czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 35/ A to dlatego, że Cię kocham.


Zanim przejdziecie do lektury.
Dziękuję wszystkim zaangażowanym w tworzenie rozdziałów,
dodawanie grafiki, cytatów, poddawanie pomysłów.
Dziękuję komentującym, bo to Wy dajecie mi kopa,
dzięki któremu wiem, że mam po co i dla kogo pisać.
Jest tak wiele, że nie jestem w stanie wszystkich wymienić.
Dlatego po prostu dziękuję, że jesteście.
Bardzo Was kocham!
Przeczytajcie też notkę na końcu, proszę, to tylko chwila ♥



♥♥♥


Martina

         Myślałam, że po locie balonem mogę się spodziewać wszystkiego. Jednak nie. Jak się okazało, Jorge i reszta mają dla mnie jakąś niespodziankę.

- Możesz już otworzyć oczy. – usłyszałam szept Blanco. Niepewnie podniosłam powieki.
- Sto lat Tini! – krzyknęli wszyscy. Zakryłam twarz dłońmi zszokowana. Mam najlepszych przyjaciół pod słońcem. Zorganizowali to wszystko, przyjechali z różnych końców świata, właśnie dla mnie. 
- Królewno, nie płacz. – szepnął mi ponownie do ucha Jorge. Uśmiechnęłam się lekko.
- Jorge wszystko zorganizował, my mu tylko pomagaliśmy. –oznajmił Francisco. Spojrzałam na szatyna i uśmiechnęłam się śmiejąc.
- Mówiłam Ci już, że jesteś idealny? – szepnęłam opierając swoje czoło o jego.
- Gorzko, gorzko! – zawołała Cande. Mój chłopak się zaśmiał po czym delikatnie musnął moje usta.
- Sto lat księżniczko. – powiedział cicho. Przytuliłam się do niego czule. 
- No i to się nazywają życzenia, a nie jakieś udawane słówka. – zakwitowała Mechi – ale teraz Tini siadaj, to dopiero początek niespodzianek.

         Usiadłam na kocyku i spojrzałam na moich przyjaciół, którzy zaczęli śpiewać i wykonywać układy. Śmiałam się i klaskałam im. Po chwili sami porwali mnie do tańca. Impreza rozpoczęła się. Moi rodzice niedługo później wrócili do domu. Zostaliśmy w zasadzie już tylko całą paczką.

- Muszę wam coś powiedzieć! – powiedziałam głośno do dziewczyn, próbując przebić się przez muzykę – umówiłam się z Jorge, dzisiaj wieczorem zabiera mnie na randkę, teraz tak na serio! – odparłam. Momentalnie wszystkie się zatrzymały i spojrzały na mnie.
- Żartujesz? – zapytały. Pokręciłam głową z uśmiechem. Momentalnie zaczęły piszczeć, mocno mnie przytulając – zrobimy Cię na bóstwo. Zakocha się w Tobie od nowa, zobaczysz. – obiecały.
- Kocham was, wiecie? – zaśmiałam się wtulając się w nie.

         Wszyscy bawili się w najlepsze. Po chwili ktoś puścił wolniejszy kawałek.

