♥♥♥
Martina
Dni mijały, a my codziennie lepiej się poznawaliśmy. Śmialiśmy się razem, jedliśmy, rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem czas. I coraz bardziej się do siebie nawzajem przywiązywaliśmy.
_________________________________________________
Właśnie wstałam. Dzisiaj będę musiała wszystko spakować, zrobić ewentualne zakupy, gdyż jutro wyjeżdżam.
- Cześć Tini! - do pokoju wszedł Jorge.
- Cześć. - przywitałam się z nim uściskiem.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Ah, kiedy ja ci to wszystko wynagrodzę? - zaśmiałam się. A on kontynuował:
- Ubierz się jakoś ładnie, zabierz też ubrania na zmianę.
- Czy mi się wydaje, czy ty...
- Tak. Zabieram cię na sesję zdjęciową. Cieszysz się?
Przytuliłam go tak mocno, że...
- Spokojnie, bo mnie udusisz! - zaprotestował.
__________________________________________________
Wróciliśmy pod wieczór,gdyż wcześniej byliśmy wywołać zdjęcia.
Zmęczeni całym dniem usiedliśmy na sofie. Spojrzałam na zdjęcia, i pomyślałam, że będzie to pamiątka na całe życie. Bo czy jest coś lepszego, niż zdjęcia z chłopakiem, który jest wyjątkowy i sprawia, że motyle latają w brzuchu?
- Dziękuję. - powiedziałam po chwili.
- Za co? - zapytał.
- Za najlepszy miesiąc mojego życia. Jak ja ci się odwdzięczę?
- Wystarczy mi twój uśmiech. - pogłaskałam go po policzku.
- Kiedy tobie jest smutno, wtedy ja też płaczę. Kiedy się śmiejesz, odnajduję sens życia. A kiedy się przytulamy, czuję się... jakby... jakby... jakby cały świat się zatrzymał, jakby obejmował mnie anioł, bo ty... ty jesteś moim aniołem. - powiedział romantycznie.
Spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się i odeszłam bez słowa. Jorge spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
Weszłam do mojego pokoju, przebrałam się w piżamę, weszłam pod koc. Wyjęłam wszystkie nasze pozostałe zdjęcia i zaczęłam je oglądać. Nie sądziłam, że jest ich aż tyle. Chociaż... Codziennie robiliśmy zdjęcie... Nawet nie zauważyłam, kiedy cała zalałam się łzami. Nagle do pokoju wszedł Jorge.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, co to wszystko dla mnie znaczy... Rozumiesz?
- Chyba nie do końca. - usiadł koło mnie zatroskany.
- Ten miesiąc sprawił, że znalazłam coś, czego potrzebowałam. Znalazłam wsparcie, zaufanie, pomoc... ale przede wszystkim... przyjaźń. Coś czego potrzebowałam od dawna. To wypełniło pustkę. Tyle mnie nauczyłeś, pozwoliłeś na coś, czego w Hiszpanii nie mogę... Tutaj pokonałam z tobą strach przed publicznością. Mogłam śpiewać. Mogłam przeżyć historię, której nie zapomnę do końca życia. Mogłam poznać najlepszego człowieka na świecie. Dziękuję. - przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Ale nie jestem nikim wyjątkowym. - powiedział.
- Hm. Przestań się zgrywać. Dobrze wiesz ile dla mnie znaczysz.
- Ile?
- Jeżeli mogłabym, zamieszkałabym tutaj, w Buenos Aires, żeby tylko móc zostać z tobą...
- Poczekaj, zaraz wracam.
Jorge
Poszedłem na górę. Do siebie. Nie sądziłem, że jesteśmy ze sobą tak blisko. Zastanawiałem się, co zrobić, żeby zapomniała o wyjeździe.
Czym prędzej więc poszedłem po gitarę i keyboard.
- Mogę wejść? - zapytałem.
- Przecież czekam tu na ciebie mój głuptasie... - wreszcie zaśmiała się Martina.
- Czekałem na to... - powiedziałem.- Na co? - zapytała.
- Na twój piękny uśmiech...
Wstała, odłożyła wszystko na bok, podeszła do mnie. Przytuliła mnie, a ja odwzajemniłem uczucia. Po chwili spojrzeliśmy na siebie. Martina zagryzła wargę i odwróciła wzrok. Po chwili podszedłem do instrumentu.
- Napisałem nową piosenkę.
