, ukrywając przed nim moje rumieńce.
- Zobacz. – poprosił, a ja ponownie przeniosłam wzrok na niego. – nie ma silnika, unosi nas powietrze. I tak się właśnie czuję, gdy o Tobie myślę. – uśmiechnęłam się i ponownie delikatnie go pocałowałam.
Leżeliśmy
na trawie. W zasadzie już dość dawno wylądowaliśmy. Byłam wtulona w niego.
Czułam, że mam przy sobie cały mój świat. Ta chwila była zupełnie wyjątkowa. Śmialiśmy
się, rozmawialiśmy i snuliśmy plany na życie. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku
powiedziałby z pewnością, że jesteśmy parą i to z wieloletnim stażem.
- Umówisz się ze mną? – zapytał nagle obejmując mnie - Ale teraz naprawdę. Zupełnie oficjalnie, bez naszych domysłów. Pójdziesz ze mną na randkę? – Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę.
- Tak. – szepnęłam szczęśliwa. Uśmiechnął się szeroko i mocniej przytulił, całując w czoło.
- Umówisz się ze mną? – zapytał nagle obejmując mnie - Ale teraz naprawdę. Zupełnie oficjalnie, bez naszych domysłów. Pójdziesz ze mną na randkę? – Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę.
- Tak. – szepnęłam szczęśliwa. Uśmiechnął się szeroko i mocniej przytulił, całując w czoło.
♥♥♥
No i oto przed państwem rozdział 34. Jest zimno, ciemno i późno. Pozdrawiam nocne marki, mamy 2:35. Chciałabym szczerze mówiąc zakończyć ów wątek jeszcze w tym roku, także postaram się napisać jutro 35 i wstawić w Sylwestra :). Co za tym idzie, nie ma szantażyku! :) Jednak nie pogardzę jakimiś komentarzami, bo jednak one dają mi największego kopa do dalszego pisania - chociaż osoba, o której wspomniałam na początku również. Raz jeszcze dziękuję Słońce. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. Strasznie Cię kocham, wiesz? :( I niesamowicie za Tobą tęsknię. Ale już niedługo ♥.
Mimo, że w zasadzie jest już po świętach, to pragnę Wam życzyć wesołych świąt...? No nie ważne, haha :D
W ogóle! BARDZO WAŻNE, PROSZĘ O PRZECZYTANIE! Niedawno stuknęło mi 100.000 wyświetleń! Dla mnie jest to coś niesamowitego i jestem naprawdę w szoku. Jesteście niesamowici, dziękuję! Chciałabym Wam jakoś podziękować, więc piszcie, czy chcielibyście jakiś konkurs bądź coś w ten deseń, może i z prawdziwymi nagrodami ^^ Zobaczy się jakie będzie zainteresowanie. No i oczywiście zadanie ;3.
Dobrze moi drodzy, będę się żegnać, gdyż nieźle wymarzłam. Za oknem w końcu -5 :')
Dobranoc Aniołki
Besos
Mrs.Blanco
Pierwszaaa *.*
OdpowiedzUsuńDziś wrócę xd
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJednak wróciłam dopiero dziś, za co przepraszam <3
UsuńJortini taka słodziaśna *.*
Zachowują się jak para, a nią nie są :D
Ale mi to nie przeszkadza C:
Hi hi hi :3
12h snu to za dużo dla mnie xD
Odwala mi ^^
Ten rozdział taki słodziaśny, a gify to już w ogóle *.*
Cały taki afsgshg! ^^
"Teściu, zięciu"
Tini ma teraz zajebistego tatę, nie to co wcześniej :c
German grrrr!
Też chcę takiego misia od Jorge na urodziny *.*
A ona myślała, że zapomniał :C
Głupia <3
On jest wspaniały i nigdy o niej nie zapomni <3
"- Bo zdałam sobie właśnie sprawę… że… Po prostu… Jesteś tym jedynym. – powiedziała ledwo słyszalnie. Głośniejsze było nawet bicie jej serca. Uśmiechnąłem się delikatnie i oparłem swoje czoło o jej, zamykając oczy."
