♥♥♥
Jorge
Nie ukrywam, że po małej sprzeczce z Diego wyrzuciłem go z domu, ale to chyba nawet lepiej. Teraz przynajmniej miałem czas dla Martiny, której został już tylko tydzień pobytu w Argentynie.
- No więc, na czym skończyliśmy naszą rozmowę? - zapytałem z uśmiechem.
- Chyba na tym... - po raz drugi otrzymałem buziaka w policzek.
- Dobra, teraz pora na prezent ode mnie... - przybliżyłem się i już chciałem ją pocałować, ale oczywiście znowu coś musiało nam przeszkodzić...
- Czujesz ten dym? - zapytałem.
- O nie, to nasz obiad! - krzyknęła, po czym pobiegła do kuchni.
- Martina nie idź tam, pewnie jest pełno dymu! Zaraz otworzę okno z drugiej strony.
Ale było już za późno. Usłyszałem tylko kaszel i wołanie
- Jorge, proszę, przyjdź... Błagam... Pomóż mi! - nie zwlekałem. Dla niej wszystko.
Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Trzymałem ją na rękach, jak panią młodą. To był idealny moment na pocałunek, ale nie chciałem, żeby było jej niewygodnie.
- No to z obiadu nici... - powiedziała.
- A może jednak nie?
- Co chcesz zrobić?
- Zapraszam cię, ale na kolację. Pójdziemy do mojej ulubionej restauracji.
- A teraz, co zrobimy? - zapytała podekscytowana moją propozycją.
- Porozmawiamy.
- A o czym?
- O wszystkim, ale przede wszystkim o tym, kim jesteśmy...
Martina
Byłam zszokowana jego propozycją, nie sądziłam, że aktor taki jak on może się interesować mną, moim życiem i moją historią.
- Dobra... Nie chce, żeby wyglądało to jak na przesłuchaniu. Po prostu wydaje mi się, że jesteśmy już na etapie, gdzie taka rozmowa jest nam potrzebna. - złapał moją rękę i przyłożył do siebie.
- Tak... Może i masz rację. Jesteśmy już tak... blisko siebie, ale nadal wiemy o sobie tyle co nic. - odpowiedziałam lekko zarumieniona.
- Więc, może ja rozpocznę. - powiedział, co mi było na rękę, ponieważ znając mnie to będzie mi ciężko.
Nim zebrałam myśli, Jorge przyniósł album.
Pisało na nim "Dla ukochanego synka, Jorgusia".
- Jorgusia, ile miałeś lat kiedy go dostałeś?
- Myślę, że około... pięciu? - zaśmiał się.
- No dobrze. Więc urodziny mam w grudniu i jak wiesz mam dziewiętnaście lat, ale rocznikowo. Skończę w grudniu. - kontynuował.
- A twoja rodzina? Mieszkają gdzieś na terenie Buenos Aires? - zapytałam, ale powoli, bo długo o nich nie wspominał i nie chciałam go zranić.
- Nie. Mieszkają w Meksyku, czyli tam, skąd pochodzę. Musiałem wyjechać do Argentyny, ze względu na pracę. Widujemy się, niestety rzadko. Czasami nawet na święta do siebie nie przyjeżdżamy.Ostatnią Wigilię spędziłem sam, bo rodzina nie mogła przyjechać. Mam braci i małego siostrzeńca. Wiele razy po internecie chodziły plotki, że to mój syn, ale to nie prawda. Jestem za młody na to, aby zostać ojcem. Ale najpierw muszę założyć dużą, kochającą się rodzinę, albo chociaż znaleźć dziewczynę jak na początek.
- Wow, masz niezłe plany na życie. - powiedziałam z podziwem.
- Kilka miesięcy temu zerwałem ze Stephie Camareną. Słyszałaś na pewno o naszym związku, prawda? - zapytał, a ja zamarłam.
- Byłem z nią dosyć długo, żeby nie powiedzieć że za długo. Tak naprawdę, to... było przelotne zauroczenie. Nigdy jej nie pokochałem tak naprawdę. Ciągle siedzieliśmy na kanapie, rzadko kiedy gdzieś wychodziliśmy. - zakończył.
- Poza tym, moje życie uważam, że jest świetne. Robię to co kocham, śpiewam, gram. Dzieciństwo miałem wesołe, było świetnie. - zakończył swoją historię.
- Dobra... Nie chce, żeby wyglądało to jak na przesłuchaniu. Po prostu wydaje mi się, że jesteśmy już na etapie, gdzie taka rozmowa jest nam potrzebna. - złapał moją rękę i przyłożył do siebie.
- Tak... Może i masz rację. Jesteśmy już tak... blisko siebie, ale nadal wiemy o sobie tyle co nic. - odpowiedziałam lekko zarumieniona.
- Więc, może ja rozpocznę. - powiedział, co mi było na rękę, ponieważ znając mnie to będzie mi ciężko.