- Zatańczymy? – usłyszałam za sobą znajomy głos. Uśmiechnęłam się i odwróciłam.
- Oczywiście. – zaśmiałam się podchodząc do niego. Zaczęliśmy delikatnie kołysać się do muzyki.
- To jak, jakie teraz plany na życie? – zapytał mnie Pasquarelli.
- W zasadzie… to na razie żadne. – zachichotałam - chcę skończyć szkołę, iść na studia, założyć rodzinę, mieć dobrą pracę. – odparłam.
- Masz już kogoś na oku? – zapytał ponownie z lekkim uśmiechem.
- Nie ukrywam, że tak. – zarumieniłam się lekko. Nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- Odbijamy. – wyszeptał mi do ucha. Podziękowałam Ruggero za taniec i już po chwili znalazłam się w objęciach Jorge.
- To jak, gotowa na nasze wieczorne wyjście? – zapytał splatając nasze palce razem. 
- Mentalnie tak, ale muszę się jeszcze wyszykować. W końcu wiesz, chcę wyglądać tak, że zwali Cię z nóg. – oznajmiłam, na co on się zaśmiał.
- Uwierz, zawsze kiedy Cię widzę, ledwo trzymam się na nogach. Niezależnie czy w sukience, piżamie, z makijażem czy bez. Jesteś piękna. – powiedział mi wprost do ucha. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Chciałabym, żeby tak było zawsze. – westchnęłam – ale Ty na co dzień jesteś tak daleko… A ja tęsknię. – popatrzył na mnie i zastanowił się.
- Martina, a może… - zaczął poważnie spoglądając mi głęboko w oczy – może pojedziesz ze mną? – zaproponował. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała. – posmutniałam – ale mam tutaj szkołę, rodzinę…
- A gdybyś… musiała przeprowadzić się do Argentyny? – zapytał.
- O czym Ty mówisz? – zdziwiłam się.
- Disney zaczyna nową produkcję. We wakacje rozpoczną się castingi. Chodzi o serial „Violetta”. Idealnie byś się nadawała. – wytłumaczył podekscytowany.
- Ja i aktorstwo? Zwariowałeś. – zaśmiałam się.
- Mówię poważnie, proszę, rozważ to.
- Dobrze Jorge, pomyślę. – obiecałam, po czym wróciliśmy do tańca. Może ma rację… Może to dla mnie życiowa szansa i powinnam spróbować?


Jorge

         Impreza powoli dobiegała końca. Było około 17. To wszystko ze względu na randkę Tini i moją, o której w zasadzie dowiedzieli się chyba wszyscy, ale też dlatego, że później robimy ognisko.
         Kiedy tylko dziewczyny poszły do Martiny, zwołałem chłopaków.

- Sprawa jest taka. Mamy dwie godziny na przygotowanie randki marzeń dla Tini. I sam nie dam rady, musicie mi pomóc. Musi być wyjątkowo i romantycznie. Mam zamiar tego wieczoru powiedzieć jej, co czuję. I Jortini stanie się prawdziwą parą. – powiedziałem.
- Jasne Blanco, lecimy z tematem. Od czego zaczynamy? – zapytał Samu.
- Miejsce. Myślałem o jakimś wysokim wieżowcu. Żebyśmy mogli wejść na dach. I ja się tym zajmę. Oprócz tego potrzebuje catering, dużo świeczek, płatki róż i muzykę. – chłopaki od razu się podzielili. Każdy z nas wsiadł w samochód i pojechał załatwiać potrzebne rzeczy. Ja natomiast błądziłem po mieście, starając się dotrzeć do największego wieżowca w Madrycie. Mam nadzieję, że użyczą mi dachu. To będzie idealne miejsce na wyznanie miłosne. Później muszę jechać odebrać bransoletkę z grawerem, którą niedawno wybrałem i zamówiłem.

         Powoli dochodziła umówiona godzina.  Nie będę ukrywał, że się stresuję. Założyłem beżowe spodnie i granatową marynarkę, a pod to białą, dżinsową koszulę. Postawiłem włosy na żel użyłem jej ulubionych perfum.
         Ten wieczór musi być idealny. Nie wybaczę sobie, jeśli będzie inaczej. Martina zasługuje na szczęście. Mam nadzieję, że jestem w stanie jej je dać…


Martina

         
Od godziny siedzę z dziewczynami szykując się na ten wyjątkowy wieczór. Ból brzucha spowodowany stresem wykręca mnie od środka. 

- Tini nie denerwuj się. To tylko randka. – zachichotała Cande, która kręciła mi włosy lokówką. Siedziałam w moim puchatym szlafroku i zupełnie oddałam się dziewczynom, które obiecały zrobić mnie na bóstwo. 
- Tylko randka?! – zbulwersowała się Lodovica, która malowała mi paznokcie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. 
- No właśnie Cande, to nie jest tylko randka. Podczas tej randki oficjalnie narodzi się Jortini. – dodała Mechi, która zajmowała się moim makijażem.
- Dałybyście się jej wypowiedzieć. – rzuciła Alba wyglądając z szafy.
- Dziękuję Albita. – westchnęłam – po prostu boję się, że coś nie pójdzie po mojej myśli… - wytłumaczyłam.
- Zrobię Ci melisy. – zaproponował Fran, który nagle znalazł się w moim pokoju. Zaśmiałam się.
- Wiecie co? Nigdy nie sądziłam, że w moim pokoju będą siedziały Lodovica Comello, Mercedes Lambre, Candelaria Molfese i Alba Rico szykując mnie na randkę z Jorge Blanco. – powiedziałam z uśmiechem – jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. – odparłam.

