Postanowiłam dedykować posty :)
Tego posta dedykuję Domci Verdas :*
Od dłuższego czasu pisze ona do mnie, i poddaje pomysły ;)
Tego posta dedykuję Domci Verdas :*
Od dłuższego czasu pisze ona do mnie, i poddaje pomysły ;)
Dziękuję Wam wszystkim i zapraszam na rozdział :3
♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Martina
- Tini... - usłyszałam znajomy głos. Przetarłam oczy.
- No, wreszcie się obudziłaś kochanie.
- Jorge?! Co ty tu robisz?
- Zaraz po twoim odlocie wsiadłem do samolotu i poleciałem. Kocham cię. Miałem ci to powiedzieć już dawno, ale nie potrafiłem...
- Ja też cię kocham.
- A więc czy zrobisz to dla mnie, dla nas, i zostaniesz moją dziewczyną?
- " Prosimy zapiąć pasy. Lądujemy za 5 minut". - obudził mnie damski głos. Czyli to był tylko sen? Uff, to dobrze. Nie wiem co zrobiłabym w takiej sytuacji, pomimo tego, że on mi się ogromnie podoba.
Zapakowałam słuchawki, pamiętnik, długopis i telefon do torby. Wykonałam polecenie stewardessy i oparłam się o fotel. Nie cierpiałam tej części lotu. Po chwili już było po wszystkim. Wylądowaliśmy. Odebrałam walizki. Rozejrzałam się. Nigdzie nikogo nie było. Ani Ramallo, ani taty. Już chciała dzwonić po taksówkę, kiedy usłyszała głos z tyłu.
- Tini! - ujrzała Angie. Tak bardzo za nią tęskniła podczas wyjazdu.
- Angie! - podbiegłam do niej i mocno się przytuliłam - tak bardzo tęskniłam...
- Ja też kochanie... słuchaj... twój tata nie mógł przyjechać, ponieważ dostał pilne zlecenie i cała czwórka wyjechała na parę dni. - posmutniałam.
- Naprawdę? Nie widział córki ponad miesiąc i tak się za nią stęsknił, że sam postanowił sobie gdzieś pojechać na parę dni! - westchnęłam.
- Myślisz, że mi się to podobało? Ale wiesz jaki jest twój ojciec. - powiedziała.
- Ta... Mogłabyś zawieźć mnie do domu?
- A po co tutaj jestem?
Śmiałyśmy się bardzo długo. Trochę poopowiadałam Angie o pobycie w Argentynie. Nim się obejrzałam, a już byłyśmy pod domem.
- Wejdziesz? - zapytałam.
- Chętnie, ale niestety nie dziś. Muszę spotkać się z Pablo. Nie jesteś zła?
- Nie. Wszystko okej.
- Ale jednak widzę, że coś cię trapi.
- Wydaje ci się Angie. Pa. - dałam jej buziaka w policzek po czym ona odjechała.
Miała rację. Było mi ciężko.
Weszłam do domu. Znowu byłam u siebie. Udałam się do mojego pokoju. Padłam na łóżko i zaczęłam płakać. Płakałam cały czas. Byłam zupełnie sama. Nikt już nie miał dla mnie czasu.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ogarnęłam się i zeszłam na dół.
- Kogo to niesie o tej godzinie? - pomyślałam.
- Dobry wieczór, panna Stoessel?
- Tak, a przepraszam, w czym mogę pomóc?
- Kwiaty dla pani. - byłam zdziwiona. Kto mógł mi wysłać kwiaty?
Odebrałam przesyłkę. Ogromny bukiet czerwonych róż włożyłam do wazonu. Zaniosłam je na górę. Spojrzałam na karteczkę
"Ja też tęsknię. Brakuje mi Ciebie. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy...
Jorge"
Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Było to wzruszenie i smutek. Ból. Tak straszliwie mi go brakowało, teraz jeszcze te kwiaty... Wieczór spędziłam na płaczu. Znowu... Nie tak wyobrażałam sobie powrót do Madrytu. Nim się obejrzałam, Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
Lecę już dobrą godzinę, jednak ciągle myślę o jednym. O pocałunku z Jorge. Z jednej strony było mi dobrze, ale z drugiej... to teraz tak bardzo boli. Boję się tego, jak to wpłynie na nasze relacje, bo kolejne spotkanie jest chyba oczywiste. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
- No, wreszcie się obudziłaś kochanie.
- Jorge?! Co ty tu robisz?
