Rozdział ze specjalną dedykacją
dla mojej Oli Blanco :*
Dziękuję za wszystko
doskonale wiesz za co ♥
Przepraszam raz jeszcze za tak długą
przerwę w blogowaniu,
ale jak wiecie,
wracam do Was
z głową pełną pomysłów :)
Miłej lekturki :***
Martina
Szczęście nie istnieje. Nigdy, nawet przez chwilę.
Ucieka. Tak też jest ze mną. W momencie, gdy czułam jakbym złapała motyla, on
uciekł. Tamten widok zrujnował mój pogląd na świat. Zniszczył wszystko. Tia, ja
jako dziewczyna Jorge. Chyba sobie jaja robisz. Głupi świat.
Miłości nie ma. Szczęścia też.
Chyba, że w kłamliwych bajkach i komediach romantycznych. Czasami chciałabym
zasnąć i już się nie obudzić. Jedynie marzyć i śnić.
Stałam i patrzyłam. Ten widok bolał. Paskudnie mocno. Mój książę. Phi, jasne.
Moje oczy z sekundy na sekundę zapełniały się większą ilością łez.
- Tęskniłam. – szepnęła Stephie zaraz po odsunięciu się od Jorge. No tak, jakby
tego, pocałowali się. I nie dziwię się już, dlaczego nie rozmawiamy o związku.
Nienawidzę go.
Nienawidzę jej.
Nienawidzę ich.
Wyszłam z sali. Nie mam zamiaru pokazywać mu, że mi zależy. Jorge to po prostu
kobieciarz. Typowy wodzirej. Bawi się mną i moimi uczuciami. Ale nie… To już
koniec z Jorge Blanco.
Kierowałam się do domu. Zaczynał padać deszcz. Spojrzałam w niebo. Niewielkie
kropelki po chwili spłynęły po moich policzkach, rozmazując ślady licznej
mascary, pozostałej jeszcze po teledyskowym makijażu.
Nigdy nie miałam szczęścia w miłości. Zawsze błędnie trafiałam. Spacerowałam po
parku, bez parasola. Moje włosy przypominały teraz dziwne strączki i frędzle, a
ponoć wodoodporny makijaż zdążył się zmyć. Wyglądałam jak jakaś zmora. Dzieci
zaczęły przede mną uciekać.
…
Żartuję, aż takiej tragedii nie było, chociaż to wszystko do dobrych nie
należało. Wszystko się skomplikowało. Nie wiem co się dzieje, o co w tym
wszystkim chodzi. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy się ranimy. Zaczynam
żałować, że kiedykolwiek w ogóle go poznałam. Bo czuję, że się zakochałam. I że
naprawdę go kocham. Nie na chwilę. Że to miłość mojego życia…
Weszłam do domu przemoczona do suchej nitki. Wyglądałam tragicznie. Albo i
gorzej… Odwróciłam się. Ujrzałam Francisco, tatę i dwoje ludzi. Kojarzyłam ich
skądś. Czy to nie przypadkiem ci z mojego chorego snu? Od razu podbiegła do mnie
ta kobieta.
- Córeczko… - szepnęła wzruszona tuląc mnie do
siebie. O co tu chodzi?!
Jorge
Spojrzałem na dziewczynę. W jej oczach widziałem
zadowolenie i podekscytowanie. Ale ja jej nie kocham. Teraz liczy się tylko…
Mam nadzieję, że Tini nas nie widziała. Bo jeśli tak jest… To już po mnie. A
tego bym raczej nie chciał. Jestem w niej zakochany, a to zdarzenie zupełnie
skreśla naszą przyszłość.
- Coś nie tak kochanie? – spytała kładąc dłoń na jej ramieniu. Zacisnąłem dłoń
w pięść.
- Musimy porozmawiać. – stwierdziłem – poważnie. – dodałem. Wcześniej jednak
zacząłem nerwowo szukać Martiny. Chodziłem po całym planie i pytałem
wszystkich. Nikt jednak jej nie widział. Błagałem o to, by była w toalecie.
Czekałem pod łazienkami długie minuty. Nie było jej tam. W końcu wziąłem
komórkę i wystukałem jej numer, pod nazwą „Tini ♥”. Nacisnąłem zieloną
słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci, szósty, dziewiąty…
- Cześć, z tej strony Tini. Niestety nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwoń później.