         - Wyglądasz idealnie. – powiedziały wzruszone dziewczyny. To prawda… Nie przypuszczałam, że mogę tak wyglądać. Dojrzałam w sobie prawdziwą dojrzałą kobietę, zmierzającą ku miłości. Delikatne fale opadające na moje ramiona, wprawdzie troszeczkę dłuższe ze względu na doczepki, jednakże wyglądały naprawdę cudownie. Wspaniale komponowały się z czerwoną, asymetryczną sukienką i czarnymi szpilkami, a także biżuterią i makijażem.

- Gotowa? – zapytał Facundo, który akurat wszedł do mojego pokoju. Zdziwiłam się.
- Co ty tu robisz? – zapytałam. 
- No jak to co, a kto cię zawiezie do pana Blanco? – zaśmiał się – chodź, on już czeka. – spojrzałam na dziewczyny.
- Powodzenia. – szepnęły i puściły mi oczko. No, Tini, czas na wieczór życia.

         - Dziękuję. – powiedziałam i pocałowałam Facu w policzek, gdy dojechaliśmy na miejsce. 

- Miłego wieczoru. – dodał z uśmiechem i odjechał. Weszłam do ogromnego budynku, gdzie zaraz przy windzie przywitał mnie Ruggero.
- Ty też? – zaśmiałam się.
- Jak widać. – powiedział z lekkim uśmiechem – przyciskając klawisz, dzięki któremu drzwi od windy otworzyły się. Wsiadłam do niej, a zaraz za mną Pasquarelli.
- Co on znowu wykombinował? – zaśmiałam się.
- Zobaczysz. – powiedział chłopak – ślicznie wyglądasz. – dodał po chwili. 
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się lekko. Już po chwili winda stanęła.
- Miłego wieczoru, Tini. – dodał szatyn.

         Niepewnie weszłam na dach ogromnego wieżowca. Już od progu wszędzie leżały pozapalane były świece i rozsypane płatki róż. Byłam tutaj sama. Podeszłam trochę bliżej krawędzi i spojrzałam na miasto. Spało. Było ciemno, widać było tylko światła w budynkach, a także słychać samochody.
         Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Po perfumach doskonale wiedziałam, że tym kimś jest Jorge. Z uśmiechem zamknęłam oczy i położyłam swoje dłonie na jego. Staliśmy tak dłuższą chwilę, milcząc i delektując się chwilą.

- Dobry wieczór, panie Blanco. – szepnęłam.
- Dobry wieczór, pani Stoessel. Cudownie pani wygląda. – powiedział cicho. Przygryzłam delikatnie wargę i obróciłam się w jego stronę.
- Pan też niczego sobie, panie Blanco. – odparłam.
- Podobam się pani? – zapytał przeczesując włosy palcami. Czułam jak mocno bije mi serce.
- Ależ oczywiście. Zresztą jak zwykle, proszę pana. – zachichotałam słodko. Uśmiechnął się i czule pocałował mój policzek, zostawiając po nim przyjemne mrowienie na mojej skórze.

         - Nie patrz tak na mnie. – zaśmiałam się kończąc posiłek – krępuje mnie to. – dodałam rumieniąc się.

- Lubię na Ciebie patrzeć. – wytłumaczył – jesteś przepiękną dziewczyną, przez którą totalnie zwariowałem. – dodał, po czym lekko zaśmiał. Z głośników zaczęła lecieć nasza ulubiona wolna piosenka. Chłopak podszedł do mnie i wystawił dłoń.
- Zatańczymy? – spytał subtelnym głosem. Gorąc aż zżerał mnie od środka. Miłość do niego opanowała mnie całą. Nie sądziłam, że mogę tak zwariować na punkcie chłopaka. Splotłam nasze dłonie razem.
- Z Tobą zawsze. – szepnęłam. Wtuliłam się w jego ciało i delikatnie kołysałam. Wiatr muskał moje odkryte ramiona. Po raz pierwszy poczułam się jak księżniczka, jego księżniczka.

         Czule mnie pocałował, nadal kołysząc się do muzyki. Po chwili jednak odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie pytająco.