- Naprawdę? Zagraj mi, proszę...
Położyłem ręce na klawiszach, uśmiechnąłem się do ukochanej (choć ona o tym nie wiedziała...).
- Czasami to wydaje się niewidoczne,
tylko ja wiem co nas łączy
spójrz na mnie, powiedz
kto jest najlepszy.
Blisko ciebie, porywający moment
choć mało wiarygodny
spójrz na mnie, kto jest najlepszy. - zakończyłem.
- Na razie mam tylko tyle. Podoba ci się?
- Bardzo. Jesteś świetnym tekściarzem.
- A ty masz jakieś piosenki?
- Niby tak... Ale... Nie potrafię śpiewać.
- Jak to możliwe? Razem śpiewaliśmy i nie było tego słychać.
- Odpływałam.
- To teraz też odpłyń, proszę. Masz ogromny talent. Jesteś wyjątkowa! - powiedziałem, niechcący wytrącając jej pamiętnik z rąk.
- Przepraszam, nie chciałem... - oboje przykucnęliśmy. Nasze ręce skrzyżowały się na pamiętniku, tak jak w dniu naszego pierwszego spotkania. Tyle że wtedy było inaczej. Nie wiedziałem, kim dla mnie będzie Martina. Dzisiaj już to wiem. To moja księżniczka. W mojej bajce, w jej bajce, w naszej bajce. Po chwili wszystko było jak dawniej.
- To co, zaśpiewasz? - poprosiłem po raz kolejny.
- Dobrze... Ale ty będziesz grał.
- Sprytna jesteś... Ale niech będzie. Tylko daj mi nuty. - zaśmiałem się. - jesteś gotowa?
- Teraz wiesz, że
nie rozumiem co się dzieje.
Ale przecież
nigdy nie ma czasu na nic.
Myślę, że nie zdaje sobie sprawy
i robię tysiąc i jeden obrót.
Moje wątpliwości mnie zmęczyły
już nie będzie czekać.
I znowu budzę się
w moim świecie
czuję że jestem sobą.
I nie zatrzymam się,
nawet na sekundę,
moje przeznaczenie to dziś.
I znowu budzę się
w moim świecie
czuję że jestem sobą.
I nie zatrzymam się,
nawet na sekundę,
moje przeznaczenie to dziś.
Nic nie może się zdarzyć
Idę uwolnić
wszystko co czuję.
Wszystko wszystko.
Nic nie może się zdarzyć
Idę uwolnić
wszystko co mam
nic mnie nie powstrzyma.
- W moim świecie... Świetna piosenka!
- Dziękuję. - podeszła do mnie i przytuliła.
- Masz jeszcze jakieś?
- Oczywiście, ale... Nie chcę już dzisiaj śpiewać. To jeszcze bardziej kojarzy mi się z tobą. - wzdychnęła.
- Słuchaj, dzisiaj jest twoja zielona noc...
- Jorge, co ty chcesz zrobić?
- Dzisiaj jest noc filmowa. Lecą różne filmy po kolei. Od komedii po horrory. Co ty na to?
- Niech będzie!
- Mamy jeszcze chwilę, pójdziemy do sklepu, kupimy coś dobrego, ja zrobię kolację, zgadzasz się?
- A może... upieczemy pizze? - od razu wiedziałem że Martina to pomysłowa dziewczyna.
- Jestem za!
I tak minęła reszta wieczoru, aż do seansu. Kupiliśmy pełno popcornu, zrobiliśmy pizzę, a potem zmywaliśmy mąkę, bo byliśmy cali nią obsypani. Ale w tym było śmiechu!
Nadeszła pora seansu. Usiedliśmy koło siebie na sofie. Po kilku filmach nadeszła pora na dłuższą przerwę, jednak my nadal nie byliśmy śpiący. Podszedłem do radia, włączyłem je, a potem zapytałem Tini.
- Czy będzie pani tak miła, i zatańczy ze mną?
- Oh, oczywiście! - zaśmiała się dziewczyna.
Tańczyliśmy i rozmawialiśmy. Było tak magicznie.
Martina
Nim się obejrzałam, nastał poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, bo samolot miałam o 12. Byłam już spakowana, jednak chciałam pożegnać się w należyty sposób z Argentyną. Minęła chwila, zanim zdecydowałam się co założę. W końcu postawiłam na jeden z moich ulubionych zestawów. Był bardzo ładny, a zarazem wygodnie się w nim czułam.