- Zaraz po twoim odlocie wsiadłem do samolotu i poleciałem. Kocham cię. Miałem ci to powiedzieć już dawno, ale nie potrafiłem...
- Ja też cię kocham.
- A więc czy zrobisz to dla mnie, dla nas, i zostaniesz moją dziewczyną?
- " Prosimy zapiąć pasy. Lądujemy za 5 minut". - obudził mnie damski głos. Czyli to był tylko sen? Uff, to dobrze. Nie wiem co zrobiłabym w takiej sytuacji, pomimo tego, że on mi się ogromnie podoba.
Zapakowałam słuchawki, pamiętnik, długopis i telefon do torby. Wykonałam polecenie stewardessy i oparłam się o fotel. Nie cierpiałam tej części lotu. Po chwili już było po wszystkim. Wylądowaliśmy. Odebrałam walizki. Rozejrzałam się. Nigdzie nikogo nie było. Ani Ramallo, ani taty. Już chciała dzwonić po taksówkę, kiedy usłyszała głos z tyłu.
- Tini! - ujrzała Angie. Tak bardzo za nią tęskniła podczas wyjazdu.
- Angie! - podbiegłam do niej i mocno się przytuliłam - tak bardzo tęskniłam...
- Ja też kochanie... słuchaj... twój tata nie mógł przyjechać, ponieważ dostał pilne zlecenie i cała czwórka wyjechała na parę dni. - posmutniałam.
- Naprawdę? Nie widział córki ponad miesiąc i tak się za nią stęsknił, że sam postanowił sobie gdzieś pojechać na parę dni! - westchnęłam.
- Myślisz, że mi się to podobało? Ale wiesz jaki jest twój ojciec. - powiedziała.
- Ta... Mogłabyś zawieźć mnie do domu?
- A po co tutaj jestem?
Śmiałyśmy się bardzo długo. Trochę poopowiadałam Angie o pobycie w Argentynie. Nim się obejrzałam, a już byłyśmy pod domem.
- Wejdziesz? - zapytałam.
- Chętnie, ale niestety nie dziś. Muszę spotkać się z Pablo. Nie jesteś zła?
- Nie. Wszystko okej.
- Ale jednak widzę, że coś cię trapi.
- Wydaje ci się Angie. Pa. - dałam jej buziaka w policzek po czym ona odjechała.
Miała rację. Było mi ciężko.
Weszłam do domu. Znowu byłam u siebie. Udałam się do mojego pokoju. Padłam na łóżko i zaczęłam płakać. Płakałam cały czas. Byłam zupełnie sama. Nikt już nie miał dla mnie czasu.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ogarnęłam się i zeszłam na dół.
- Kogo to niesie o tej godzinie? - pomyślałam.
- Dobry wieczór, panna Stoessel?
- Tak, a przepraszam, w czym mogę pomóc?
- Kwiaty dla pani. - byłam zdziwiona. Kto mógł mi wysłać kwiaty?
Odebrałam przesyłkę. Ogromny bukiet czerwonych róż włożyłam do wazonu. Zaniosłam je na górę. Spojrzałam na karteczkę
"Ja też tęsknię. Brakuje mi Ciebie. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy...
Jorge"
Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Było to wzruszenie i smutek. Ból. Tak straszliwie mi go brakowało, teraz jeszcze te kwiaty... Wieczór spędziłam na płaczu. Znowu... Nie tak wyobrażałam sobie powrót do Madrytu. Nim się obejrzałam, Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
Jorge
Nie wiedziałem co mam robić. Po głowie ciągle chodził mi pocałunek z Martiną. Kiedy zobaczyłem, jaki ślad pozostawiła na lustrze, wysłałem jej kwiaty. Ogromny bukiet czerwonych róż. Słyszałem, że to jej ulubione kwiaty. Nagle zadzwonił telefon. Nie sprawdzając kto dzwoni pospiesznie odebrałem byłem pewien, że to Tini.
- Martina? - zapytał pełen entuzjazmu.
- Nie, Ruggero.
- Aha... cześć. - odpowiedziałem zmarnowany.
- Trzymasz się jakoś?
- Jakoś.. kogo ja oszukuję. Wariuję. Zaraz wybuchnę.
- To poczekaj, przyjadę. Wtedy pogadamy.
Już po chwili siedziałem z Ruggiem na kanapie rozmawiając.
- Dobra. Gadaj co i jak. - powiedział po chwili.
- Co mam ci powiedzieć? Wariuję bez niej. Tak jakoś czegoś zaczęło mi brakować w życiu.
