♥♥♥
Martina
Wracając do "domu", dziewczyny weszły jeszcze na chwilę. Taką chwilę, że siedziały ze mną do pierwszej w nocy... Ale Jorge mówił mi, że mogą przychodzić kiedy chcą. Uwielbiam go.
- Cześć! - zawołał, kiedy zobaczył całą ekipę - zakupy udane?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - stwierdziłam.
I nagle on usiadł przy fortepianie i zaczął grać Naszą Drogę. Widziałam już miny dziewczyn. Usiadły.
I on zaczął śpiewać. Uśmiechnął się do mnie i jakoś tak samo wyszło, że do niego podeszłam i zaczęłam śpiewać razem z nim. Złapaliśmy namiętny kontakt wzrokowy. Kiedy skończyliśmy, wszystkie zaniemówiły. On odwrócił się, jakby coś się stało. Nie chciałam, żeby tak cudowny człowiek był smutny. Pobiegłam szybko za nim. Odwrócił się, a ja wskoczyłam na niego. Złapał mnie. Bluzka z tyłu miała guziki. Niektóre się poodpinały, ale on i tak bardzo mocno mnie przytulił.
- Martina, nie wyjeżdżaj, proszę! - pocałował mnie w ramię.
- Ale ja muszę, rozumiesz?
- Oddam Ci pieniądze za bilet!
- Tu nie chodzi o pieniądze.
- To o co? - nie rozumiał w dalszym ciągu.
- O... mojego tatę.
- Oddam Ci pieniądze za bilet!
- Tu nie chodzi o pieniądze.
- To o co? - nie rozumiał w dalszym ciągu.
- O... mojego tatę.
Jorge
Czym prędzej wyszukałem numer jej ojca. Wziąłem telefon i... zadzwoniłem.
- Tak słucham? - usłyszałem poważny głos.
- Dzień dobry, nazywam się Jorge Blanco.
- Czego chcesz dziecko?
- Dzwonię w sprawie Martiny. Chciałem pana prosić, aby mogła zostać jeszcze w Argentynie. Tydzień dłużej, nie więcej.
- Ty sobie ze mnie kpisz?
- Nie, proszę się nie rozłączać!
- Jorge, moja córka jest już u was cały miesiąc. Ledwo co się zgodziłem, ona ma 17 lat! 17 lat...
- Wszystko w porządku proszę pana?
- Tak... Mów dalej, proszę, tylko nie mów do mnie "proszę pana". Możesz do mnie mówić German. - byłem w szoku. Twardy mężczyzna w ciągu jednej rozmowy stał się kimś wyjątkowo łagodnym.
- Dobrze, więc... Martinę poznałem na lotnisku, kiedy po prostu złapałem ją, kiedy prawie się przewróciła. Kolejne spotkanie odmieniło jej wyjazd. Przyjaciółki znienawidziły ją za to, że mnie poznała. Została bez dachu nad głową, dlatego wziąłem ją do siebie. Staliśmy się nierozłącznymi przyjaciółmi. Dzisiaj poznała kilka nowych dziewczyn i stworzyły nową paczkę. Zazdroszczę, że ma pan kogoś tak cudownego, pięknego i o tak ślicznym głosie w domu. Tini jest wyjątkowa. Odmieniła moje życie. - Wzruszona dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła najmocniej jak mogła. Pocałowałem ją w głowę i także przytuliłem. Mi także poleciała łza.
- Jorge, dziękuję, że zaopiekowałeś się moją córką. Tydzień.
- Ale co tydzień?
- Macie tydzień.
- Naprawdę?
- Ten tydzień jest TYLKO dla was. Dla waszej dwójki. - rozłączył się.
- I co? - zapytała szatynka.
- Tydzień.
- Co tydzień?
- Mamy tydzień.
- Tydzień na co?
- Tydzień dla nas.
- Czy to znaczy, że..
- Martina zostajesz! - sam nie wiem jak to się stało, ale złapałem ją za nogi, podniosłem i zakręciłem.
A kiedy już stanęła na twardym gruncie, złapałem ją powoli w pasie, ona objęła moją szyję...
- Co wy znowu wymyśliłyście? - zaśmiała się Tinita.
- Jutro jest sobota i... - zaczęła Lodo.
- IMPREZA! - skończyła Alba.