Dzisiaj wyjątkowo nie byłam głodna. Lekko popsikałam się moim ulubionym perfumem i musnęłam usta czerwoną szminką. O dziwo, na dole nie zastałam Jorge. Czułam lekkie skrępowanie, ale poszłam tam. Weszłam do jego sypialni. Nigdy tu nie byłam. Kiedy zrozumiałam, że jestem sama w domu, zaczęłam podziwiać pokój chłopaka. Tutaj tak naprawdę zaczynało się drugie życie. Było tu kilka pokoi. Jadalnia, mały salon, elegancka łazienka i jego sypialnia. Dziwię się, że nie zajrzałam tutaj wcześniej. Najpierw weszłam do jadalni, chociaż tak naprawdę był to mały pokoik ze stolikiem dla czterech osób. Szłam dalej. Weszłam do łazienki. Na szafce stała kolekcja męskich perfumów Jorge... Pomimo, że normalnie ich nie nawidziłam, te były wyjątkowo cudowne. Obejrzałam się i ujrzałam kabinę prysznicową. Powtórzyłam ruch, i ujrzałam siebie w ogromnym lustrze. Cała łazienka była... w złym stanie. Wiedząc, że Jorge nie nadchodzi, postanowiłam posprzątać jego teren. Kiedy skończyłam, udałam się na dalsze zwiedzanie, jednak wpierw wyjęłam szminkę, posmarowałam usta i odcisnęłam je w lustrze w łazience, a następnie, używając tego samego kosmetyku otoczyłam buziaka sercem i dopisałam "już tęsknie".
Wyszłam z pomieszczenia i znalazłam się na tarasie. Był ogromny. Znajdowało się tutaj jacuzzi, mały basen, i kolejny stolik. Popatrzyłam. Zdałam sobie sprawę, że słońce dopiero się obudziło. Spojrzałam na godzinę. Do dzisiejszego wschodu była jednak jeszcze spora chwila, dlatego skierowałam swoje kroki do JEGO sypialni. Oniemiałam. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknie urządzonej sypialni. Wszędzie można było zauważyć jego pasję do muzyki. Na środku stało duże, łóżko. Usiadłam na sekundę, a raczej padłam. Byłam zmęczona emocjami. Coś zaczęło m
nie uwierać w plecy i zauważyłam, że tam leżało... moje zdjęcie! Byłam w szoku. Po co jemu moje zdjęcie? Jednak zignorowałam to. W końcu ja też miałam jego zdjęcie. Tyle, że on mi się podobał, a ja jemu nie. Oparłam się o ścianę, która dziwnie drgnęła. Odskoczyłam, a po chwili ponownie ją popchnęłam. Moim oczom ukazały się długie, zakręcone schody w dół. Lekko się zestresowałam, ale postanowiłam tam iść. To miejsce wydawało się być bardzo przyjemne. Spojrzałam na ściany. Było tam pełno zdjęć Jorge i jego rodziny. Takie z dzieciństwa, jak i ukończenia szkoły. Nagle moim oczom ukazały się nasze zdjęcia. Wycinki z gazet. Doszłam do wniosku, że to miejsce jest niezwykłe. To miejsce Jorge. Nagle schody się skończyły. Ujrzałam mały pokoik. Już miałam do niego wejść, kiedy usłyszałam jak ktoś gra na gitarze. Lekko się wychyliłam. Tam był on. Otoczony instrumentami i tysiącami kartek. Śpiewał. Robił to z taką pasją. Usłyszałam dzwonek. On wyszedł, i poszedł gdzieś do tylnych drzwi. Miałam chwilę, aby przebadać także i to pomieszczenie. Zauważyłam zeszyt. Otwarłam go. Były tam wszystkie dotychczasowe piosenki wokalisty. Już miałam go odkładać, kiedy zauważyłam tekst, którego w ogóle nie znałam. Byłam chyba największą fanką, dlatego znałam każdą piosenkę. Zaczęłam czytać. Po chwili posmutniałam. Piosenka była o dziewczynie. O miłości. Pisał, że kiedy jest z nią, cały świat przestaje istnieć, ale boi się zrobić pierwszy krok. Marzy o wspólnym tańcu w blasku księżyca, o tym, aby wreszcie jedna gwiazdka spadła z nieba, aby on mógł jej ją podarować. Ostatnie wersy mówiły o tym, że ma oczy takie, jak czekolada. Usłyszałam kroki, dlatego czym prędzej odłożyłam zeszyt i wróciłam na klatkę. Wiele razy mówiono mi, że mam oczy jak czekolada. Jednak nie potraktowałam słów piosenki na poważnie. Usłyszałam rozmowę.