– usłyszałem jej nieskazitelny głos nagrany na pocztę głosową, a już po chwili
do moich uszu dopłynął nieprzyjemny dźwięk sekretarki.
- Zadzwoń do mnie jak tylko będziesz mogła Tini, martwię się. – powiedziałem i
rozłączyłem się. Miałem nadzieję, że może po prostu była zmęczona i nie chciała
siedzieć w tym gorącym studiu tyle czasu. Wróciłem do Camareny, która piłowała
akurat paznokcie. Na mój widok poderwała się radośnie i już po kilku sekundach
stała obok mnie. Postanowiłem od razu przejść do rzeczy.
- Bo widzisz… Kiedyś nas coś łączyło. To było uczucie. Piękne uczucie. Ale ono
wygasło. Stephie przepraszam, ale… ale ja kocham inną. – powiedziałem.
- Kogo? – spytała cicho. Widać było, że jest jej ciężko.
- Kocham Martinę. – odpowiedziałem. Ta tylko pokiwała głową. Była dziwnie
cicha. Spojrzała na mnie. Czekałem tylko, aż mnie wyzwie.
- Mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwi. Bo zasługujesz na to. –
oznajmiła. Uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem do siebie. Ta wtuliła się we
mnie.
- Przyjaciele? – szepnąłem.
- Przyjaciele. – odpowiedziała.
Niedługi czas później skierowałem się pod dom Martiny, który był jednocześnie
moim tymczasowym miejscem noclegu. Słyszałem krzyki i płacz. Nie miałem jednak
pojęcia o co chodzi. Chciałem wejść do środka, jednak postanowiłem zostać na
zewnątrz. Co się dzieje?
Mariana
- Córeczko… - szepnęłam
szczęśliwa i przytuliłam ją do siebie. Miałam ochotę już nigdy jej nie
wypuszczać. Widać było, że dziewczyna nie rozumie co się dzieje. Ale teraz nie
zamierzaliśmy odpuszczać. Chcemy odzyskać nasze dzieci, czy kogoś to interesuje
czy nie.
- Chwileczkę. Czy ktoś może mi wytłumaczyć o co tutaj chodzi? – zapytała
zdezorientowana. Czułam jak przyspiesza mi serce, sytuacja naprawdę nie należy
do najłatwiejszych.
- Lepiej usiądź siostra. – powiedział przygaszony Francisco. Nie mogę uwierzyć,
jaki on już jest duży. Tak szybko dorośli… Nigdy nie wybaczę tego Germanowi.
Stał się najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą. Martina powoli usiadła.
Widziała, że coś jest nie tak. Martwiłam się jak jej to powiedzieć.
- Czy ktoś wreszcie wytłumaczy mi o co w tym wszystkim chodzi? – zapytała
zdenerwowana. Spojrzałam na męża. On tylko pokiwał głową.
- Martino… - zaczęłam, ale nie potrafiłam dokończyć.
- Jesteśmy waszymi rodzicami. – powiedział za mnie Alejandro. Widziałam jej minę.
Dziewczyna była oszołomiona.
- Bardzo śmieszne. – skwitowała szybko krzyżując ręce na piersiach. Każdy
milczał.
- Oni mówią prawdę. – oznajmił nagle German. Tini spojrzała na niego zdziwiona.
- Co? – szepnęła. Jej głos łamał się. Jako jej mama bez problemu wyczułam w nim
ból i szok. Ale co się dziwić. Po kilkunastu latach po raz pierwszy spotyka
swoich rodziców… Francisco pomógł jej usiąść, po czym przyniósł szklankę wody.
Niepewnie zaczęliśmy jej wszystko opowiadać… Od samego początku.
- Kiedy byłaś małą dziewczynką, kiedy miałaś pół roku… Byliśmy tu na wakacjach.
German był naszym dobrym znajomym. Dostaliśmy ofertę pracy na całe wakacje.
Mieliśmy wtedy problemy finansowe. German wraz z Marią obiecali się Wami zająć.
Ona nie mogła mieć dzieci. Zakochali się w was… i… i… - mój głos się łamał. Mąż
objął mnie ramieniem.