- To teraz masz odpowiedź na pytanie.
- Jakie pytanie?
- Serio już w tym wieku sklerozy dostajesz?
- Ej!
- Ona ci się podoba Jorge!
- Przecież wiem!
- Zrobiłeś coś?
- Co na przykład?
- Nie wiem, zadzwoniłeś? Zapytałeś jak się czuje?
- Nie...
- To coś w ogóle zrobiłeś skoro tak ci na niej zależy?
- Wysłałem jej ogromny bukiet czerwonych róż.
- No, zaczynasz robić postępy.
- Dziękuję wielmożny mistrzu! - zaśmiałem się.
- Ale powiem ci, że ona rzeczywiście jest taka jak ją opisywałeś. Ładna, nawet więcej niż ładna, charakter też ma fajny.
- Tylko nie próbuj jej podrywać!
- Jorge, to nie jest twoja dziewczyna.
- Stary, dobrze wiesz, ile ona dla mnie znaczy.
- Wiem. Tylko się zgrywałem. - powiedział - dobra, będę leciał. Jak co to dzwoń.
- Spoko. Narka.
Jednak ja nadal za nią tęskniłem. Tak strasznie mi jej brakowało.
Martina
Zaraz po przebudzeniu zjadłam śniadanie. Dzisiaj po południu mam iść do Angie na obiad. Zaprosiła mnie, żebyśmy mogły porozmawiać o wakacjach. Do 15:30 miałam jeszcze trochę czasu, dlatego postanowiłam na oglądniecie jakiegoś filmu i zrobienie małych zakupów. Ubrałam się i wyszłam z domu. Szłam uliczkami Madrytu przyglądając się kolorowym wystawom. Nagle usłyszałam krzyki.
- To ona!
- Szybko biegnijmy, zanim zniknie!
I wtedy napadł mnie tłum. Flesze, pytania i moje zdezorientowanie.
- Od kiedy jesteście razem?
- Jak się poznaliście?
- Czy związek na odległość jest trudny?
I w tej chwili zrozumiałam, że znajomość z Jorge, równa się zainteresowanie nami. Są pewni, że jesteśmy parą. Po tym pocałunku na lotnisku, wszyscy tak to odbierają.
- Przepraszam, ale nie będę udzielać takich informacji. Żegnam. - powiedziałam krótko, zwięźle i na temat, po czym szybko weszłam do sklepu. Zrobiłam małe zakupy. Zapłaciłam, a potem, upewniając się, że nikt mnie nie śledzi, wróciłam do domu.
Włączyłam mojego laptopa, po czym weszłam na facebooka. Zauważyłam, że mam około 100 wpisów i na tablicę i odrobinę mniej wiadomości. Zaczęłam sprawdzać wszystko. Zaczęłam od tablicy.
Vanessa pisze: No, kochana, skoro już znasz Jorge, poproszę o autograf!
Agnes pisze: Widzę, że łatwo pocieszyłaś się stracie przyjaciółek...
Carla pisze: Agnes, przecież to my ją zostawiłyśmy, a ona od razu poleciała w jego ramiona.
Vanessa: Czyżby była to prawda? No tak, w końcu wiemy co kryje się w tym małym, kruchym ciałku.
Melania pisze: Oj dajcie jej spokój.
I tak trwała wojna. Wszyscy zaczęli mnie wyśmiewać. Byłam zła i smutna zarazem. Już chciałam coś odpowiedzieć, kiedy otrzymałam powiadomienie.
"Jorge Blanco skomentował wpis na Twojej tablicy".
Tak, mam go w znajomych. Gdyby nie to, chyba bym nie wytrzymała. Tam mieliśmy się porozumiewać. Nie chciałam nawet patrzeć na komentarz od niego. Jednak zrobiłam to.
Jorge pisze: Odczepcie się od niej. Ona nic wam nie zrobiła. Jeżeli nie macie się na kim wyżywać, to zróbcie to na mnie. A poza tym, to sprawa między mną a Martiną.
Zamurowało mnie. Obronił mnie. Po chwili napisałam mu do niego.
- "Dziękuję :*" - już po chwili otrzymałam odpowiedź
- "Nie masz za co ♥" - napisał.
- Tęsknię - po chwili napisałam ponownie.
- Ja też. Brakuje mi Twojego uśmiechu. - zarumieniłam się. Po chwili on napisał ponownie
- Wiem, że się rumienisz. - brzmiała treść wiadomości. Po chwili wylogował się, a ja zrobiłam to samo. Włączyłam telewizję.