- Powiedziałeś jej? - zrozumiałam, że w tym domu, parę metrów ode mnie znajduje się Ruggero Pasquarelli.
- Nie. - odpowiedział zmarnowany Jorge
- To na co czekasz? Zaraz ją stracisz! Zrobiłeś coś w ogóle w tym kierunku, żeby dowiedziała się, jakim uczuciem ją darzysz?
- Napisałem piosenkę.
- Zaśpiewałeś ją jej?
- Nie. - po chwili usłyszałam, jak zaczął śpiewać piosenkę. Zaraz, to była TAMTA PIOSENKA!
Nagle przerwał. Usłyszałam tylko trzask.
- Nie! Nie mogę, rozumiesz? Nie mam na tyle odwagi, żeby powiedzieć jej, co do niej czuję!
- Porozmawiaj z Martiną, może ona ci pomoże.
Kiedy usłyszałam moje imię, wybiegłam z powrotem na taras. Wtedy zrozumiałam, że Jorge ktoś się podoba. I to szalenie.
Dzisiaj wyjątkowo nie byłam głodna. Lekko popsikałam się moim ulubionym perfumem i musnęłam usta czerwoną szminką. O dziwo, na dole nie zastałam Jorge. Czułam lekkie skrępowanie, ale poszłam tam. Weszłam do jego sypialni. Nigdy tu nie byłam. Kiedy zrozumiałam, że jestem sama w domu, zaczęłam podziwiać pokój chłopaka. Tutaj tak naprawdę zaczynało się drugie życie. Było tu kilka pokoi. Jadalnia, mały salon, elegancka łazienka i jego sypialnia. Dziwię się, że nie zajrzałam tutaj wcześniej. Najpierw weszłam do jadalni, chociaż tak naprawdę był to mały pokoik ze stolikiem dla czterech osób. Szłam dalej. Weszłam do łazienki. Na szafce stała kolekcja męskich perfumów Jorge... Pomimo, że normalnie ich nie nawidziłam, te były wyjątkowo cudowne. Obejrzałam się i ujrzałam kabinę prysznicową. Powtórzyłam ruch, i ujrzałam siebie w ogromnym lustrze. Cała łazienka była... w złym stanie. Wiedząc, że Jorge nie nadchodzi, postanowiłam posprzątać jego teren. Kiedy skończyłam, udałam się na dalsze zwiedzanie, jednak wpierw wyjęłam szminkę, posmarowałam usta i odcisnęłam je w lustrze w łazience, a następnie, używając tego samego kosmetyku otoczyłam buziaka sercem i dopisałam "już tęsknie".
Wyszłam z pomieszczenia i znalazłam się na tarasie. Był ogromny. Znajdowało się tutaj jacuzzi, mały basen, i kolejny stolik. Popatrzyłam. Zdałam sobie sprawę, że słońce dopiero się obudziło. Spojrzałam na godzinę. Do dzisiejszego wschodu była jednak jeszcze spora chwila, dlatego skierowałam swoje kroki do JEGO sypialni. Oniemiałam. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknie urządzonej sypialni. Wszędzie można było zauważyć jego pasję do muzyki. Na środku stało duże, łóżko. Usiadłam na sekundę, a raczej padłam. Byłam zmęczona emocjami. Coś zaczęło m
nie uwierać w plecy i zauważyłam, że tam leżało... moje zdjęcie! Byłam w szoku. Po co jemu moje zdjęcie? Jednak zignorowałam to. W końcu ja też miałam jego zdjęcie. Tyle, że on mi się podobał, a ja jemu nie. Oparłam się o ścianę, która dziwnie drgnęła. Odskoczyłam, a po chwili ponownie ją popchnęłam. Moim oczom ukazały się długie, zakręcone schody w dół. Lekko się zestresowałam, ale postanowiłam tam iść. To miejsce wydawało się być bardzo przyjemne. Spojrzałam na ściany. Było tam pełno zdjęć Jorge i jego rodziny. Takie z dzieciństwa, jak i ukończenia szkoły. Nagle moim oczom ukazały się