- Proponuje, żebyś dzisiaj szła do nas na Piżama Party. Pójdziemy na miasto, a potem wieczorem spotkamy się. - poinformowała Cande.
- Ale gdzie? - zapytała nieco oszołomiona szatynka.
- Jutro jest wielki bal znany na całe Buenos Aires! - powiedziałam.
- Ale czy to znaczy, że trzeba mieć balowe suknie? - ponownie odezwała się brązowowłosa.
- Nie! Każdy zakłada to co chce, byleby ładnie wyglądać. - zaśmiałam się.
- Ja jestem za. - poinformował nas Jorge.
- Jorge, moja córka jest już u was cały miesiąc. Ledwo co się zgodziłem, ona ma 17 lat! 17 lat...
- Wszystko w porządku proszę pana?
- Tak... Mów dalej, proszę, tylko nie mów do mnie "proszę pana". Możesz do mnie mówić German. - byłem w szoku. Twardy mężczyzna w ciągu jednej rozmowy stał się kimś wyjątkowo łagodnym.
- Dobrze, więc... Martinę poznałem na lotnisku, kiedy po prostu złapałem ją, kiedy prawie się przewróciła. Kolejne spotkanie odmieniło jej wyjazd. Przyjaciółki znienawidziły ją za to, że mnie poznała. Została bez dachu nad głową, dlatego wziąłem ją do siebie. Staliśmy się nierozłącznymi przyjaciółmi. Dzisiaj poznała kilka nowych dziewczyn i stworzyły nową paczkę. Zazdroszczę, że ma pan kogoś tak cudownego, pięknego i o tak ślicznym głosie w domu. Tini jest wyjątkowa. Odmieniła moje życie. - Wzruszona dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła najmocniej jak mogła. Pocałowałem ją w głowę i także przytuliłem. Mi także poleciała łza.
- Jorge, dziękuję, że zaopiekowałeś się moją córką. Tydzień.
- Ale co tydzień?
- Macie tydzień.
- Naprawdę?
- Ten tydzień jest TYLKO dla was. Dla waszej dwójki. - rozłączył się.
- I co? - zapytała szatynka.
- Tydzień.
- Co tydzień?
- Mamy tydzień.
- Tydzień na co?
- Tydzień dla nas.
- Czy to znaczy, że..
- Martina zostajesz! - sam nie wiem jak to się stało, ale złapałem ją za nogi, podniosłem i zakręciłem.
A kiedy już stanęła na twardym gruncie, złapałem ją powoli w pasie, ona objęła moją szyję...
Mechi
Pomimo tego, że z całego serca im kibicowaliśmy, stali się trochę... za słodcy.
Zapomnieli, że jesteśmy jeszcze tutaj, ale co tam, chociaż wpadł nam do głowy pomysł, który spowoduje, że oboje zrozumieją, że są sobie przeznaczeni.
- Ehm. - odchrząknęła Cande.
Obrócili się. Widać było ich zakłopotanie, ale to na szczęście szybko przeszło.
- No to trzeba uczcić to, że zostajesz jeszcze tydzień! - powiedziałam.- Co wy znowu wymyśliłyście? - zaśmiała się Tinita.
- Jutro jest sobota i... - zaczęła Lodo.
- IMPREZA! - skończyła Alba.
- Proponuje, żebyś dzisiaj szła do nas na Piżama Party. Pójdziemy na miasto, a potem wieczorem spotkamy się. - poinformowała Cande.
- Ale gdzie? - zapytała nieco oszołomiona szatynka.
- Jutro jest wielki bal znany na całe Buenos Aires! - powiedziałam.
- Ale czy to znaczy, że trzeba mieć balowe suknie? - ponownie odezwała się brązowowłosa.
- Nie! Każdy zakłada to co chce, byleby ładnie wyglądać. - zaśmiałam się.
- Ja jestem za. - poinformował nas Jorge.
Martina
I rzeczywiście wszystko szło zgodnie z planem. Prawie całą noc wybierałyśmy stroje. A kiedy nadeszła pora na mnie...
- Co ja założę? - zapytałam zmęczona. Przez dłuższy czas nie otrzymywałam odpowiedzi.
- Żółtą pastelową sukienkę! - aż podskoczyłam.
Jakby nie było, była prześliczna, więc się zgodziłam.