- Jorge Blanco był ostatnio widziany na lotnisku. Jednak nie był on sam. Żegnał się z niejaką Martiną Stoessel. Uwaga Jorgistas, Jorge chyba nie jest już singlem! Doszło do namiętnego pocałunku!
- Nie! - wrzasnęłam i wyłączyłam telewizor. Spojrzałam na zegar. Miałam godzinę do obiadu, dlatego poszłam się umyć i przebrać.
Zrobiło się trochę chłodniej, dlatego założyłam moje ukochane, miętowe rurki, białą koszulę i szpilki. Zrobiłam makijaż i założyłam biżuterię. Oczywiście nie obyło się bez naszyjnika od Jorge. Przypominał mi o nim i jednocześnie, może to dziwne, ale dodawał otuchy.
Po chwili wyszłam z domu i skierowałam się do domu mojej cioci.
Pół godziny później byłam u celu.
Zadzwoniłam dzwonkiem.
- Cześć Tini! - powitała mnie czułym przytulasem ciocia.
- Cześć Angie. - zaprosiła mnie do środka.
Już po chwili siedziałyśmy przy stole, zajadając się pysznymi makaronami i sałatkami. Angie świetnie zna się na kuchni włoskiej. Kiedy zjadłyśmy nasz obiad, udałyśmy się na spacer. Cały czas rozmawiałyśmy o moim pobycie w Argentynie. Wiedziałam też, że Angie wyjeżdża z Pablo do tego kraju. Chcę żeby była szczęśliwa.
Doszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. Zajęłyśmy stolik. Po chwili podszedł do nas kelner i podał karty. Wybrałyśmy i czekałyśmy aż ktoś przyjdzie, abyśmy mogły złożyć zamówienie.
- Dobra, to teraz opowiadaj co z tym twoim Jorge. - powiedziała nagle Angie, ale przerwała jej obsługa, która przyszła zapytać co zamawiamy.
- Ja poproszę tiramisu i latte - oznajmiła ciocia.
- A ja natomiast poproszę sernik na zimno i kawę mrożoną. - powiedziałam.
Po chwili powróciłyśmy przynieśli nam nasze zamówienie i rozpoczęłyśmy rozmowę.
- No więc, opowiadaj o NIM. - powiedziała po chwili Angie.
- O nim? Czyli o... - udawałam, że nie rozumiem.
- No dobrze wiesz, że chodzi mi o Jorge!
- Dobrze, ale Angie, proszę, nie krzycz tak.
- Dlaczego? Dziewczyno, spotkałaś chłopaka swoich marzeń i nic nie robisz w tym kierunku!
- Wiem, wiem, dlatego chciałam z tobą o tym porozmawiać. A uciszam cię, bo dzisiaj rano napadł mnie tłum fotoreporterów i paparazzi, więc jutro wypatruj mnie w gazetach. - zakończyłam.
- Ok, chętnie kupię. Miło będzie zobaczyć siostrzenicę na pierwszej stronie. Ale teraz opowiadaj, jak to wszystko się zaczęło.
- Kiedy doleciałyśmy byłyśmy bardzo podekscytowane. Wychodząc z samolotu potknęłam się. Byłam już przygotowane na spotkanie trzeciego stopnia z gruntem, jednak tak się nie stało. Wylądowałam w ramionach jakiegoś chłopaka. Nagle przeszedł mnie przyjemny dreszcz i miałam poczucie bezpieczeństwa. Przez chwilę miałam zamknięte oczy, jednak kiedy je otworzyłam, ukazał mi się przystojny szatyn, o szmaragdowych oczach. Był dobrze zbudowany. Uśmiechając się pokazywał szereg białych ząbków i urocze dołeczki. Wtedy jeszcze nie wiedziałam kto to. On pomógł mi wstać. Oczywiście moje byłe przyjaciółki od razu się spostrzegły, że to ich idol i stały oszołomione. Wypadło mi trochę rzeczy i pomógł mi je zbierać. I nasze dłonie dotknęły się nawzajem na moim pamiętniku. Ponownie poczułam ten przyjemny dreszcz. Spojrzałam na niego i zrozumiałam, że to Jorge. - zakończyłam dopiero pierwszą część historii.
- Jejku, Tinka... Od razu słychać, że on ci się podoba. Ale dobra opowiadaj dalej.