nasze zdjęcia. Wycinki z gazet. Doszłam do wniosku, że to miejsce jest niezwykłe. To miejsce Jorge. Nagle schody się skończyły. Ujrzałam mały pokoik. Już miałam do niego wejść, kiedy usłyszałam jak ktoś gra na gitarze. Lekko się wychyliłam. Tam był on. Otoczony instrumentami i tysiącami kartek. Śpiewał. Robił to z taką pasją. Usłyszałam dzwonek. On wyszedł, i poszedł gdzieś do tylnych drzwi. Miałam chwilę, aby przebadać także i to pomieszczenie. Zauważyłam zeszyt. Otwarłam go. Były tam wszystkie dotychczasowe piosenki wokalisty. Już miałam go odkładać, kiedy zauważyłam tekst, którego w ogóle nie znałam. Byłam chyba największą fanką, dlatego znałam każdą piosenkę. Zaczęłam czytać. Po chwili posmutniałam. Piosenka była o dziewczynie. O miłości. Pisał, że kiedy jest z nią, cały świat przestaje istnieć, ale boi się zrobić pierwszy krok. Marzy o wspólnym tańcu w blasku księżyca, o tym, aby wreszcie jedna gwiazdka spadła z nieba, aby on mógł jej ją podarować. Ostatnie wersy mówiły o tym, że ma oczy takie, jak czekolada. Usłyszałam kroki, dlatego czym prędzej odłożyłam zeszyt i wróciłam na klatkę. Wiele razy mówiono mi, że mam oczy jak czekolada. Jednak nie potraktowałam słów piosenki na poważnie. Usłyszałam rozmowę.
- Powiedziałeś jej? - zrozumiałam, że w tym domu, parę metrów ode mnie znajduje się Ruggero Pasquarelli.
- Nie. - odpowiedział zmarnowany Jorge
- To na co czekasz? Zaraz ją stracisz! Zrobiłeś coś w ogóle w tym kierunku, żeby dowiedziała się, jakim uczuciem ją darzysz?
- Napisałem piosenkę.
- Zaśpiewałeś ją jej?
- Nie. - po chwili usłyszałam, jak zaczął śpiewać piosenkę. Zaraz, to była TAMTA PIOSENKA!
Nagle przerwał. Usłyszałam tylko trzask.
- Nie! Nie mogę, rozumiesz? Nie mam na tyle odwagi, żeby powiedzieć jej, co do niej czuję!
- Porozmawiaj z Martiną, może ona ci pomoże.
Kiedy usłyszałam moje imię, wybiegłam z powrotem na taras. Wtedy zrozumiałam, że Jorge ktoś się podoba. I to szalenie.
Jorge
- Porozmawiaj z Martiną, ona ci pomoże. - wspierał mnie Rugg.
To mój najlepszy kumpel. Przyjaźnimy się już dobre parę lat. I to przyjaźń na zawsze. To się czuje. Skoczyłby za mną w ogień, zresztą jak zrobiłbym to samo, gdyby on tam się znalazł.
- Człowieku, ty w ogóle wiesz co mówisz?! - denerwowałem się - co mam iść do niej i powiedzieć jej "Martina, podobasz mi się, pomóż mi z tym, nie wiem jak ci to powiedzieć"?!
- Nie o to mi chodziło. - powiedział kumpel - chciałem, żebyś pogadał z nią w ten sposób, jakbyście
byli dobrymi kumplami. Wiesz o co chodzi. Przyjaźń damsko - męska...
byli dobrymi kumplami. Wiesz o co chodzi. Przyjaźń damsko - męska...
- Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Ale ja nie wiem dokładnie, co do niej czuje. Może to po prostu mocniejszy rodzaj przyjaźni? - bałem się prawdy.
- Koleś, mocniejsza przyjaźń to uczucie! Kumasz? A poza tym, w takim rodzaju przyjaźni, prędzej czy później któreś się zakocha.
- Dobra, wrócimy do tej rozmowy później. Poczekam. Jeżeli rzeczywiście czuję do niej coś więcej niż przyjaźń, to to na pewno niedługo wyjdzie. Przedstawię ci ją.
