poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 15/ Nowa paczka.

♥♥♥

Martina

Kiedy rano się obudziłam, na stoliku stało śniadanie. Świeże pieczywo i coś, co mnie lekko roześmiało. Parówkowe serce, a w nim jajko. Smaczne, nawet bardzo. Do tego szklanka soku pomarańczowego i miseczka świeżych owoców. Na tacy leżała jeszcze mała karteczka:
"Przepraszam, ale musiałem na chwilę wyjść. Niedługo wrócę. 
                                                                                          Jorge :) "


Nie pozostało mi nic innego jak poczekać. Ubrałam się, a że nie przychodził już dość długo postanowiłam w tempie błyskawicznym wyskoczyć do sklepu obok. Kupiłam potrzebne składniki i upiekłam muffinki czekoladowe. Potem zrobiłam krem i ozdobiłam je malinami. Nie ukrywam, że trochę pobrudziłam się kremem, więc poszłam się czym prędzej przebrać w ładną, białą bluzkę w kwiaty i szorty w niebieskie wzorki. Do tego czarne sandały-japonki. Oczywiście włosy związałam w koński ogon i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Dziś jest wyjątkowo gorąco. Założyłam jeszcze zegarek, kolorowe kolczyki i bransoletkę i naszyjnik od Jorge.
Oczywiście zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam torebkę, bo już miałam wychodzić, a wtedy zjawił się Jorge.
- Dzień dobry! - uśmiechnął się.
- Cześć. - przytulas przyjacielski oczywiście musiał być.
- Co tak pachnie? - zapytał.
- Zajrzyj do kuchni.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a następnie skierował się do pomieszczenia, które mu wskazałam.
- Nie musiałaś, naprawdę! - przytulił mnie raz jeszcze.
- Cieszę się, że lubisz.
- UWIELBIAM!

Porozmawialiśmy trochę i pojedliśmy muffinki. Niedługo później stwierdziłam, że już pora iść.
- Jorge, minęła 12. Pójdę już. Muszę coś przywieźć starszemu bratu...
- Na pewno nie chcesz, żebym poszedł z tobą? - ta jego troska...
- Nie, dzięki. - uśmiechnęłam się - to jednak nie to co babskie zakupy. - otwierałam w tym samym czasie drzwi.
- Czy ktoś tu mówił o babskich zakupach?

Mechi

Dziewczyna stała nadal zaszokowana całą sytuacją.
- Jorge uszczypnij mnie. - powiedziała.
- Nie będę ci robił krzywdy, bo nie ma po co!
- Dziewczyno, uspokój się. Jesteśmy zwykłymi dziewczynami!
- Aha, i jesteście aktorkami, niektóre jeszcze piosenkarkami i modelkami.
- Może za chwilę się ocknie.
- Niespodzianka... - szepnął jej do ucha Jorge. Oj, coś się kroi.
Po chwili ślicznotka (bo jak na razie nie znam jej imienia, a urodę ma... no jest śliczna), rzuciła się na szyję naszemu przyjacielowi. On także ją objął, widać było tę więź między nimi. 
Spotkał się dziś z nami i porozmawiał o tym, że jest ktoś na komu mu straszliwie zależy i na każdym kroku stara się, aby czuła się u niego jak najlepiej. Powiedział, że wziął ją do siebie, kiedy jej byłe przyjaciółki oznajmiły jej, że to koniec ich przyjaźni. Były zazdrosne. Opowiadał też, że wiele razy znaleźli się w  takiej sytuacji, kiedy miał ochotę ją pocałować, jednak nie robił tego (jak na razie...).
- To co, gotowa? - powiedziała Lodo.
- Chyba tak... - powiedziała uradowana. 
Wychodząc pocałowała jeszcze Jorge w policzek. A on zaczerwienił się jak burak. To takie słodkie... ♥


Alba

- Proponuję najpierw dokładniej się poznać. - zaproponowałam. - To jest Mechi,
 Lodo, Cande i ja, Alba. A ty jesteś...
- Martina. Dla przyjaciół Tini lub Tinita. - powiedziała już bez skrępowania z uśmiechem od ucha do ucha.
- Może najpierw zaliczymy jakąś kawiarnię? - zaproponowała tym razem Candelaria.
- Zgoda! - krzyknęłyśmy wszystkie.
Po chwili zamówienie było już złożone. Czekałyśmy na nasze cappucina. 