Następny dzień przeleciał w tempie błyskawicznym, na... szaleństwie. Latałyśmy po sklepach, w poszukiwaniu biżuterii dla dziewczyn, nowych butów a potem od fryzjera po kosmetyczkę.
Nadeszła godzina balu. Alba i Cande krzątały się na parterze domu Lodo (tam odbyła się nasza piżamowa impreza). Mechi, Lodo i ja malowałyśmy jeszcze paznokcie.
- Myślicie, że ktoś mnie w ogóle poprosi do tańca? - zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście! Wszyscy będą patrzeć tylko na ciebie i Jorge, jak tańczycie do wolnego kawałka... - Mechi to ma pomysły...
- Przestań. Przecież ja mu się w ogóle nie podobam. - zaprotestowałam.
- Masz rację. Ty mu się nie podobasz. Nie, wcale... I on wcale nie patrzy na ciebie i w twoje oczy jak na ósmy cud świata. - powiedziały dziewczyny.
I kiedy miała rozpocząć się bitwa na poduszki, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Dziewczyny, Jorge przyszedł! - zawołała Alba.
Jeszcze przez chwilę się śmiałyśmy, a potem zeszłyśmy na dół. No, one zeszły, bo ja musiałam jeszcze pogadać sama do siebie w lustrze, aby dodać sobie otuchy. Nagle usłyszałam głos Jorge. I stwierdziłam, że pora zejść.
Przy schodach wzięłam głęboki wdech. I ruszyłam, powolutku, bo chyba po raz pierwszy miałam na sobie takie buty. Po chwili przyspieszyłam, bo zauważyłam, która godzina.
- Przepraszam, że tak długo.... - szukałam różnych wyjaśnień. Nie zauważyłam nawet, że Jorge rzeczywiście patrzył na mnie jak na ósmy cud świata... Mechi (moja kochana) musiała mu zamknąć buzię, bo sam najwyraźniej nie był w stanie tego zrobić. Kiedy wreszcie go zobaczyłam, sama pomyślałam, że jest jeszcze... przystojniejszy. Miał na sobie piękny garnitur.
- Coś się stało? - zapytałam po chwili, gdyż on nadal pożerał mnie wzrokiem.
- Nie, wszystko okej... Po prostu... Cudownie wyglądasz. - w tym samym momencie na mojej twarzy pojawił się ogromny rumieniec. Dziewczyny już zaczęły szeptać.
- Dobrze gołąbeczki, chodźmy już. - powiedziała Cande.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. Przed nami prezentowała się długa, biała limuzyna.
- Niespodzianka.... - zawołał Jorge.
- Dobry wieczór, miałem rezerwację. Jorge Blanco. Pokój dwuosobowy.
- Tak jest, proszę to pański klucz.
Kierowaliśmy się pięknymi korytarzami, do apartamentu z cudownym widokiem.
Dobrze, że dziewczyny spakowały Martinę... Znowu.
Kiedy zobaczyliśmy już pokój, byliśmy mocno zdziwieni.
Nie pozostało mi nic, jak pisać w pamiętniku.
Chwilę później przyszedł Jorge. Był już w piżamie.Spojrzeliśmy na siebie z zawstydzeniem. Po chwili poszłam w stronę łóżka. Myślałam, że jednak położy się obok, albo na drugim końcu tego szerokiego łóżka. Wybrał jednak sofę.
Próbowałam zasnąć. Nagle zauważyłam, że Jorge jest naprawdę zimno. Wzięłam więc gruby koc i go przykryłam. Robiąc to on spojrzał na mnie.
- Też nie możesz zasnąć? - zapytał. Pokiwałam głową.
- Przepraszam...
- Spoko, ja też kiepsko zachowałem.
Wstał, przytulił mnie.
- Słuchaj, ehm... Tutaj jest rzeczywiście chłodnawo... Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli jednak położę się w łóżku? Spokojnie, na samym końcu.
- Hah, oczywiście.
O dziwo teraz zasnęłam bezproblemowo.
Kiedy rano się obudziłam, zauważyłam, że jestem przytulona do Jorge. W tym samym momencie, on się obudził. Byliśmy skrępowani.
- Przepraszam, nie wiem jak to się stało... - powiedziałam.
- Spokojnie, ale dobrze ci się spało? - zaśmiał się.