Po paru minutach dalszych sprzeczek, udaliśmy się na górę. Byłem pewien, że moja królewna jeszcze śpi. Nagle ujrzałem sylwetkę jakiejś ślicznej dziewczyny. Stała na tarasie i oglądała wschód słońca. To była Martina. Nie sądziłem, że kiedykolwiek się tutaj dostanie, chyba że jako moja dziewczyna. Sam chciałem ją tu zaprowadzić, ale co bym powiedział "chodź, pokażę ci moją część domu? mój pokój? moją łazienkę?" Zabrzmiałoby to dosyć dziwnie. Podszedłem do niej od tyłu i objąłem w pasie. Ta najwidoczniej nie chciała, żebym ją zauważył, bo wystraszyła się niemiłosiernie, przez co wpadła do basenu. Zaczęła szybko machać nogami. Wystraszony wyciągnąłem do niej rękę. Ona ją chwyciła i... pociągnęła do basenu! Po chwili zaśmiała się. Zaczęliśmy się chlapać. Zupełnie zapomniałem, że całej sytuacji przygląda się Ruggero. Szybko wyjąłem Tinitę z wody i podałem ręcznik, abym mógł przedstawić jej mojego przyjaciela.
Martina
A to drań! Ale z drugiej strony, było zabawnie. On po chwili wyciągnął mnie z wody. Ku moim oczom ukazał się Pasquarelli. Nie sądziłam, że jest aż TAK BARDZO PRZYSTOJNY.
- Cześć ślicznotko, jestem Ruggero. Dla ciebie Rugg. - po mojej twarzy spłonął rumieniec.
- J-jestem Martina. Dla przyjaciół Tini lub Tinita.
- Mogę cię tak nazywać? - czułam, że staję się coraz bardziej czerwona. Po chwili od tyłu podszedł do mnie pan Blanco, objął w pasie, i lekko przyciągnął do siebie. Potem skarcił Rugga wzrokiem. Ten widocznie wiedział o co chodzi, bo szybko się pożegnał, tylko puścił mi oczko na pożegnanie.
Już po chwili byliśmy w łazience na górze. Wziął suszarkę i ręcznik. Zaczął mi suszyć włosy.
- Jorguś, nie musisz mi suszyć włosów. - powiedziałam i po chwili zdałam sobie sprawę, jak go nazwałam - Jeju, przepraszam, nie chcia...
- Spokojnie mi się to podoba Tiniuś - przerwał.
I tak zaczęła się nasza wojna na przezwiska.
Chwilę później byliśmy już susi.
- Idziemy na spacer? - zapytał, na co ja odpowiedziałam wielkim uśmiechem.
Szliśmy rozmawiając.
- Cieszę się, że znalazłem przyjaźń na całe życie. - powiedział w pewnym momencie.
- Całe?
- Aż do śmierci. - przytuliliśmy się jak prawdziwi przyjaciele.
Spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam dwa, piękne brązowe guziki. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, kiedy ujrzałam wielki zegar i godzinę.
- Już 11:30?! Jorge, nie zdążę!
- Zdążysz.
- Jak możesz być taki spokojny?
- Spójrz mi w oczy. - powiedział, a ja uczyniłam co kazał - jesteś ze mną, a razem damy radę.
Po chwili on złapał dorożkę.
- Przepraszam, mogę pożyczyć powóz? - zapytał szatyn.
Po chwili pędziliśmy uliczkami Buenos Aires.
- Jesteś szaleńcem! - krzyknęłam.
- Tak mawiają. - zaśmiał się.
Po chwili byliśmy już gotowi. Zapakowaliśmy moje walizki do bryczki i udaliśmy się na lotnisko.
- Tini! - usłyszałam głos z niewielkiej odległości. Ujrzałam dziewczyny - Mechi, Lodo, Albę i Cande.
- Dziewczyny, co wy tu robicie?
- Przyszłyśmy się z tobą pożegnać przyjaciółko.
Nie mogłam już. Popłakałam się. Płakałyśmy wszystkie.
- Dziękuję. - przytuliłyśmy się po raz ostatni.
Odwróciłam się. Stał tam mój Jorge.
- A za tobą będę tęskniła chyba najbardziej. - powiedziałam. Przytuliłam go, a po moim policzku spłynęła kolejna łza. Jednak tym razem nie była to łza ze wzruszenia. To była łza spowodowana smutkiem.
- Hej, Tinka, nie płacz! - kciukiem zdjął mi łzę - przecież niedługo znów się zobaczymy.
- Niedługo? - zapytałam spoglądając na niego.
- Przecież mamy całe życie. Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy. A poza tym jest telefon, skype, facebook... - przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Nie zapomnij o mnie, proszę. - powiedziałam, jednak tak ciężko mi to przechodziło przez gardło.