Po wyjściu z kawiarni czułyśmy się jakbyśmy się znały całe lata.
- Patrzcie, budka na zdjęcia! - krzyknęła Mechi. - idziemy?
Nie trzeba było długo czekać, bo już po chwili wyjechała taśma z masą fotek, z których potem miałyśmy taki ubaw, że rozbolały nas brzuchy. 


Chwilę później byłyśmy pod galerią.
Rozpoczął się nasz szał zakupowy.





Lodovica


- Zobaczcie jaka cudowna sukienka! - krzyknęła Tini.
I rzeczywiście tak było. Tak naprawdę, był to cały zestaw.
Sukienka, buty i torebka oraz biżuteria.
- Ty na pewno będziesz ładniej w niej wyglądać niż dziewczyna na wystawie.
- Jorge na 100 procent się spodoba. Gwarantuję ci to. - powiedziała Mechi.
- Słucham?! - zapytała lekko wzburzona Martina.
- Myślisz, że tego nie widać? - zaśmiała się Alba.
- Przecież widać, że między wami jest chemia... - stwierdziłam.
Potencjalna właścicielka sukienki lekko się zarumieniła.
Po chwili wszystkie weszłyśmy do sklepu i czekałyśmy z napięciem, aż Tinita pokaże się w pastelowej sukience. Po chwili wyszła.
- I jak wyglądam? - zapytała.
- Jak milion dolców! - krzyknęła Candelaria.
- Musisz ją kupić! - powiedziałam.
- Ale... cena jest jak dla mnie lekko za wysoka. - posmutniała.
- W takim razie my ci ją kupimy! - powiedziała Mechi.


Candelaria

Martina dziękowała nam tyle razy, że nie można było zliczyć. Oprócz tego oczywiście kupiłyśmy dużo innych rzeczy, ale to był główny cel. Kiedy stwierdziłyśmy, że już mamy dość, poszłyśmy na obiad. 
Czekając na zamówienie non stop rozmawiałyśmy.
- Masz śliczny naszyjnik. - stwierdziła Mechi do Martiny.
- Dziękuję. Dostałam go niedawno.
- Hm... Niech zgadnę. Od... - powiedziałam
- Jorge! - krzyknęły dziewczyny.
- I co z tego? - szatynka ponownie się zarumieniła.
- Dziewczyno, to jest przeznaczenie, rozumiesz? - próbowałyśmy jej to wytłumaczyć.
- Jedna piosenka nic nie znaczy. 
- Piosenka? Macie wspólną piosenkę?! - Alba...
- Zaśpiewaj! - namawiałyśmy ją, aż w końcu się zgodziła.
- "Tyle czasu chodząc z tobą.
Pamiętam dzień w którym cię poznałam.
Miłość we mnie urodziła się
Twój uśmiech mnie nauczył
Że za chmurami zawsze będzie słonce.
Zdradzę tobie że bez ciebie nie mogę żyć.
Światłem na drodze jesteś dla mnie.
Odkąd moja dusza cię zobaczyła.
Twoja słodycz mnie opakowała.
Kiedy jestem z tobą zatrzymuje się zegar.
Czujemy to oboje, serce nam to mówi
i ucho słyszy delikatny nasz szept. 

Chcę patrzeć na ciebie
Chcę śnić o tobie
Przeżyć z tobą każdą chwilę
Chcę cię przytulić
Chcę cię pocałować
Chcę cię mieć blisko mnie.
Przecież miłość jest tym co czuję.
Jesteś wszystkim dla mnie.


Chcę patrzeć na ciebie
Chcę śnić o tobie
Przeżyć z tobą każdą chwilę
Chcę cię przytulić
Chcę cię pocałować
Chcę cię mieć blisko mnie.
Jesteś tym czego potrzebuję.
Przecież to co czuje to 
miłość...


Nawet nie zauważyłyśmy, jaki tłum zebrał się wokół nas. Martinę obudziły dopiero brawa.
- Jest przepiękna! - stwierdziłyśmy jednogłośnie.
- Wiecie co, cieszę się że was poznałam. 
- Nie przesadzaj... - powiedziała Lodo.
- Teraz nareszcie mamy komplet! - Alba jak zwykle nie dokończyła.
- Komplet czego? - zapytała Tini.
- Od dziś jesteś w naszej paczce!

Była w siódmym niebie.


♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

I jak? Poniedziałek,  a tu rozdział!
Długi i ciekawy mam nadzieję. Czekam na Wasze opinie w komentarzach.
UWAGA! Oto ostatnia statystyka weekendowa, za którą Wam meeeega dziękuję ♥

SOBOTA - 121
NIEDZIELA - 248
PONIEDZIAŁEK - 80 

DZIĘKI!