- Muszę Ci coś powiedzieć. – zaczęłam niepewnie.
- Tak? – zapytał podnosząc mój podróbek – coś nie tak? – dodał. Patrzyłam mu prosto w oczy.
- Miałam Ci to powiedzieć już dawno… I teraz chyba jest ta chwila – westchnęłam. Spojrzał na mnie pytająco - Zawsze marzyłam o prawdziwej miłości. O tym, aby ktoś nazywał mnie księżniczką, o kimś, kto mnie doceni, o kimś, dla kogo będę kimś więcej niż tylko Martiną. I wtedy poznałam Ciebie. Jesteś niesamowitym chłopakiem, doskonale o tym wiesz. Marzą o Tobie dziewczyny z całego świata. Zasługujesz na kogoś równie wyjątkowego. Ale niezależnie od wszystkiego, muszę Ci to wreszcie powiedzieć. – oznajmiłam odwracając od niego wzrok.
- Ale Tini, o czym Ty mówisz? – zapytał znów nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. Przez dłuższą chwilę milczałam. Bałam się wypowiedzieć te dwa słowa.
- Kocham Cię. – szepnęłam ze łzami w oczach. Widziałam, jak patrzy na mnie oszołomiony. Serce zatrzymało mi się na moment. A on? Stanął odwrócony do mnie i patrzył w horyzont.
- Jorge powiedz coś. – poprosiłam łamiącym się głosem.
- A więc mówisz, że mnie kochasz. – powiedział pustym głosem. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Kocham. I nigdy nie przestanę.  – odwrócił się do mnie i chwycił moje dłonie; patrząc w nie zaczął mówić.
- Mam dość tej niepewności między nami. Domysłów, czy czujemy coś do siebie, czy jesteśmy razem czy nie. Chcę Ci powiedzieć, że… - spojrzał na mnie i widząc moje łzy starł je – że chcę zacząć coś prawdziwego i niesamowitego. Chcę codziennie móc patrzeć na Twój uśmiech i mówić, że Cię kocham. Przytulać Cię i całować bez wyrzutów sumienia. A za parę lat oświadczyć Ci się, zamieszkać razem, poślubić Cię, być szczęśliwym ojcem, odejść trzymając Cię za rękę. Chcę żebyś była moją panią Blanco – mówił – a to wszystko dlatego, że Cię kocham. I jestem pewien, że jesteś tą jedyną, tą na którą czeka się całe życie. Tą idealną kobietą, której pragnę poświęcić resztę życia, przy której chcę żyć i umrzeć. Dlatego właśnie, pytam. – uklęknął przede mną – Martino… Chcesz być ze mną? – zapytał trzymając moje dłonie i patrząc w oczy. Łzy spływały mi po policzkach. Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego. Zaczęłam kiwać głową.
- Tak, chcę. – szepnęłam w końcu. Całując go czule, podniósł mnie i okręcił, trzymając mocno w ramionach. Już Cię nigdy nie opuszczę. Aż do śmierci, kochanie.


♥♥♥

Udało się! Napisałam rozdział 35. Sama jestem w szoku, że mi się udało. Ale powiem Wam, że obudziła się i w ciągu dosłownie kilku godzin nabiliście już prawie 300 wyświetleń. Naprawdę, dziękuję. Nic mnie tak nie motywuje jak to, że widzę, że czekacie i jesteście aktywni. Taki mały gest, a jednak przez cały wczorajszy dzień się uśmiechałam. Jak Wam się podoba 35? Nareszcie mamy Jortini! Czekam na opinię. Nieskromnie powiem, że jestem dumna z tego rozdziału, zwłaszcza 3 części, czyli Martiny. No i wyznanie. W tle leciał mój nałóg, "Say something" , a ja pisałam. No i wyszło. Zresztą chyba widać, jak muzyka inspirująco na mnie działa.
Może się powtórzę, ale chcę Wam przypomnieć, bo może więcej osób teraz przeczyta notkę końcową:
Niedawno wybiło mi 100.000 wyświetleń, co dla mnie jest naprawdę niesamowitym sukcesem i osobiście nadal w to nie dowierzam. A to wszystko dzięki Wam, moim niezastąpionym czytelnikom. Chciałabym podziękować Wam w specjalny sposób, dlatego może macie jakieś konkretne pomysły na konkurs, z prawdziwymi nagrodami i jakimś ciekawym zadaniem? Czekam na Wasze propozycje!
Oprócz tego: dzisiaj o 14 będę na 6obcy.pl i o 17 na poczatuj.pl. Możecie mnie szukać. Piszcie "Mrs.Blanco?" wtedy będę wiedziała, że to Wy ♥