- Zejdźmy teraz na śniadanie, a potem pójdziemy na plażę. Co ty na to?
- Jak na lato! - nie mam poczucia humoru... ;p
Reszta dnia minęła nam na rozmowach i kąpieli. Było bardzo romantycznie. Raz nawet prawie się pocałowaliśmy.
Kiedy wróciliśmy do domu Jorge było już późno. Od razu poszliśmy spać. Jednak tym razem, już każdy sam.
♥♥♥
Sory, żę to tak długo trwało ;p.
Miałam problem szczerze mówiąc z napisaniem tego rozdziału, nie wiem czemu... To był ostatni rozdział z Argentyny. Mam nadzieję, że Wam się podobał :)
Następny postaram się napisać już jutro. Proszę o komentarze :)
Podoba Wam się szablon? To dzieło Alby Rico, która stała się właśnie techniczną na blogu :) Ona będzie odpowiedzialna za szablon :)
Do zobaczenia!
Mrs. Blanco
- Przestań. Przecież ja mu się w ogóle nie podobam. - zaprotestowałam.
- Masz rację. Ty mu się nie podobasz. Nie, wcale... I on wcale nie patrzy na ciebie i w twoje oczy jak na ósmy cud świata. - powiedziały dziewczyny.
I kiedy miała rozpocząć się bitwa na poduszki, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Dziewczyny, Jorge przyszedł! - zawołała Alba.
Jeszcze przez chwilę się śmiałyśmy, a potem zeszłyśmy na dół. No, one zeszły, bo ja musiałam jeszcze pogadać sama do siebie w lustrze, aby dodać sobie otuchy. Nagle usłyszałam głos Jorge. I stwierdziłam, że pora zejść.
Przy schodach wzięłam głęboki wdech. I ruszyłam, powolutku, bo chyba po raz pierwszy miałam na sobie takie buty. Po chwili przyspieszyłam, bo zauważyłam, która godzina.
- Przepraszam, że tak długo.... - szukałam różnych wyjaśnień. Nie zauważyłam nawet, że Jorge rzeczywiście patrzył na mnie jak na ósmy cud świata... Mechi (moja kochana) musiała mu zamknąć buzię, bo sam najwyraźniej nie był w stanie tego zrobić. Kiedy wreszcie go zobaczyłam, sama pomyślałam, że jest jeszcze... przystojniejszy. Miał na sobie piękny garnitur.
- Coś się stało? - zapytałam po chwili, gdyż on nadal pożerał mnie wzrokiem.
- Nie, wszystko okej... Po prostu... Cudownie wyglądasz. - w tym samym momencie na mojej twarzy pojawił się ogromny rumieniec. Dziewczyny już zaczęły szeptać.
- Dobrze gołąbeczki, chodźmy już. - powiedziała Cande.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. Przed nami prezentowała się długa, biała limuzyna.
- Niespodzianka.... - zawołał Jorge.
Jorge
Dziewczyny były podekscytowane. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Mercedes, Candelaria, Lodovica i Alba znalazły szybko chłopaków, którym miały towarzyszyć. Tylko Martina pozostawała bez pary.
Kiedy znaleźliśmy stolik, a raczej stół, bo zrobiło się nas praktycznie dwa razy tyle, bal akurat się rozpoczął.
- Witam wszystkich na balu XXI wieku Buenos Aires! - powiedziała konferansjerka. -tegoroczny bal, rozpoczniemy jak zwykle od wybrania króla balu. Zostaje nim.... Jorge Blanco! - kiedy usłyszałem swoje nazwisko, spojrzałem na dziewczyny. Śmiały się, i zrozumiałem, że to one mnie zgłosiły... Ruszyłem na scenę. Kiedy już się na niej znalazłem, usłyszałem pisk jakiś psychofanek, dlatego zaraz później postanowiłem, że dam im autografy i po sprawie, bo tego chciały.
- Oto król tegorocznego balu! - kiedy już stałem na scenie padły takie właśnie słowa.
- Tradycją naszego balu, jest także, że mężczyzna wybiera dziewczynę, która spędzi z nim resztę wieczoru, przy "królewskim stole". - akurat otrzymałem mikrofon.