Mrs.Blanco


PS. Przez przypadek na kliszy dodałam zdjęcie Angie. SORY!

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 14/ Wieczór... prawie idealny.

♥♥♥

Martina

Powoli dochodziła godzina kolacji. Byłam bardzo podekscytowana, ponieważ ma to być bardzo droga restauracja. Ale, co ja na siebie włożę! Stwierdziłam, że ani jeden z zestawów na wyjątkowe okazje które zabrałam nie nadają się na... Dopiero teraz zdałam sobie sprawę. Czy to jest... randka?! 
Byłam jeszcze bardziej podekscytowana, ale może też lekko zdenerwowana. Nie, nie... to tylko zwykła kolacja. Z Jorge Blanco. Aktorem o nieziemskim głosie, wyjątkowym stylem tańca, świetnym stylem ubierania i... Urodzie z kosmosu... Takim przystojnym, że... awwww.... A może ja bym chciała żeby to była randka? No cóż, mam jeszcze dość czasu aby skoczyć do sklepu. To też zrobiłam, a przy okazji odwiedziłam fryzjera i kosmetyczkę, ponieważ nie jestem tak zdolna jak one. Kiedy wróciłam miałam pół godziny. Ubrałam się i spojrzałam na siebie w lustrze i powiedziałam:
" No. Teraz już jesteś gotowa Tinito. Jesteś ładna, myślę że fajna, teraz brakuje ci już tylko... chłopaka. Szkoda, że tacy nie spadają z nieba"... 
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Możemy już jechać? Jesteś gotowa? - wszedł i...

Jorge

Patrzyłem na nią jak na anioła. Jej cudowne usta lekko się uśmiechnęły. Wiedziałem, że jest piękna, ale dopiero teraz to zrozumiałem w 101 procentach. Muszę zrobić wszystko, żeby ten wieczór zapamiętała do końca życia. 
Martina była ubrana w prześliczną beżową sukienkę, która pokazywała jej piękne nogi. Do tego te buty... Błyszczące szpilki, idealnie komponowały się z sukienką. Torebka choć mała, urocza. Fryzura i makijaż mówiły same za siebie. Oprócz tego perłowa bransoletka, kolczyki z tego samego tworzywa. Wisienka na torcie, czyli pierścionek. To zapewne ten, który ma po mamie. Brakowało jej tylko naszyjnika. Przypomniałem sobie, że w tym samym pokoju  w szufladzie mam schowany piękny wisiorek. 




- Martina, mam coś dla ciebie...
- Co? Ale... nie trzeba było.
- Przestań. - w tym samym momencie założyłem jej naszyjnik.
- Jorge, ja nie mogę tego przyjąć! Na pewno wydałeś na to fortunę!
- Nawet jak będziemy strasznie daleko od siebie, pamiętaj o mnie.
- Nigdy o tobie nie zapomnę.
- Ale skąd wiesz? W życiu nie będzie miejsca dla kogoś takiego jak ja.
- U mnie zawsze będzie miejsce dla ciebie. Zrobiłeś tyle dla mnie, a ja... - nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Zmieniłaś moje życie.
- Czy ty mówisz
- Ja nigdy nie kłamię. 


Martina

To mnie dzisiaj Jorge zdziwił. Boże, ja nie chcę stąd wyjeżdżać! Mam złote serce od samego Jorge Blanco. Od człowieka, od którego nauczyłam się tak wiele. 
- Gotowa na kolację?
- Z tobą? Zawsze. - otworzył mi w tym samym momencie drzwi.
A na dworze stała... Biała dorożka ozdobiona kwiatami. Prowadziły ją oczywiście konie. 
Było romantycznie, żeby nie powiedzieć że bardzo.
- To co, kierunek restauracja?
- Oczywiście - zaśmiałam się.

Po chwili byliśmy na miejscu. Zajęliśmy stolik. Byłam  w szoku, że mojego "partnera" nie napadł jeszcze tłum fanów.
- To jedyne miejsce, gdzie mogę normalnie zjeść. Rzadko kiedy podpisuję tu autografy. - chyba czyta mi w myślach...
Wieczór był idealny gdyby nie to, że po chwili pojawił się...


