sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 14/ Wieczór... prawie idealny.

♥♥♥

Martina

Powoli dochodziła godzina kolacji. Byłam bardzo podekscytowana, ponieważ ma to być bardzo droga restauracja. Ale, co ja na siebie włożę! Stwierdziłam, że ani jeden z zestawów na wyjątkowe okazje które zabrałam nie nadają się na... Dopiero teraz zdałam sobie sprawę. Czy to jest... randka?! 
Byłam jeszcze bardziej podekscytowana, ale może też lekko zdenerwowana. Nie, nie... to tylko zwykła kolacja. Z Jorge Blanco. Aktorem o nieziemskim głosie, wyjątkowym stylem tańca, świetnym stylem ubierania i... Urodzie z kosmosu... Takim przystojnym, że... awwww.... A może ja bym chciała żeby to była randka? No cóż, mam jeszcze dość czasu aby skoczyć do sklepu. To też zrobiłam, a przy okazji odwiedziłam fryzjera i kosmetyczkę, ponieważ nie jestem tak zdolna jak one. Kiedy wróciłam miałam pół godziny. Ubrałam się i spojrzałam na siebie w lustrze i powiedziałam:
" No. Teraz już jesteś gotowa Tinito. Jesteś ładna, myślę że fajna, teraz brakuje ci już tylko... chłopaka. Szkoda, że tacy nie spadają z nieba"... 
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Możemy już jechać? Jesteś gotowa? - wszedł i...

Jorge

Patrzyłem na nią jak na anioła. Jej cudowne usta lekko się uśmiechnęły. Wiedziałem, że jest piękna, ale dopiero teraz to zrozumiałem w 101 procentach. Muszę zrobić wszystko, żeby ten wieczór zapamiętała do końca życia. 
Martina była ubrana w prześliczną beżową sukienkę, która pokazywała jej piękne nogi. Do tego te buty... Błyszczące szpilki, idealnie komponowały się z sukienką. Torebka choć mała, urocza. Fryzura i makijaż mówiły same za siebie. Oprócz tego perłowa bransoletka, kolczyki z tego samego tworzywa. Wisienka na torcie, czyli pierścionek. To zapewne ten, który ma po mamie. Brakowało jej tylko naszyjnika. Przypomniałem sobie, że w tym samym pokoju  w szufladzie mam schowany piękny wisiorek. 




- Martina, mam coś dla ciebie...
- Co? Ale... nie trzeba było.
- Przestań. - w tym samym momencie założyłem jej naszyjnik.
- Jorge, ja nie mogę tego przyjąć! Na pewno wydałeś na to fortunę!
- Nawet jak będziemy strasznie daleko od siebie, pamiętaj o mnie.
- Nigdy o tobie nie zapomnę.
- Ale skąd wiesz? W życiu nie będzie miejsca dla kogoś takiego jak ja.
- U mnie zawsze będzie miejsce dla ciebie. Zrobiłeś tyle dla mnie, a ja... - nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Zmieniłaś moje życie.
- Czy ty mówisz
- Ja nigdy nie kłamię. 


Martina

To mnie dzisiaj Jorge zdziwił. Boże, ja nie chcę stąd wyjeżdżać! Mam złote serce od samego Jorge Blanco. Od człowieka, od którego nauczyłam się tak wiele. 
- Gotowa na kolację?
- Z tobą? Zawsze. - otworzył mi w tym samym momencie drzwi.
A na dworze stała... Biała dorożka ozdobiona kwiatami. Prowadziły ją oczywiście konie. 
Było romantycznie, żeby nie powiedzieć że bardzo.
- To co, kierunek restauracja?
- Oczywiście - zaśmiałam się.

Po chwili byliśmy na miejscu. Zajęliśmy stolik. Byłam  w szoku, że mojego "partnera" nie napadł jeszcze tłum fanów.
- To jedyne miejsce, gdzie mogę normalnie zjeść. Rzadko kiedy podpisuję tu autografy. - chyba czyta mi w myślach...
Wieczór był idealny gdyby nie to, że po chwili pojawił się...


Diego

- No proszę, proszę, kogo ja widzę! - skierowałem się do kuzyna, który jak widać miał randkę z NIĄ.
- Nie no, serio?! Dlaczego musisz się pojawiać wtedy, kiedy chcielibyśmy być sami?! - uwielbiam kiedy się złości.
- Jorge, spokojnie... - ślicznotka próbowała go uspokoić. Nie znam jej tak dobrze, ale teraz wyglądała wyjątkowo pięknie. 
Oddaliliśmy się na chwilę, bo Jorge tego chciał. 
- I co ty robisz? - zapytał
- Ja? Odbijam ci dziewczynę.
- To nie jest moja dziewczyna. 
- Jak na razie... - zaśmiałem się.
- Mną przynajmniej się dziewczyny interesują.

Nie no, teraz to grubo przysadził i nie wytrzymałem. Tak, trochę się potłukliśmy, ale mogło być gorzej. Tylko lekko krwawi mu brew. 


Martina

Kiedy zobaczyłam, że się biją przybiegłam najszybciej jak się da. 
- Diego, co ty wyprawiasz!
- Ja tylko sprawdzam wytrzymałość twojego kolegi. Ciekawe czy ty jesteś tak wytrzymała nerwowo.
- Od niej się odczep! Niczego ci nie zrobiła! Jak chcesz się na kimś wyżyć to na mnie, ale nie na niej.
Byłam w szoku. Bronił mnie jak lew.
- Boże, Jorge, co ci się stało? - zobaczyłam rozciętą brew.
- To tylko lekka ranka...
- Żartujesz sobie? Chodźmy stąd. A jeżeli jeszcze raz spotkam cię, to nie ręczę za siebie.

Kiedy już byliśmy z powrotem w domu Jorge opatrzyłam mu ranę.
- Dziękuję. - powiedział.
Pokiwałam głową i pogłaskałam go po policzku. 
- Jeżeli się nie obrazisz, jutro chciałabym iść na zakupy. Jednak jestem dziewczyną, co nie?
- Ale tak sama?
- Chyba niestety tak, bo ty mówiłeś, że jutro jesteś zajęty.
- Dobra, ale teraz idźmy już spać. Już późno. 
- Dobranoc.
Rozeszliśmy się w dwie różne strony. Ja jednak zatrzymałam się jeszcze i spojrzałam na niego. Zostały już tylko cztery dni...

☻☻☻☻☻☻
No, obiecałam i jest!
Do jutra!
Oczekuję na komentarze odnośnie fioletowego rejestru!

Mrs. Blanco 

2 komentarze:

  1. Ten twój rozdział jest taki ciekawy, a twój blog-jeszcze ciekawszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ♥♥♥
    Diego wszystko popsuł :((

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje i powoduje uśmiech na mojej twarzy ♥
Napisanie rozdziału zajmuje mi czasem kilka godzin, a wyrażenie opinii
tylko parę minut ☺

Chat~!~