- Zabrali nam was. Wmówili, że to oni są waszymi rodzicami. Te wszystkie wyjazdy…
Uciekali po całym świecie. Policja nie interesowała się tym wszystkim. Ale
teraz… teraz wreszcie udało. Znów możemy być razem. – powiedział. Widziałam w
jej oczach łzy.
- Tini… - chciałam ją przytulić. Ta jednak odepchnęła mnie.
- Nienawidzę was. Was wszystkich! – syknęła głośno i wybiegła z domu.
Martina
Nienawidzę ich,
nienawidzę… Rodzice? Pff, też mi rodzice. Gdyby chcieli odnaleźliby nas,
przecież to było praktycznie 17 lat. A… A German? To najgorszy człowiek na świecie. Teraz wiem, że naprawdę musiał mieć problemy z psychiką. Wybiegłam z domu cała zapłakana. Teraz nie wiem gdzie pójdę. Mam już dość…
przecież to było praktycznie 17 lat. A… A German? To najgorszy człowiek na świecie. Teraz wiem, że naprawdę musiał mieć problemy z psychiką. Wybiegłam z domu cała zapłakana. Teraz nie wiem gdzie pójdę. Mam już dość…
- Tini, co się dzieje? – ujrzałam Blanco. Słucham? Jeszcze tego tu brakowało.
- Nie chcę Cię widzieć. – syknęłam i chciałam go wyminąć. Ten jednak był
szybszy i chwycił mnie za ramiona.
- Ej, ej, ej. – powiedział.
- Kup se klej. – mruknęłam. Widziałam jak śmieje się pod nosem – puść mnie.
- O co Ci chodzi? – zapytał. Cicho Martina, może on tylko sobie żartuje… - no o
co? – powtórzył. Spojrzałam na niego.
- Masz jeszcze czelność pytać?! – krzyknęłam. Spojrzał na mnie dziwnie. Wzięłam
głęboki oddech.
- Jesteś najgorszą osobą jaką poznałam. – powiedziałam cicho i skierowałam się
w stronę miasta.
- Martina! – krzyknął i pobiegł za mną. Zacisnęłam oczy, chcąc powstrzymać łzy.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Powiedz mi, jak to jest… być takim… kobieciarzem? Fajnie było? Najpierw
całujesz mnie, wyróżniasz, nazywasz księżniczką… Traktujesz jak dziewczynę… Drwisz
z moich uczuć do Ciebie! – krzyknęłam przez zaciśnięte zęby patrząc mu prosto w
oczy. Chciał chyba coś powiedzieć, jednak ja nie dałam mu tej możliwości – a teraz?
Nagrywamy teledysk, do naszej piosenki, że niby darzymy się taką miłością… A Ty
co? Bezczelnie całujesz się na oczach ze Stephie. Myślisz, że to oleję?! Że
stwierdzę, że okej, nic się nie stało? To się mylisz. Wiesz co Jorge… Nienawidzę Cię. Nienawidzę was wszystkich! –
powiedziałam wściekła uderzając go co jakiś czas. Wreszcie mu wygarnęłam. Tak.
Mam z tego satysfakcję. I to ogromną.
- Martina…
- Nie. Już nic nie mów. Nie mam zamiaru Cię słuchać! - krzyknęłam przez łzy. To chyba już koniec.
Czuję to, gdzieś w głębi serca. Nie ma sensu ciągnąć tej znajomości. Los chciał
inaczej, mówi się trudno. Po prostu resztę życia spędzę ze złamanym sercem.
Odwróciłam się i wbiegłam na ulicę. Potem pamiętam jedynie krzyk Jorge’a… Pisk
opon… I ciemność. Tylko ciemność. Przerywaną przez zamazany obraz szczęścia.
Szczęścia mojego i pana łamacza serc, Jorge Blanco.
♥♥♥
Jortini dla Was dalej,
z kolei u mnie w głowie jest pomysł i postanowiłam
przyspieszyć akcję :D
Będzie ciekawiej, lepiej,
zdecydowanie FAJNIEJ *-*
Mam nadzieję, że będziecie razem ze mną przeżywać ich historię ♥
Pojawiły się bulwersy, że żebrzę komentarze.