Diego

- No proszę, proszę, kogo ja widzę! - skierowałem się do kuzyna, który jak widać miał randkę z NIĄ.
- Nie no, serio?! Dlaczego musisz się pojawiać wtedy, kiedy chcielibyśmy być sami?! - uwielbiam kiedy się złości.
- Jorge, spokojnie... - ślicznotka próbowała go uspokoić. Nie znam jej tak dobrze, ale teraz wyglądała wyjątkowo pięknie. 
Oddaliliśmy się na chwilę, bo Jorge tego chciał. 
- I co ty robisz? - zapytał
- Ja? Odbijam ci dziewczynę.
- To nie jest moja dziewczyna. 
- Jak na razie... - zaśmiałem się.
- Mną przynajmniej się dziewczyny interesują.

Nie no, teraz to grubo przysadził i nie wytrzymałem. Tak, trochę się potłukliśmy, ale mogło być gorzej. Tylko lekko krwawi mu brew. 


Martina

Kiedy zobaczyłam, że się biją przybiegłam najszybciej jak się da. 
- Diego, co ty wyprawiasz!
- Ja tylko sprawdzam wytrzymałość twojego kolegi. Ciekawe czy ty jesteś tak wytrzymała nerwowo.
- Od niej się odczep! Niczego ci nie zrobiła! Jak chcesz się na kimś wyżyć to na mnie, ale nie na niej.
Byłam w szoku. Bronił mnie jak lew.
- Boże, Jorge, co ci się stało? - zobaczyłam rozciętą brew.
- To tylko lekka ranka...
- Żartujesz sobie? Chodźmy stąd. A jeżeli jeszcze raz spotkam cię, to nie ręczę za siebie.

Kiedy już byliśmy z powrotem w domu Jorge opatrzyłam mu ranę.
- Dziękuję. - powiedział.
Pokiwałam głową i pogłaskałam go po policzku. 
- Jeżeli się nie obrazisz, jutro chciałabym iść na zakupy. Jednak jestem dziewczyną, co nie?
- Ale tak sama?
- Chyba niestety tak, bo ty mówiłeś, że jutro jesteś zajęty.
- Dobra, ale teraz idźmy już spać. Już późno. 
- Dobranoc.
Rozeszliśmy się w dwie różne strony. Ja jednak zatrzymałam się jeszcze i spojrzałam na niego. Zostały już tylko cztery dni...

☻☻☻☻☻☻
No, obiecałam i jest!
Do jutra!
Oczekuję na komentarze odnośnie fioletowego rejestru!

Mrs. Blanco 

Rozdział 13/ Pragnienie miłości.

♥♥♥

Jorge

Nie ukrywam, że po małej sprzeczce z Diego wyrzuciłem go z domu, ale to chyba nawet lepiej. Teraz przynajmniej miałem czas dla Martiny, której został już tylko tydzień pobytu w Argentynie.
- No więc, na czym skończyliśmy naszą rozmowę? - zapytałem z uśmiechem.
- Chyba na tym... - po raz drugi otrzymałem buziaka w policzek.
- Dobra, teraz pora na prezent ode mnie... - przybliżyłem się i już chciałem ją pocałować, ale oczywiście znowu coś musiało nam przeszkodzić...
- Czujesz ten dym? - zapytałem.
- O nie, to nasz obiad! - krzyknęła, po czym pobiegła do kuchni.
- Martina nie idź tam, pewnie jest pełno dymu! Zaraz otworzę okno z drugiej strony.
Ale było już za późno. Usłyszałem tylko kaszel i wołanie
- Jorge, proszę, przyjdź... Błagam... Pomóż mi! - nie zwlekałem. Dla niej wszystko. 
Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Trzymałem ją na rękach, jak panią młodą. To był idealny moment na pocałunek, ale nie chciałem, żeby było jej niewygodnie.
- No to z obiadu nici... - powiedziała.
- A może jednak nie?
- Co chcesz zrobić?
- Zapraszam cię, ale na kolację. Pójdziemy do mojej ulubionej restauracji.
- A teraz, co zrobimy? - zapytała podekscytowana moją propozycją.
- Porozmawiamy.
- A o czym?
- O wszystkim, ale przede wszystkim o tym, kim jesteśmy...