- Następnego dnia napisał mi SMS-a, żebyśmy się spotkali. Nie potrafiłam odmówić. Dziewczyny też były mega podekscytowane, bo jeżeli on będzie kręcił ze mną, to oczywiście też i z nimi. Po południu on przyjechał po mnie na swoim motorze. Dał mi kask i mogliśmy jechać. Dobrze wiesz, że trochę boję się jazdy na motorze. Objęłam go o wiele mocniej w pasie, można powiedzieć, że się do niego przytuliłam. On wtedy spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie wykaraskał się z mojego objęcia tylko szczerze uśmiechnął. Kiedy dojechaliśmy było magicznie. Oczywiście prawie doszło do pocałunku. Siedzieliśmy na kocu zajadając się truskawkami. I on wtedy powiedział mi, że ten jacht jest dla nas. Wtedy też znalazłam list, w którym dziewczyny piszą, że to koniec przyjaźni. Ja płakałam, a on wtedy mocno mnie przytulił i zaproponował, żebym zamieszkała u niego. - kolejna część monologu za mną... Po chwili kontynuowałam. Opowiadałam wszystkie nasze historie, przygody. Angie co chwila mówiła, że opowiadam to z takim sentymentem, z takim uczuciem, że widać od razu, iż kłamię w żywe oczy, że niby nic do niego nie czuję. Po chwili zakończyłam. Ciotka chyba zauważyła, że to wszystko bardzo boli, dlatego zmieniła ton.
- Tini, a jak się po tym wszystkim czujesz? - zapytała z czułością w głosie.
- Nie za dobrze. Boli mnie to wszystko. Okropnie za nim tęsknię. Brakuje mi jego uśmiechu, głosu, dotyku, jego uścisków i jego samego. Nawet przestałam się już przejmować pocałunkiem. Jesteśmy na tyle dobrymi przyjaciółmi, że damy sobie z tym radę. Ale powiedz. Dlaczego... ta rozłąka... Dlaczego to tak boli? - zapytałam.
- Kochanie, to się właśnie nazywa uczucie. Darzysz go czymś niezwykłym i po prostu brakuje ci jego samego. Nawet gdybyś została sama z nim na pustyni, to i tak byłabyś szczęśliwa, że on jest z tobą. - wytłumaczyła mi Angie, po czym dalej kontynuowała - słuchaj, skoro twojego taty nie ma, to może zaprosisz Jorge na kilka dni? - zapojrzałam na nią wzrokiem numer 53, czyli "CZY TY WIESZ CO MÓWISZ?!"
- Angie?! Co ty mówisz! Nie! Nie ma mowy... Dopiero co się widzieliśmy, a jeżeli tata wróci wcześniej to będę miała kłopoty. - wybiłam ten pomysł z głowy Angie.
- Dobrze, rób jak uważasz. Ja już muszę lecieć. Jakbyś chciała z kimś porozmawiać to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. - ucałowała mój policzek ciocia, po czym wyszła. Ja nie miałam nic więcej do roboty, więc zapłaciłam za mój sernik i kawę, po czym ruszyłam do domu.
Ujrzałam ogromny bilboard, na którym widniała informacja o otwarciu nowej kawiarenki w stylu lat 70. Od razu wiedziałam, że się tam wybiorę. Nim się spostrzegłam, byłam już pod domem. Otwarłam drzwi, a następnie usadowiłam się wygodnie przed telewizorem. Zaczęłam oglądać jakiś film. Po chwili przełączyłam, stawiając na jakiś film na DVD, gdyż tamten był bardzo nudny.
Wreszcie znalazłam film idealny, czyli "Last Song". Tak, ten film zdecydowanie mogłam zaliczyć do moich ulubionych.
Już miałam odpalać płytę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Powolutku ruszyłam ku drzwiom. Jeszcze wcześniej zdążyłam potknąć się o ławę, uderzyć na kolano, i rozpocząć poszukiwanie kluczy. Kiedy te wszystkie czynności miałam wreszcie za sobą, otwarłam drzwi. Zaniemówiłam. Rzuciłam się na szyję gościowi. W drzwiach stał nie kto inny, a...
♥♥♥♥♥♥♥
Witam Was :) Jestem z siebie dumna muszę przyznać, bo napisałam długi (tak myślę xd) rozdział w 3 dni, a jak na mnie to naprawdę szybciutko. Jak myślicie, kto odwiedził Tini? Niedługo post informacyjny. Nie chcę pisać o tym tutaj, bo jestem w 100% przekonana, że część nie czyta tych dopisków xd
Dobrze, ale nie przedłużając, życzę Wam dobrej nocy i fioletowych snów ;)
Do następnego rozdziału kochani :*
Mrs Blanco
I wtedy napadł mnie tłum. Flesze, pytania i moje zdezorientowanie.