Nim zebrałam myśli, Jorge przyniósł album.
Pisało na nim "Dla ukochanego synka, Jorgusia".
- Jorgusia, ile miałeś lat kiedy go dostałeś?
- Myślę, że około... pięciu? - zaśmiał się.
- No dobrze. Więc urodziny mam w grudniu i jak wiesz mam dziewiętnaście lat, ale rocznikowo. Skończę w grudniu. - kontynuował.
- A twoja rodzina? Mieszkają gdzieś na terenie Buenos Aires? - zapytałam, ale powoli, bo długo o nich nie wspominał i nie chciałam go zranić.
- Nie. Mieszkają w Meksyku, czyli tam, skąd pochodzę. Musiałem wyjechać do Argentyny, ze względu na pracę. Widujemy się, niestety rzadko. Czasami nawet na święta do siebie nie przyjeżdżamy.Ostatnią Wigilię spędziłem sam, bo rodzina nie mogła przyjechać. Mam braci i małego siostrzeńca. Wiele razy po internecie chodziły plotki, że to mój syn, ale to nie prawda. Jestem za młody na to, aby zostać ojcem. Ale najpierw muszę założyć dużą, kochającą się rodzinę, albo chociaż znaleźć dziewczynę jak na początek.
- Wow, masz niezłe plany na życie. - powiedziałam z podziwem.
- Kilka miesięcy temu zerwałem ze Stephie Camareną. Słyszałaś na pewno o naszym związku, prawda? - zapytał, a ja zamarłam.
- Byłem z nią dosyć długo, żeby nie powiedzieć że za długo. Tak naprawdę, to... było przelotne zauroczenie. Nigdy jej nie pokochałem tak naprawdę. Ciągle siedzieliśmy na kanapie, rzadko kiedy gdzieś wychodziliśmy. - zakończył.
- Poza tym, moje życie uważam, że jest świetne. Robię to co kocham, śpiewam, gram. Dzieciństwo miałem wesołe, było świetnie. - zakończył swoją historię.
Jorge
- Dobrze. Jesteś gotowa? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedziała i rozpoczęła.
- Moje dzieciństwo nie było tak kolorowe jak twoje. Moja mama była słynną piosenkarkę. Miała na imię Maria. Kiedy miałam pięć lat... zginęła w katastrofie samolotowej. Potem mój ojciec, German, inżynier wywoził mnie z kraju do kraju. Nigdy nie byłam w żadnym na stałe. Obwiniał o to moją ciocię i babcię. Teraz dopiero mieszkam w Madrycie. Przez długi czas nie pozwalał mi na muzykę, dopiero nie dawno lekko przymrużył na to oko, ale nadal chyba nie jest do końca za. - rozpłakała się. I wcale się jej nie dziwię. Nawet teraz, jest nadal zależna od ojca. Przytuliłem ją i powiedziałem.
- Gdyby cokolwiek się działo, pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. - w myślach miałem jeszcze słowa "bo jesteś dla mnie wszystkim i tylko ciebie teraz kocham".
- I ciekawostka, która zapewne spowoduje u ciebie śmiech. Nigdy nie miałam chłopaka i nigdy się nie całowałam.
- Co w tym śmiesznego? Po prostu nie spotkałaś jeszcze tego jedynego. - uśmiechnąłem się, ale moje myśli krążyły wokół "chciałbym nim zostać".
Po tej rozmowie zrozumiałem, że ten miesiąc w Argentynie był dla niej czymś wielkim i wyjątkowym.
I wtedy w głowie narodził mi się plan. Plan, który spowoduje, że wreszcie będzie się dobrze czuła.
I wtedy w głowie narodził mi się plan. Plan, który spowoduje, że wreszcie będzie się dobrze czuła.
♥♥♥
Ajajaj.... dzisiaj opublikuję jeszcze jeden rozdział z ich kolacji.
Ten był długi i mam nadzieję, że się podobał.
Zostały około trzy rozdziały do powrotu do Argentyny.
Myślę o tym, czy nie zgłosić się do Fioletowego Rejestru. Co o tym sądzicie?
Każdy komentarz bardzo mnie motywuje. A im więcej komentarzy, tym więcej rozdziałów!
Mrs. Blanco
aw ♥
OdpowiedzUsuń♥ Cieszę się, że ktoś jednak czyta te moje wypociny :*
UsuńDziś kolejny rozdział i mnóstwo niespodzianek ♪
To co ty piszesz, to nie są wypociny tylko romantyczne sprawy, które dzieją się między Jortini!
Usuń:*
UsuńAwww *-* boski ♥.♥
OdpowiedzUsuńSwietnee!! Dzis zaczynam czytac i mam w planie przeczytanie wszystkiego!! ❤❤❤ boskooo
OdpowiedzUsuń-Paulinka01