- Jej, dziękuję za wybranie mnie... Ale przejdźmy do rzeczy. Na tej sali jest dziewczyna, która wywróciła moje życie do góry nogami. Kiedy ją poznałem, nie sądziłem, że będzie to aż tak obiecująca znajomość, a teraz już przyjaźń. Choć znamy się dopiero od miesiąca, ja czuję się, jakbym znał ją całe życie. Jest piękna nie tylko zewnątrz, ale także wewnątrz. Każdy dzień przez cały miesiąc spędzony z nią był udany. Nie jest to jednak żadna znana aktorka, modelka piosenkarka. To tylko i wyłącznie moja, prywatna gwiazda, dzięki której zrozumiałem co znaczy być szczęśliwym. Dlatego chciałbym, aby na tej scenie znalazła się... Martina Stoessel. - ujrzałem, że płacze, ale z uśmiechem. Po chwili przyszła do mnie.
- Naprawdę tyle dla ciebie znaczę? - zapytała we łzach.
- A czy kiedykolwiek cię okłamałem?
Przytuliłem ją. Po chwili otrzymała bukiet kwiatów. Otarła swoje łzy, i razem ze mną zapozowała do zdjęcia.
Po chwili razem z przyjaciółmi siedzieliśmy przy "królewskim" stole.
Usłyszałem jedną z moich ulubionych romantycznych piosenek.
- Czy mogę prosić cię do tańca? - zapytałem Martinę. Ta wstała. Ruszyliśmy na parkiet.
- Pięknie tańczysz... - wyszeptała mi do ucha.
- Uczę się od ciebie... - odpowiedziałem.
Prowadziliśmy długą rozmowę, która tak naprawdę składała się głównie z komplementów.
W taki sposób przemijała znaczna część wieczoru, a raczej już nocy. Nagle usłyszałem znajomy głos.
- No proszę, kogo to moje oczy widzą...
- Stephie, co ty tutaj robisz? - zapytałem moją byłą.
- Zapomniałeś? Zawsze tutaj jestem.
- Odczep się od niego. - podeszła do mnie Martina.
- Ha, bo co? Jestem bliżej Jorge niż ty. Ojejku, zazdrosna? - zaśmiała się.
- Słuchaj, jeszcze raz powiesz coś do niej takim tonem! - zacząłem bronić Tini, którą akurat przytuliłem.
Po chwili Stephie zaczęła próbować przemocy, jednak jej się to nie udało, bo akurat przyszła ochrona.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła, hmm? - zapytała szatynka.
Kiedy wszyscy zaczęliśmy być zmęczeni, oznajmiłem, iż zarezerwowałem pokoje. Jednak dziewczyny stwierdziły, że jadą do domu. Zostaliśmy sami z Tinitą. Wzięliśmy więc wszystkie rzeczy i ruszyliśmy w stronę recepcji.
- Dobry wieczór, miałem rezerwację. Jorge Blanco. Pokój dwuosobowy.
- Tak jest, proszę to pański klucz.
Kierowaliśmy się pięknymi korytarzami, do apartamentu z cudownym widokiem.
Dobrze, że dziewczyny spakowały Martinę... Znowu.
Kiedy zobaczyliśmy już pokój, byliśmy mocno zdziwieni.
Martina
Pokój rzeczywiście był piękny. Szkoda tylko, że z łóżkiem małżeńskim.
Zrozumiałam, że wszystko doskonale ustawiły. A to zgagi!
Umyłam się i ubrałam w pidżamę, bo nic innego nie mogłam zrobić.
Kiedy weszłam z powrotem do sypialni, Jorge nie było. Widocznie poszedł wyjaśniać wszystko w recepcji. Pewnie wracając sam skorzysta z toalety. Musiałam na niego czekać, żeby dowiedzieć się co dalej.Nie pozostało mi nic, jak pisać w pamiętniku.
Chwilę później przyszedł Jorge. Był już w piżamie.Spojrzeliśmy na siebie z zawstydzeniem. Po chwili poszłam w stronę łóżka. Myślałam, że jednak położy się obok, albo na drugim końcu tego szerokiego łóżka. Wybrał jednak sofę.
Próbowałam zasnąć. Nagle zauważyłam, że Jorge jest naprawdę zimno. Wzięłam więc gruby koc i go przykryłam. Robiąc to on spojrzał na mnie.
- Też nie możesz zasnąć? - zapytał. Pokiwałam głową.