No i rok 2015 nam się kończy. Przeleciał mi naprawdę bardzo szybko. Spełniłam wiele marzeń: zobaczyłam idoli, zdobyłam autograf samej Martiny, spotkałam się z internetową przyjaciółką, pojechałam na ukochany musical... Dziękuję Wam z całego serca za ten rok i mam nadzieję, ze kolejny będzie jeszcze lepszy, chociaż w zasadzie nie musi, bo rokiem 2015 rozpoczęłam zupełnie nowy rozdział. I chcę, aby ta przygoda dalej trwała. Dziękuję raz jeszcze za wszystko.
Całuję Was mocno
i życzę Szczęśliwego Nowego Roku
oraz upojnego Sylwestra! ^^
Mrs.Blanco



środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 34/ Mów mi teściu!



Ten i nadchodzący rozdział są dla mnie niesamowicie ważne.
Nadchodzi te chwila, na którą czekają wszyscy czytelnicy
od początku istnienia bloga.
Chciałabym w tym miejscu podziękować Wam wszystkim.
Jesteście niesamowici, i uwierzcie, bez Was ten blog by nie istniał.
Rozdział dedykuję Pauli Blanco za ogromną pomoc graficzną,
ale jest też jeszcze jedna osoba, która zasługuje na tę dedykację.
Nie będę tutaj pisać jej nazwy, gdyż ona z pewnością będzie wiedziała,
że chodzi właśnie o Nią. Dziękuję Ci Księżniczko, za wszystko.
Że jesteś, że wspierasz mnie. Bez Ciebie nie dałabym rady.
Ten rozdział jest dla Ciebie. 
Bo w zasadzie Ty dajesz mi największą motywację do pisania.
Po prostu Ci dziękuję.
Strasznie za Tobą tęsknię, ale już niedługo.
Mocno całuję, i zapraszam do długo wyczekiwanej lektury.



Martina

To już dziś. Moje urodziny. Te wyjątkowe i jedyne, osiemnaste urodziny. Czekałam na nie całe życie, żyjąc jeszcze w świadomości, że to German jest moim ojcem. Nie pozwalał mi dosłownie na nic, a więc tylko odliczałam do tego pięknego 21 marca, abym mogła wreszcie decydować sama o swoim życiu. Ugh, Martina. Miałaś o tym zapomnieć. Ale to tak, jakbym miała wymazać z pamięci wszystkie moje wspomnienia; całe życie. Musiałabym zapomnieć o Cande, Albie, Lodo, Mechi, o chłopakach i o… O Jorge. No właśnie, Jorge. Od czasu wypadku się nie odezwał. Po prostu zniknął. Jednak nie chcę się nim przejmować. Muszę dzisiejszy dzień jak najlepiej wykorzystać, bo osiemnastka jest tylko raz w życiu.
Wstałam z łóżka i moim oczom ukazał się ogromny bukiet różowych róż, które były trzymane przez równie wielkiego, białego misia, który ubrany był w jedną z koszul Jorge. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc to. Wzięłam maskotkę i przytuliłam ją mocno do siebie. Do mojego nosa dotarł silny zapach perfum Blanco.
- Czyli jednak nie zapomniał – szepnęłam do siebie szczęśliwa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8:27. Miałam więc sporo czasu, aby przygotować się na ten wyjątkowy dzień. Niezależnie gdzie aktualnie przebywa Jorge, mam go ochotę mocno przytulić. Jest niesamowity. I to właśnie dziś, gdy wkraczam w dorosłość, oficjalnie zakończę tę niepewność między nami, tym samym powiem mu co naprawdę do niego czuję. Te dwa magiczne słowa, którymi nie obdarzyłam jeszcze żadnego chłopaka (nie licząc mojego brata oczywiście) popłyną dziś z moich ust. Kocham go, i chcę, aby nareszcie się o tym dowiedział.
Wzięłam długą kąpiel, rozkoszując się zapachem owocowego płynu do kąpieli. Włosy umyłam limonkowym szamponem, po czym wysuszyłam je i zrobiłam delikatne fale. Przeszłam do makijażu. Chciałam być delikatna, ale i subtelna. Nałożyłam podkład i delikatnie go przypudrowałam. Dodałam złoty cień na powieki oraz trochę brzoskwiniowego różu na policzki. Ulubioną mascarą podkreśliłam także rzęsy. Całość dopełniłam ukochaną różową szminką. Paznokcie pozostały takie jak były, czyli z frenchem. Wróciłam do pokoju w puchatym szlafroku i zaczęłam przeglądać szafę.  W końcu zdecydowałam się na tiulową spódniczkę i koronkową bluzkę. Do tego dobrałam beżowe koturny i odpowiednią biżuterię. Byłam gotowa.
Zeszłam na dół w celu zrobienia sobie śniadania. A tu proszę, kolejna niespodzianka. Na stole stały już moje ulubione naleśniki z bitą śmietaną i owocami. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam przy stole. Popijając sokiem pomarańczowym, powoli konsumowałam posiłek. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.