Martina

Byłam zszokowana jego propozycją, nie sądziłam, że aktor taki jak on może się interesować mną, moim życiem i moją historią.
- Dobra... Nie chce, żeby wyglądało to jak na przesłuchaniu. Po prostu wydaje mi się, że jesteśmy już na etapie, gdzie taka rozmowa jest nam potrzebna. - złapał moją rękę i przyłożył do siebie.
- Tak... Może i masz rację. Jesteśmy już tak... blisko siebie, ale nadal wiemy o sobie tyle co nic. - odpowiedziałam lekko zarumieniona.
- Więc, może ja rozpocznę. - powiedział, co mi było na rękę, ponieważ znając mnie to będzie mi ciężko.
Nim zebrałam myśli, Jorge przyniósł album.
Pisało na nim "Dla ukochanego synka, Jorgusia".
- Jorgusia, ile miałeś lat kiedy go dostałeś?
- Myślę, że około... pięciu? - zaśmiał się.
- No dobrze. Więc urodziny mam w grudniu i jak wiesz mam dziewiętnaście lat, ale rocznikowo. Skończę w grudniu. - kontynuował.
- A twoja rodzina? Mieszkają gdzieś na terenie Buenos Aires? - zapytałam, ale powoli, bo długo o nich nie wspominał i nie chciałam go zranić.
- Nie. Mieszkają w Meksyku, czyli tam, skąd pochodzę. Musiałem wyjechać do Argentyny, ze względu na pracę. Widujemy się, niestety rzadko. Czasami nawet na święta do siebie nie przyjeżdżamy.Ostatnią Wigilię spędziłem sam, bo rodzina nie mogła przyjechać. Mam braci i małego siostrzeńca. Wiele razy po internecie chodziły plotki, że to mój syn, ale to nie prawda. Jestem za młody na to, aby zostać ojcem. Ale najpierw muszę założyć dużą, kochającą się rodzinę, albo chociaż znaleźć dziewczynę jak na początek.
- Wow, masz niezłe plany na życie. - powiedziałam z podziwem.
- Kilka miesięcy temu zerwałem ze Stephie Camareną. Słyszałaś na pewno o naszym związku, prawda? - zapytał, a ja zamarłam.
- Byłem z nią dosyć długo, żeby nie powiedzieć że za długo. Tak naprawdę, to... było przelotne zauroczenie. Nigdy jej nie pokochałem tak naprawdę. Ciągle siedzieliśmy na kanapie, rzadko kiedy gdzieś wychodziliśmy. - zakończył.
- Poza tym, moje życie uważam, że jest świetne. Robię to co kocham, śpiewam, gram. Dzieciństwo miałem wesołe, było świetnie. - zakończył swoją historię.

Jorge

- Dobrze. Jesteś gotowa? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedziała i rozpoczęła.
- Moje dzieciństwo nie było tak kolorowe jak twoje. Moja mama była słynną piosenkarkę. Miała na imię Maria. Kiedy miałam pięć lat... zginęła w katastrofie samolotowej. Potem mój ojciec, German, inżynier wywoził mnie z kraju do kraju. Nigdy nie byłam w żadnym na stałe. Obwiniał o to moją ciocię i babcię. Teraz dopiero mieszkam w Madrycie. Przez długi czas nie pozwalał mi na muzykę, dopiero nie dawno lekko przymrużył na to oko, ale nadal chyba nie jest do końca za. - rozpłakała się. I wcale się jej nie dziwię. Nawet teraz, jest nadal zależna od ojca. Przytuliłem ją i powiedziałem.
- Gdyby cokolwiek się działo, pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. - w myślach miałem jeszcze słowa "bo jesteś dla mnie wszystkim i tylko ciebie teraz kocham".
- I ciekawostka, która zapewne spowoduje u ciebie śmiech. Nigdy nie miałam chłopaka i nigdy się nie całowałam. 
- Co w tym śmiesznego? Po prostu nie spotkałaś jeszcze tego jedynego. - uśmiechnąłem się, ale moje myśli krążyły wokół "chciałbym nim zostać".

Po tej rozmowie zrozumiałem, że ten miesiąc w Argentynie był dla niej czymś wielkim i wyjątkowym.
I wtedy w głowie narodził mi się plan. Plan, który spowoduje, że wreszcie będzie się dobrze czuła.

♥♥♥
Ajajaj.... dzisiaj opublikuję jeszcze jeden rozdział z ich kolacji. 
Ten był długi i mam nadzieję, że się podobał.
Zostały około trzy rozdziały do powrotu do Argentyny.
Myślę o tym, czy nie zgłosić się do Fioletowego Rejestru. Co o tym sądzicie?
Każdy komentarz bardzo mnie motywuje. A im więcej komentarzy, tym więcej rozdziałów!
Mrs. Blanco

Chat~!~