Wyznała mu swoje uczucia ^^
JEEEJ!
Jest Jortini, mogę umierać :D
Ale w sumie to może lepiej nie, to poczekam na ich ślub i dzieci :D
Właśnie, chce zaproszenie na ślub!
I tego misia od Jorge, no! XD
MUSZĘ GO MIEĆ.
Ta ostatnia scena taka wspaniała *.*
Ale cały ten rozdział jest taki cudowny <3
Taki słodki i asfgssfsgasfaga ^^
Będzie randka :D
Lodo taka ostra XD
Diego ma za swoje :D
Złyyy :p
Ale Thomasa nie lubię, więc.. :p
Oboje są dziwni.
Rozdział perełka
Jeden z najlepszych, jakie były, a nie wiem nawet, czy nie najlepszy *.*
Czekam <3
Ja chcę konkurs :D
Może bym wzięła udział, jakbym miała czas :D
Druga :) Już zabieram się do czytania i komentowania :* Od razu blog rewelacja a gify kocham <3 :*
OdpowiedzUsuńCały ten rozdział jest ... :O !!!!
UsuńDziewczyno ale Ty masz talent ;)
Napisałaś TO genialnie , wprost idealnie :* *-*
Zazdroszczę talentu ( bo go masz ;) ) i życzę weny , czekam także na randkę Jortinii :)
Boziu , Jorge i Tini , ach po pierwsze że piszesz o nich a nie o Leoneccie , drugie ach iż piszesz to tak , że ktoś nie znający ich ,,prywatności '' :P myślałby ,że rzeczywiście w realu są razem :) :D
Gify są jak pisałam : świetne , wygląd bloga - perfect :*
A co do rozdziału :
Z.a.j.e.b.i.s.t.y !!!! W końcu R.A.Z.E.M - Jortinii , razem <3<3
Dałabym Ci Nobla , jakbym miała :P :)
Ujęłaś każdą scenę G.e.n.i.a.l.n.i.e <333 :* *-*
Brak mi słów , zatkało mnie :)
Czekam na 35 :D *-*
/ riski , która po przeczytaniu , nie znając Cię , po prostu Cię uwielbia ( nie przeraź się ) :)
Wrócę ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny,czekam ,mam nadzieje,że jak najszybszy kolejny rozdział pojawi się tutaj!💎💖O-o wreścue oficjalna Jortini💍💎💍💍💖Boski blog!
OdpowiedzUsuńUhuhuhuhuhuhu JORTINI !!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki temu wybaczę Ci fakt,że rozdział miał być 28 a dzisiaj jest 30...
Muszę zacząć nagrywać to co mówisz... Będę miała na Cb szantaż !
Trzymam Cię za słowo i jutro widzę 35 ♥
Tak.. już niedługo ! ♥
Kocham i wracam jutro czytać nexta ♥ :D
Cudowny ♥♥♥
OdpowiedzUsuńBoziu, wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńMiałam normalnie łzy w oczach!
Mega się ciesze, że wróciłaś ♥ (bo wracasz, prawda?)
Pozdrawiam! ♥
Lil ly
jezu... czekalam na to odkad zaczelam to czytac!!! (wow, ile to juz czasu)
OdpowiedzUsuńto jest wspaniale,genialne, swietne, cudowne i nie wiem jakie jeszcze przymiotniki tutaj moga byc... ty tak swietnie piszesz, no po prostu masz mega talent... blagam cie nie przestawaj... :**
To tyle, calusy od zmarlej na bloggerze ale zywej wszedzie indziej Natalii :P
PS. Trzymam za slowko ze jutro bedzie nastepny!! :P
Cudeńko <3 Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział i oczywiście czekam na kolejny ♡ No i w końcu nie ma szantażu xd :D zapraszam do mnie http://jortini-para-siempre-moja-historia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tini Aleksandra ♡