Lodovica

- Myślisz, że wszystko się uda? – zestresowana zapytałam Domingueza, który od niedawna zresztą stał się częścią naszej paczki. 
- Na pewno, Lodo wyluzuj. – zaśmiał się ze mnie. Pff, wszyscy są tacy wyluzowani, tylko ja przeżywam. A przecież musi wyjść idealnie, no musi! Spojrzałam na Mechi.
- Gdzie jest Hana? – wystraszyłam się – przecież tylko ona ogarnia ten balon, my nie damy rady! – załamana usiadłam na trawie.
- Comello, przywołuję cię do porządku! – oznajmiła wyraźnie wkurzona moim zachowaniem Alba – wszystko się uda, a ty się ogarnij, bo tylko wszystkich stresujesz. I zamiast tak siedzieć pomogłabyś nam. Sami tego przyjęcia nie ogarniemy. – rzuciła i wróciła do wieszania kolorowych ozdób. W sumie mają rację. Wstałam szybko z ziemi i wzięłam wszystkie prezenty, po czym zaczęłam je pakować.
- Pomóc może? – zapytał Diego. Spojrzałam na niego.
- Słuchaj no. Może i się zmieniłeś, ale ja nadal mam do ciebie dystans. Poza tym, mam wspaniałego chłopaka, także jakby no – odsunęłam go od siebie – przestrzeń osobista tak zwana. – brunet popatrzył na mnie rozbawiony.
- Spokojnie Comello. – odparł.
- Po nazwisku to w sądzie, Dominguez. – syknęłam.
- Ona zawsze taka jest? – spytał Candelarii, myśląc, że nie słyszę. Westchnęłam pod nosem.
- Nie, tylko kiedy się denerwuje. A ona ma chyba największego jobla na punkcie Jortini, więc przestanie jak już będą razem. – wytłumaczyła.
- Bez przesady Cande. – powiedziałam wiążąc wstążkę na różowym pudełku z biografią Seleny Gomez w środku. Podobno ktoś kupił bilety na jej koncert. Z tego co kojarzę to Mechi, ale nie jestem pewna. Jej rodzice też wiedzą o tym przyjęciu. Mają przyjść tylko na początek, a później się zmyją.
Muszę przyznać, że Mariana i Alejandro to naprawdę wspaniali ludzie, jak i rodzice. Dają Tini swobodę życia, ale też pamiętają o tym, że to ich córka i starają się, aby wychować ją jak najlepiej, mimo tego, że nie znają się za długo. Cieszę się niezmiernie, że do nich wróciła. Widzę teraz, że jest naprawdę szczęśliwa. Złapała genialny kontakt z tatą, a mamę traktuje jak najlepszą przyjaciółkę. Bardzo jej tego zazdroszczę. Moja jest niestety strasznie daleko, we Włoszech. Bardzo za nią tęsknię, ale już niedługo się zobaczymy. Mam jej tyle do opowiedzenia… Dobrze, że mam przy sobie chociaż Tomasa. Niesamowicie go kocham i naprawdę nie mam pojęcia co bym bez niego zrobiła. Mam nadzieję, że będę z nim już na zawsze. Wiążę z nim resztę swojego życia i przyszłość. Chciałabym być jego żoną, zamieszkać w ślicznym niewielkim domku, z gromadką dzieci i pieskiem herbacianej maści. Ale to tylko marzenia. Jednak jak mawiam, wszystko jest możliwe, prawda?