- Od kiedy jesteście razem?
- Jak się poznaliście?
- Czy związek na odległość jest trudny?
I w tej chwili zrozumiałam, że znajomość z Jorge, równa się zainteresowanie nami. Są pewni, że jesteśmy parą. Po tym pocałunku na lotnisku, wszyscy tak to odbierają.
- Przepraszam, ale nie będę udzielać takich informacji. Żegnam. - powiedziałam krótko, zwięźle i na temat, po czym szybko weszłam do sklepu. Zrobiłam małe zakupy. Zapłaciłam, a potem, upewniając się, że nikt mnie nie śledzi, wróciłam do domu.
Włączyłam mojego laptopa, po czym weszłam na facebooka. Zauważyłam, że mam około 100 wpisów i na tablicę i odrobinę mniej wiadomości. Zaczęłam sprawdzać wszystko. Zaczęłam od tablicy.
Vanessa pisze: No, kochana, skoro już znasz Jorge, poproszę o autograf!
Agnes pisze: Widzę, że łatwo pocieszyłaś się stracie przyjaciółek...
Carla pisze: Agnes, przecież to my ją zostawiłyśmy, a ona od razu poleciała w jego ramiona.
Vanessa: Czyżby była to prawda? No tak, w końcu wiemy co kryje się w tym małym, kruchym ciałku.
Melania pisze: Oj dajcie jej spokój.
I tak trwała wojna. Wszyscy zaczęli mnie wyśmiewać. Byłam zła i smutna zarazem. Już chciałam coś odpowiedzieć, kiedy otrzymałam powiadomienie.
"Jorge Blanco skomentował wpis na Twojej tablicy".
Tak, mam go w znajomych. Gdyby nie to, chyba bym nie wytrzymała. Tam mieliśmy się porozumiewać. Nie chciałam nawet patrzeć na komentarz od niego. Jednak zrobiłam to.
Jorge pisze: Odczepcie się od niej. Ona nic wam nie zrobiła. Jeżeli nie macie się na kim wyżywać, to zróbcie to na mnie. A poza tym, to sprawa między mną a Martiną.
Zamurowało mnie. Obronił mnie. Po chwili napisałam mu do niego.
- "Dziękuję :*" - już po chwili otrzymałam odpowiedź
- "Nie masz za co ♥" - napisał.
- Tęsknię - po chwili napisałam ponownie.
- Ja też. Brakuje mi Twojego uśmiechu. - zarumieniłam się. Po chwili on napisał ponownie
- Wiem, że się rumienisz. - brzmiała treść wiadomości. Po chwili wylogował się, a ja zrobiłam to samo. Włączyłam telewizję.
- Jorge Blanco był ostatnio widziany na lotnisku. Jednak nie był on sam. Żegnał się z niejaką Martiną Stoessel. Uwaga Jorgistas, Jorge chyba nie jest już singlem! Doszło do namiętnego pocałunku!
- Nie! - wrzasnęłam i wyłączyłam telewizor. Spojrzałam na zegar. Miałam godzinę do obiadu, dlatego poszłam się umyć i przebrać.
Zrobiło się trochę chłodniej, dlatego założyłam moje ukochane, miętowe rurki, białą koszulę i szpilki. Zrobiłam makijaż i założyłam biżuterię. Oczywiście nie obyło się bez naszyjnika od Jorge. Przypominał mi o nim i jednocześnie, może to dziwne, ale dodawał otuchy.
Po chwili wyszłam z domu i skierowałam się do domu mojej cioci.
Pół godziny później byłam u celu.
Zadzwoniłam dzwonkiem.
- Cześć Tini! - powitała mnie czułym przytulasem ciocia.
- Cześć Angie. - zaprosiła mnie do środka.
Już po chwili siedziałyśmy przy stole, zajadając się pysznymi makaronami i sałatkami. Angie świetnie zna się na kuchni włoskiej. Kiedy zjadłyśmy nasz obiad, udałyśmy się na spacer. Cały czas rozmawiałyśmy o moim pobycie w Argentynie. Wiedziałam też, że Angie wyjeżdża z Pablo do tego kraju. Chcę żeby była szczęśliwa.
Doszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. Zajęłyśmy stolik. Po chwili podszedł do nas kelner i podał karty. Wybrałyśmy i czekałyśmy aż ktoś przyjdzie, abyśmy mogły złożyć zamówienie.
- Dobra, to teraz opowiadaj co z tym twoim Jorge. - powiedziała nagle Angie, ale przerwała jej obsługa, która przyszła zapytać co zamawiamy.
- Ja poproszę tiramisu i latte - oznajmiła ciocia.
- A ja natomiast poproszę sernik na zimno i kawę mrożoną. - powiedziałam.
Po chwili powróciłyśmy przynieśli nam nasze zamówienie i rozpoczęłyśmy rozmowę.
- No więc, opowiadaj o NIM. - powiedziała po chwili Angie.
- O nim? Czyli o... - udawałam, że nie rozumiem.
- No dobrze wiesz, że chodzi mi o Jorge!
- Dobrze, ale Angie, proszę, nie krzycz tak.
- Dlaczego? Dziewczyno, spotkałaś chłopaka swoich marzeń i nic nie robisz w tym kierunku!
- Wiem, wiem, dlatego chciałam z tobą o tym porozmawiać. A uciszam cię, bo dzisiaj rano napadł mnie tłum fotoreporterów i paparazzi, więc jutro wypatruj mnie w gazetach. - zakończyłam.
- Ok, chętnie kupię. Miło będzie zobaczyć siostrzenicę na pierwszej stronie. Ale teraz opowiadaj, jak to wszystko się zaczęło.
- Kiedy doleciałyśmy byłyśmy bardzo podekscytowane. Wychodząc z samolotu potknęłam się. Byłam już przygotowane na spotkanie trzeciego stopnia z gruntem, jednak tak się nie stało. Wylądowałam w ramionach jakiegoś chłopaka. Nagle przeszedł mnie przyjemny dreszcz i miałam poczucie bezpieczeństwa. Przez chwilę miałam zamknięte oczy, jednak kiedy je otworzyłam, ukazał mi się przystojny szatyn, o szmaragdowych oczach. Był dobrze zbudowany. Uśmiechając się pokazywał szereg białych ząbków i urocze dołeczki. Wtedy jeszcze nie wiedziałam kto to. On pomógł mi wstać. Oczywiście moje byłe przyjaciółki od razu się spostrzegły, że to ich idol i stały oszołomione. Wypadło mi trochę rzeczy i pomógł mi je zbierać. I nasze dłonie dotknęły się nawzajem na moim pamiętniku. Ponownie poczułam ten przyjemny dreszcz. Spojrzałam na niego i zrozumiałam, że to Jorge. - zakończyłam dopiero pierwszą część historii.
- Jejku, Tinka... Od razu słychać, że on ci się podoba. Ale dobra opowiadaj dalej.
- Następnego dnia napisał mi SMS-a, żebyśmy się spotkali. Nie potrafiłam odmówić. Dziewczyny też były mega podekscytowane, bo jeżeli on będzie kręcił ze mną, to oczywiście też i z nimi. Po południu on przyjechał po mnie na swoim motorze. Dał mi kask i mogliśmy jechać. Dobrze wiesz, że trochę boję się jazdy na motorze. Objęłam go o wiele mocniej w pasie, można powiedzieć, że się do niego przytuliłam. On wtedy spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie wykaraskał się z mojego objęcia tylko szczerze uśmiechnął. Kiedy dojechaliśmy było magicznie. Oczywiście prawie doszło do pocałunku. Siedzieliśmy na kocu zajadając się truskawkami. I on wtedy powiedział mi, że ten jacht jest dla nas. Wtedy też znalazłam list, w którym dziewczyny piszą, że to koniec przyjaźni. Ja płakałam, a on wtedy mocno mnie przytulił i zaproponował, żebym zamieszkała u niego. - kolejna część monologu za mną... Po chwili kontynuowałam. Opowiadałam wszystkie nasze historie, przygody. Angie co chwila mówiła, że opowiadam to z takim sentymentem, z takim uczuciem, że widać od razu, iż kłamię w żywe oczy, że niby nic do niego nie czuję. Po chwili zakończyłam. Ciotka chyba zauważyła, że to wszystko bardzo boli, dlatego zmieniła ton.
- Tini, a jak się po tym wszystkim czujesz? - zapytała z czułością w głosie.