- Przepraszam...
- Spoko, ja też kiepsko zachowałem.
Wstał, przytulił mnie.
- Słuchaj, ehm... Tutaj jest rzeczywiście chłodnawo... Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli jednak położę się w łóżku? Spokojnie, na samym końcu.
- Hah, oczywiście.
O dziwo teraz zasnęłam bezproblemowo.
Kiedy rano się obudziłam, zauważyłam, że jestem przytulona do Jorge. W tym samym momencie, on się obudził. Byliśmy skrępowani.
- Przepraszam, nie wiem jak to się stało... - powiedziałam.
- Spokojnie, ale dobrze ci się spało? - zaśmiał się.
- Zejdźmy teraz na śniadanie, a potem pójdziemy na plażę. Co ty na to?
- Jak na lato! - nie mam poczucia humoru... ;p
Reszta dnia minęła nam na rozmowach i kąpieli. Było bardzo romantycznie. Raz nawet prawie się pocałowaliśmy.
Kiedy wróciliśmy do domu Jorge było już późno. Od razu poszliśmy spać. Jednak tym razem, już każdy sam.
♥♥♥
Sory, żę to tak długo trwało ;p.
Miałam problem szczerze mówiąc z napisaniem tego rozdziału, nie wiem czemu... To był ostatni rozdział z Argentyny. Mam nadzieję, że Wam się podobał :)
Następny postaram się napisać już jutro. Proszę o komentarze :)
Podoba Wam się szablon? To dzieło Alby Rico, która stała się właśnie techniczną na blogu :) Ona będzie odpowiedzialna za szablon :)
Do zobaczenia!
Mrs. Blanco
Twój blog jest nie do opisania! Powiem tylko, że jest fascynujący i, że czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPS: Kocham Jortini!<3
Cieszę się :)
UsuńRozdział 17 jest już w przygotowaniu :)
Jeżeli mi się uda, dodam go jeszcze dziś.
chciałam powiedzieć/napisać, że cały css jest zgapiony od Nath! Tylko nagłówek inny ;/
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Dziękuję za informację. Skontaktuję się z Albą. Ona jest techniczną. Przepraszam! Mogę prosić o link do tego szablonu?
UsuńPS. Masz świetnego bloga xd
http://th02.deviantart.net/fs71/PRE/f/2014/150/1/d/nt___lodo_comello___layout_by_nath_by_nathfresh-d7kbkza.png
UsuńProszę i dziękuje xD
PS. Wyłącz weryfikacje obrazkową ;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam nie miałam o tym bladego pojęcia ;(
UsuńNie dziwie sie ze jestes o to zla. Tez jestem. Tyle ze to nie ja remontowalam. Postaram sie go usunąć. Jeszcze raz przepraszam :(
Totalnie nie znam się na tym. Jak się usuwa taki szablon???
OdpowiedzUsuńświetny blog czekam na next
OdpowiedzUsuńDzięki ;*
UsuńPostaram się napisać dzisiaj, bo już połowa jest :)
cierpliwie czekam i mam taki pomysł że jak Tini będzie na lotnisku to Jorge pocałuje ją tuż przed odlotem a później jak już będzie w domu to on przyjdzie do niej przez balkon i powie że nie może bez niej żyć (takie moje bzdury i kiepskie pomysły)
UsuńNapisz do mnie na privie, tutaj nic nie chcę zdradzać ;)
UsuńPS. Jednak po części masz rację ;) Czytasz mi w myślach? xd
okej ale podasz mi swojego maila ponieważ nie mogę wejść w twój profil i z chęcią podsunęłabym ci kilka pomysłów ponieważ sama nie mam bloga i mam pełno niewykorzystanych planówXD
Usuńmrs.blanco77@gmail.com
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJasne ♥ Przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej :(
OdpowiedzUsuńBaardzo mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńNie dość, że opisujesz Naszą kochaną Jortini, robisz to genialnie <3
Prawie cały czas uśmiechałam się do ekranu xD
Pięknee <3
:) Dzięki :* UWAGA! DZISIAJ ROZDZIAŁ!
Usuń'A to zgagi!' xD
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam.
Boski rozdział ♥.♥
OdpowiedzUsuńSwietniee piszesz !! :) ❤
OdpowiedzUsuń-Paulinka01