Jorge

- Myślałam, że już zupełnie o mnie zapomniałeś.
szepnęła wtulając się w moje ciało.
- O Tobie? Zwariowałaś. – zaśmiałem się cicho całując ją we włosy.
- Strasznie za Tobą tęskniłam. – wyszeptała w moją koszulę.
- Ja za Tobą też. – odparłem.
- Jorge, zięciu! – do kuchni wszedł jej tata.
- Dzień dobry panie Stoessel. – powiedziałem.
- Oh Jorge, mów mi teściu. – oznajmił z uśmiechem.
- Tato, przestań. – zaśmiała się, starając ukryć rumieńce.
- Już mi porywasz moją księżniczkę? – zapytał obejmując ją.
- Naszą księżniczkę, panie Stoessel, naszą. – uśmiechnąłem się. Widziałem jak Tini przygryza wargę. On i ja mamy genialny kontakt, o którym może pomarzyć każdy facet. Jeszcze nie jesteśmy razem, a on już mówi do mnie zięciu. Jednak najbardziej cieszy mnie fakt, że jestem zaakceptowany przez jej rodzinę.
Przyszli w zasadzie wszyscy: Francisco, pani Mariana no i pan Alejandro. Wszyscy złożyli jej życzenia. Patrzyłem na nich z uśmiechem.
- Dobra, teraz możesz ją porywać, masz zezwolenie ojca. – odparł tata Tini.
- Chwila, o co chodzi? – zapytała zdezorientowana Martina, którą prowadziłem do wyjścia – do zobaczenia – dodałem i oboje wyszliśmy z posiadłości Stoessel.
Gdy tylko z pola widzenia zniknęli wszyscy domownicy, pocałowałem czule Tini. Brakowało mi tego. Brakowało mi jej. Jej uśmiechu, głosu, dotyku, jej całej. Poczułem jak się uśmiecha i splata dłonie za moją szyją. Po chwili odsunęła się ode mnie i spojrzała głęboko w oczy. Dojrzałem w nich małe kropelki.
- Co się dzieje? – zapytałem zmartwiony.
- Nic. – powiedziała spuszczając wzrok.
- Widzę. – dodałem. Spojrzała na mnie.
- Bo zdałam sobie właśnie sprawę… że… Po prostu… Jesteś tym jedynym. – powiedziała ledwo słyszalnie. Głośniejsze było nawet bicie jej serca. Uśmiechnąłem się delikatnie i oparłem swoje czoło o jej, zamykając oczy.
- To gdzie idziemy? – zapytała po chwili, gdy byliśmy już w drodze na polanę.
- Zobaczysz. – zaśmiałem się.
- Jorge powiedz mi. – poprosiła już nieco zła.
- Przestań, złość piękności szkodzi. – odparłem z lekkim uśmiechem.
- Nie baw się w Diego. – syknęła.
- Właśnie, Dominguez. – mruknąłem – nie podoba mi się, że nagle tak się zaprzyjaźniliście. On na pewno coś kombinuje. – ostrzegłem ją.
- Nawet jeśli – powiedziała – to Tobie nic do tego. – rzuciła i wyprzedziła mnie.



Martina

- Błagam Cię, powiedz, że już jesteśmy blisko. Jorge, nogi mi odpadają. – marudziłam. Idziemy już dobrą godzinę, a ja nie dość, że nie wiem o co chodzi, to jestem już naprawdę zmęczona.
- W zasadzie to już prawie jesteśmy. – oznajmił zakrywając mi oczy.
- Hej hej, Blanco, co Ty robisz? – zapytałam zdezorientowana. Czułam jak obraca mnie w jakąś stronę, jednak nic nie widziałam. Po chwili wziął rękę.