- Nigdy nie zapomnę. Przysięgam.
" Pasażerowie lotu do Madrytu proszeni są o przejście do samolotu. Lot rozpocznie się za 10 minut."
Stałam i machałam. Machałam wszystkim. Mechi, Albie, Lodo, Cande... ale przede wszystkim Jorge. Bo to dzięki niemu te wakacje były takie wyjątkowe. Już miałam wejść na schodki prowadzące do wielkiej maszyny, kiedy poczułam, że ktoś łapie mój nadgarstek. Po raz kolejny ujrzałam twarz Jorge.
- Nie zapomniałaś o czymś? - zapytał.
- Nie. - przytuliłam go. Odsuwając się od niego, zrozumiałam, że to koniec. Już go nigdy nie zobaczę. I wtedy coś we mnie pękło. Zbliżyłam się lekko, i pocałowałam go. Jednak teraz nie był to policzek, tylko usta. Zaczęło we mnie krążyć tysiące myśli 'coś ty zrobiła', 'lepiej uciekaj'.
- Przepraszam, nie powinnam... Zapomnij o mnie... - odwróciłam się, kiedy po raz kolejny poczułam dotyk na nadgarstku.
- Nawet gdybyś bardzo chciała, to ja nigdy nie zapomnę. - powiedział i po chwili to on mnie pocałował. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale jednocześnie zrozumiałam, że będzie nas czekała ciężka rozmowa podczas kolejnego kontaktu.
- Żegnaj - powiedziałam i lekko pocałowałam jego policzek. Spojrzałam po raz ostatni na dziewczyny. Machały mi i pokazywały kciuk w górę.
Weszłam do samolotu. Posłałam buziaka w stronęmojego chłopaka.
- Adios, Argentina...
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
AWWW! Tak pocałunek Jortini ♪
Jestem z siebie dumna :3
Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział. Postaram się napisać kolejny już jutro, a przynajmniej zacznę. Bo tego pisałam 3 tygodnie xd
Mrs. Blanco
- Całe?
- Aż do śmierci. - przytuliliśmy się jak prawdziwi przyjaciele.
Spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam dwa, piękne brązowe guziki. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, kiedy ujrzałam wielki zegar i godzinę.
- Już 11:30?! Jorge, nie zdążę!
- Zdążysz.
- Jak możesz być taki spokojny?
- Spójrz mi w oczy. - powiedział, a ja uczyniłam co kazał - jesteś ze mną, a razem damy radę.
Po chwili on złapał dorożkę.
- Przepraszam, mogę pożyczyć powóz? - zapytał szatyn.
Po chwili pędziliśmy uliczkami Buenos Aires.
- Jesteś szaleńcem! - krzyknęłam.
- Tak mawiają. - zaśmiał się.
Po chwili byliśmy już gotowi. Zapakowaliśmy moje walizki do bryczki i udaliśmy się na lotnisko.
- Tini! - usłyszałam głos z niewielkiej odległości. Ujrzałam dziewczyny - Mechi, Lodo, Albę i Cande.
- Dziewczyny, co wy tu robicie?
- Przyszłyśmy się z tobą pożegnać przyjaciółko.
Nie mogłam już. Popłakałam się. Płakałyśmy wszystkie.
- Dziękuję. - przytuliłyśmy się po raz ostatni.
Odwróciłam się. Stał tam mój Jorge.
- A za tobą będę tęskniła chyba najbardziej. - powiedziałam. Przytuliłam go, a po moim policzku spłynęła kolejna łza. Jednak tym razem nie była to łza ze wzruszenia. To była łza spowodowana smutkiem.
- Hej, Tinka, nie płacz! - kciukiem zdjął mi łzę - przecież niedługo znów się zobaczymy.
- Niedługo? - zapytałam spoglądając na niego.
- Przecież mamy całe życie. Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy. A poza tym jest telefon, skype, facebook... - przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Nie zapomnij o mnie, proszę. - powiedziałam, jednak tak ciężko mi to przechodziło przez gardło.
- Nigdy nie zapomnę. Przysięgam.
" Pasażerowie lotu do Madrytu proszeni są o przejście do samolotu. Lot rozpocznie się za 10 minut."