- Nie za dobrze. Boli mnie to wszystko. Okropnie za nim tęsknię. Brakuje mi jego uśmiechu, głosu, dotyku, jego uścisków i jego samego. Nawet przestałam się już przejmować pocałunkiem. Jesteśmy na tyle dobrymi przyjaciółmi, że damy sobie z tym radę. Ale powiedz. Dlaczego... ta rozłąka... Dlaczego to tak boli? - zapytałam.
- Kochanie, to się właśnie nazywa uczucie. Darzysz go czymś niezwykłym i po prostu brakuje ci jego samego. Nawet gdybyś została sama z nim na pustyni, to i tak byłabyś szczęśliwa, że on jest z tobą. - wytłumaczyła mi Angie, po czym dalej kontynuowała - słuchaj, skoro twojego taty nie ma, to może zaprosisz Jorge na kilka dni? - zapojrzałam na nią wzrokiem numer 53, czyli "CZY TY WIESZ CO MÓWISZ?!"
- Angie?! Co ty mówisz! Nie! Nie ma mowy... Dopiero co się widzieliśmy, a jeżeli tata wróci wcześniej to będę miała kłopoty. - wybiłam ten pomysł z głowy Angie.
- Dobrze, rób jak uważasz. Ja już muszę lecieć. Jakbyś chciała z kimś porozmawiać to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. - ucałowała mój policzek ciocia, po czym wyszła. Ja nie miałam nic więcej do roboty, więc zapłaciłam za mój sernik i kawę, po czym ruszyłam do domu.
Ujrzałam ogromny bilboard, na którym widniała informacja o otwarciu nowej kawiarenki w stylu lat 70. Od razu wiedziałam, że się tam wybiorę. Nim się spostrzegłam, byłam już pod domem. Otwarłam drzwi, a następnie usadowiłam się wygodnie przed telewizorem. Zaczęłam oglądać jakiś film. Po chwili przełączyłam, stawiając na jakiś film na DVD, gdyż tamten był bardzo nudny.
Wreszcie znalazłam film idealny, czyli "Last Song". Tak, ten film zdecydowanie mogłam zaliczyć do moich ulubionych.
Już miałam odpalać płytę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Powolutku ruszyłam ku drzwiom. Jeszcze wcześniej zdążyłam potknąć się o ławę, uderzyć na kolano, i rozpocząć poszukiwanie kluczy. Kiedy te wszystkie czynności miałam wreszcie za sobą, otwarłam drzwi. Zaniemówiłam. Rzuciłam się na szyję gościowi. W drzwiach stał nie kto inny, a...
♥♥♥♥♥♥♥
Witam Was :) Jestem z siebie dumna muszę przyznać, bo napisałam długi (tak myślę xd) rozdział w 3 dni, a jak na mnie to naprawdę szybciutko. Jak myślicie, kto odwiedził Tini? Niedługo post informacyjny. Nie chcę pisać o tym tutaj, bo jestem w 100% przekonana, że część nie czyta tych dopisków xd
Dobrze, ale nie przedłużając, życzę Wam dobrej nocy i fioletowych snów ;)
Do następnego rozdziału kochani :*
Mrs Blanco
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńdziękuje za dedykację nawet nie wiesz jak się cieszę że wzięłaś sobie kilka moich pomysłów do serca ale kto to będzie hmmm????????? nie no nie mogę wytrzymać kobieto będzie w tych drzwiach????????kocham twoje opowiadanie jak już pisałam jest bosko boskie tak jak Jorge!!!!
całuski kochana
(pierwsza)
Spokojnie :3
UsuńNależało ci się ;) Ale przecież ty dobrze wiesz, kto tam będzie stał ;)
Tylko mi tu nie pisz, bo ma być niespodzianka :D
Od jutra zabieram się za następny rozdział. Mam nadzieję, że będzie tak długi i będzie tak szybko jak ten ♪
Tini musiała wyjechać T-T
OdpowiedzUsuńA Jorguś już przysłał Jej kwiaty :c Ale On jest kochany <33
Jeju, atakują Tini na ulicy XD
I na fb ;-; Serio? ;-; Zazdrość przez nie przemawia -.-
Ale cudowny Jorge jak zwykle Ją broni ^^ ♥
Kogoo zobaczyła w drzwiach?? *o*
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *o* <3
♥ Oj Lil, co ja bym zrobiła bez Twoich komentarzy? Mają w sobie to coś ♪
UsuńCoś mi się wydaje, że będziecie mocno zdziwieni gościem ;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń♥
UsuńB-O-S-K-I ♥.♥
OdpowiedzUsuńBRAO SLOW ♥