Tak więc dzisiaj daję Wam wolną rękę :)
Popiszcie się :D
Popiszcie się :D
Proszę jeszcze, abyście dali znać co sądzicie o tym instagramie i facebooku, gdyż niestety nie otrzymałam odpowiedzi na to pytanie pod poprzednim postem.
Dodatkowo, czekam na Wasze maile! :)
mrs.blanco77@gmail.com
Besos :***
Mrs.Blanco
Moje ♥
OdpowiedzUsuńMoje ;3
OdpowiedzUsuńJutro wrócę, dzisiaj nie mam siły już pisać komentarza :/ Ale na wstępie ci powiem że jest MEGA :**
UsuńBuziaki :**
Natalia ^^
Jestem! Z malym opoznieniem ale jestem xD
UsuńPrzejdzmy do rozdzialu:
Po pierwsze Jorge cos ty zrobil?
Pocalowales sie z Camarena?!
Debil xD Przeciez kochasz TINKE nie STEFI
JORTINIII
A teraz beda przyjaciolmi a ona sie bedzie wpierniczac notorocznie w jego (ich) zycie xD
I drugi watek w tym rozdziale:
CO? XD ALE JAK? XD
GERMAN NIE JEST OJCEM TINKI, OKYY..
Nie wyobrazam sobie w moim domu takiej sytuacji..
GERMAN PORYWACZ (Y)
Jak policja sie mogla tym nie interesowac? XD dziwne.
No a za koncowke to sie focham. TY CIAGLE TYLKO BYS CHCIALA ZABIJAC
W historyjkach na asku ci nie wystarcza? XD
OCZYWISCIE ZASPOJLEROWALAS MI COS, I WIEM ZE JEZELI TO MA TAM BYC TO TINKA OCZYWISCIE PRZEZYJE XD
To chyba tyle :P
Kocham i całuję ;**
Natalia ^^
Ojeja kochana moja ♥
OdpowiedzUsuńJa oczywiście jestem jak najbardziej za Instagramem i Facebookiem :D
No rozdział jak zwykle wspaniały *_*
Bardzo dobrze wiem jak się nad nim napracowałaś ^_^
Cudowny! Tini poznała prawdziwych rodziców. Jest wściekła jak cholera na Jorge. I ten wypadek. O matko!!
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńCudny rozdział ma kochana!
OdpowiedzUsuńBrakowało mi Ciebie bardziej niż myślisz.
Ja popieram pomysł Instagrama i FaceBooka.
Nie wiem jak mogę jeszcze podsumować ten zajebisty rozdział.
Dlatego kończę.
Papa!
Asia Ari <3
Super ;)
OdpowiedzUsuńKochaniutka<33333 Rozdział jak zwykle świetny<333333 Szkoda że Tinka nie dała Jorge dojść do słowa i wyjaśnić sytuacji.Wypadek masakra. Mam nadzieję że Jorge nie straci pamięci:( i pogodzą się z Martiną:)Super że Tini poznała swoich prawdziwych rodziców.Czekam na next<33333 Pozdrawiam i duża bużka dla Ciebie:):):)*
OdpowiedzUsuńJejku świetny rozdział! Tylko masakra z tym wypadkiem :/ mam nadzieję,że będzie wszystko ok...Super,czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń__________________
Ps.Zapraszam do mnie! Wpadnij i zostaw po sobie jakiś ślad,będę wdzięczna ;)
candelariamolfesepl.blogspot.com
Kobieto jak ty mozesz konczyc w takim komencie?! Skandal!!!!
OdpowiedzUsuńA rozdzial zajebisty *-* Kocham twoj blog <3 Czekam na next!
Super rozdzial tylko czemu w takim momencie? Czekam na next.
OdpowiedzUsuńJestem *-*
OdpowiedzUsuńJestem! : * Jezuuuś, w końcu rozdział *.* .....
OdpowiedzUsuńTini, współczuję Ci...
JORGEE!! Coś ty sobie myślał! Całować Stephie?! Policzymy się mój drogi!
Taka złaa jaa ^^
Kurde, w taki momencie.... Pisk opon...Hmm... ZGADUJĘ! Tini wpadła pod samochód! :O ;c Jezuu, czekam na next : *