Stałam i machałam. Machałam wszystkim. Mechi, Albie, Lodo, Cande... ale przede wszystkim Jorge. Bo to dzięki niemu te wakacje były takie wyjątkowe. Już miałam wejść na schodki prowadzące do wielkiej maszyny, kiedy poczułam, że ktoś łapie mój nadgarstek. Po raz kolejny ujrzałam twarz Jorge.
- Nie zapomniałaś o czymś? - zapytał.
- Nie. - przytuliłam go. Odsuwając się od niego, zrozumiałam, że to koniec. Już go nigdy nie zobaczę. I wtedy coś we mnie pękło. Zbliżyłam się lekko, i pocałowałam go. Jednak teraz nie był to policzek, tylko usta. Zaczęło we mnie krążyć tysiące myśli 'coś ty zrobiła', 'lepiej uciekaj'.
- Przepraszam, nie powinnam... Zapomnij o mnie... - odwróciłam się, kiedy po raz kolejny poczułam dotyk na nadgarstku.
- Nawet gdybyś bardzo chciała, to ja nigdy nie zapomnę. - powiedział i po chwili to on mnie pocałował. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale jednocześnie zrozumiałam, że będzie nas czekała ciężka rozmowa podczas kolejnego kontaktu.
- Żegnaj - powiedziałam i lekko pocałowałam jego policzek. Spojrzałam po raz ostatni na dziewczyny. Machały mi i pokazywały kciuk w górę.
Weszłam do samolotu. Posłałam buziaka w stronę
- Adios, Argentina...
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
AWWW! Tak pocałunek Jortini ♪
Jestem z siebie dumna :3
Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział. Postaram się napisać kolejny już jutro, a przynajmniej zacznę. Bo tego pisałam 3 tygodnie xd
Mrs. Blanco
Zajmuję ^^ Wrócę później ♥
OdpowiedzUsuńJaki dłuuuugi *-* <33
UsuńUwielbiam takie <33
Oo Jorguś zabrał Tinitę na sesję zdjęciową *-* Cudowny <3
„Wystarczy Twój uśmiech” Umieraam *-*
Też chcę, żeby Jorge tak do mnie powiedział XD
Ogólnie cały rozdział przepełniony słodkimi scenami *-* <3
Ubóstwiam to zdjęcie Rugge i Jorge xD <3
I ten rozdział *-*
Jezu XD Wpadli do basenu xD Genialni <3
Tini zauważyła, jak przystojny jest Rugge ^^
A Jorguś już zazdrość XDD
Jejuu *-* Pocałunek <3
Ze zniecierpliwieniem czekam na następny *-* ♥
awww ♥ Dziękuję ♥
UsuńJeszcze słodyczy trochę może być, ale nie myślcie że tak będzie cały czas. Ja też ich nie chcę rozwalać, ale jakaś akcja musi być.
Pewnie że wpadli do basenu. Jorge zazdrosny, tak, tak ;)
Rozdział postaram się dodać już dzisiaj, bo już go zaczęłam. ;)
cudo ale pamiętaj że jutro masz co najmniej zacząć nowy bo się zakochałam w tym opowiadaniu
OdpowiedzUsuńbuziaczki XD
Heh już zaczęłam bo w moim tępie to wiesz :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba ♥
Buziaczki :*
Cudeńko!!!! Boski rozdział zazdroszczę talentu. Może wpadniesz? :
OdpowiedzUsuńhttp://leonetta-z-motocrossem.blogspot.nl/
Jakiego talentu? xd
UsuńChętnie ♥
Świetne opowiadanie :) nadrobiłam wszystkie rozdziały xd im dłuższe tym lepsze . życzę Ci dużo weny i czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńPS Informujesz może na tt o kolejnych rozdziałach ? jeśli tak, to ja poproszę xd
@19_Martyna_97
Dziękuję :*
UsuńJeżeli Ci się podoba, to proszę, zaobserwuj ;) Będzie mi miło :)
Mam tt, ale dawno go porzuciłam xd jeżeli chcecie mogę założyć nowego :) Wtedy będę pisała tak różne ankiety i pytania, a także informacje o rozdziale. Bo tak w ogóle, to postaram się dzisiaj dokończyć 18 :*
Boski rozdział ♥
OdpowiedzUsuńTen ostatni dzień w Argentynie opisalas przecudnie :*
I te 2 pocałunki na końcu..♥
Matkoooo az sie poplakalam :'(
OdpowiedzUsuńTo to porpstu jakiess cudoo :(( ❤
-Paulinka01