Zaniemówiłam. Przed nami stał ogromny balon wypełniony gorącym powietrzem. Spojrzałam na chłopaka, który stał z kolejnym bukietem kwiatów.
- Sto lat księżniczko. – powiedział i przytulił mnie. W zasadzie z tamtego momentu nie pamiętam za wiele. Byłam w takim szoku, że jedyne co kojarzę, to moje łzy i jego słowa.
- I my będziemy tym lecieć? – zapytałam. Jorge pokiwał głową – a umiesz tym sterować? – zadałam kolejne pytanie.
- Gdybym nie umiał, to chyba bym tego nie zorganizował, prawda? – zaśmiał się – to co? Lecimy? – spytał.
- Lecimy. – pokiwałam głową podekscytowana. Szeroko się uśmiechając wziął mnie na ręce, pomagając wejść do kosza balonu. Zauważyłam tam również koc i gitarę, co w zasadzie oznacza, że ma dla mnie jeszcze więcej niespodzianek.
- Gotowa? – zapytał.
- Z Tobą zawsze. – szepnęłam z uśmiechem. Po chwili poczułam przyjemne uczucie w brzuchu, co oznaczało, że powoli wznosimy się w górę.




- Napisałem dla Ciebie piosenkę. – powiedział nagle, gdy byliśmy już dość wysoko. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dla mnie? – zapytałam. Pokiwał głową biorąc gitarę – zaśpiewaj mi. – poprosiłam. Spojrzał na mnie z tym swoim szarmanckim uśmiechem, a już po chwili z jego ust wypłynęły słowa utworu.
- Miłość wisi w powietrzu, więc zbliż się do mnie. Stawiasz na to co czuję.
Miłość wisi w powietrzu, zaufaj mi. Zaraz zobaczysz, że czas nie istnieje.
Tylko przeznaczenie, które połączyło nas, na zawsze.
– słuchałam z uwagą nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Po chwili skończył, a ja od razu zamknęłam odległość między nami pocałunkiem.
- Dziękuję. – szepnęłam – jesteś niesamowity.
- I tylko Twój. – powiedział równie cicho. Spojrzałam na niego i po chwili wtuliłam się w jego ciało, ukrywając przed nim moje rumieńce.
- Zobacz. – poprosił, a ja ponownie przeniosłam wzrok na niego. – nie ma silnika, unosi nas powietrze. I tak się właśnie czuję, gdy o Tobie myślę. – uśmiechnęłam się i ponownie delikatnie go pocałowałam.



Leżeliśmy na trawie. W zasadzie już dość dawno wylądowaliśmy. Byłam wtulona w niego. Czułam, że mam przy sobie cały mój świat. Ta chwila była zupełnie wyjątkowa. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i snuliśmy plany na życie. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku powiedziałby z pewnością, że jesteśmy parą i to z wieloletnim stażem.
- Umówisz się ze mną? – zapytał nagle obejmując mnie - Ale teraz naprawdę. Zupełnie oficjalnie, bez naszych domysłów. Pójdziesz ze mną na randkę? – Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę.
- Tak. – szepnęłam szczęśliwa. Uśmiechnął się szeroko i mocniej przytulił, całując w czoło.






♥♥♥

No i oto przed państwem rozdział 34. Jest zimno, ciemno i późno. Pozdrawiam nocne marki, mamy 2:35. Chciałabym szczerze mówiąc zakończyć ów wątek jeszcze w tym roku, także postaram się napisać jutro 35 i wstawić w Sylwestra :). Co za tym idzie, nie ma szantażyku! :) Jednak nie pogardzę jakimiś komentarzami, bo jednak one dają mi największego kopa do dalszego pisania - chociaż osoba, o której wspomniałam na początku również. Raz jeszcze dziękuję Słońce. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. Strasznie Cię kocham, wiesz? :( I niesamowicie za Tobą tęsknię. Ale już niedługo ♥.
Mimo, że w zasadzie jest już po świętach, to pragnę Wam życzyć wesołych świąt...? No nie ważne, haha :D
W ogóle! BARDZO WAŻNE, PROSZĘ O PRZECZYTANIE! Niedawno stuknęło mi 100.000 wyświetleń! Dla mnie jest to coś niesamowitego i jestem naprawdę w szoku. Jesteście niesamowici, dziękuję! Chciałabym Wam jakoś podziękować, więc piszcie, czy chcielibyście jakiś konkurs bądź coś w ten deseń, może i z prawdziwymi nagrodami ^^ Zobaczy się jakie będzie zainteresowanie. No i oczywiście zadanie ;3.
Dobrze moi drodzy, będę się żegnać, gdyż nieźle wymarzłam. Za oknem w końcu -5 :')

Dobranoc Aniołki
Besos
Mrs.Blanco



Chat~!~