niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 7/ Hola Argentina!

♥♥♥

Martina

Zaraz wychodzę do Carli. 
Nie mam do niej ani daleko, ani blisko.  Ona mieszka może tak z 4,5 ulic dalej. Pieszo z 10 minut.
Uściskałam tatę, Angie i Olgę, która jak zwykle życzyła mi miłej zabawy. Wyszłam z domu. 
Starałam się nie przechodzić przez przejście, na którym o mało co mnie nie potrącił samochód.
Nagle zobaczyłam jego. Tego głupka, "pana idealnego".
Szedł sobie z jakąś dziewczyną, miałam nadzieję, że mnie nie zobaczy. Myliłam się.
- O, witaj włóczęgo,gdzie dziś zmierzasz? - zapytał ironicznie.
- Ja przynajmniej wiem z kim "mam przyjemność". Przynajmniej wiem, jak masz na imię.

Na szczęście nie musiałam się z niczego tłumaczyć, ani wyzywać, czy tam dziękować. Nawet tej dziewczynie było wszystko obojętnie. Trochę to było dziwne, ale wolałam się nie wtrącać. Po chwili byłam już pod domem mojej przyjaciółki.

Dziewczyna przywitała mnie bardzo miło, a raczej jej mama, bo ona oczywiście jeszcze wszystko szykowała.
Zabrałam torbę i swoje kroki skierowałam do jej pokoju.
A był naprawdę piękny, bo jej rodzice naprawdę dużo zarabiali. Jeszcze więcej, niż mój tata!
Ściany były obklejone tapetą, ale nie taką zwykłą, tylko... miękką, jakby pościelą. Plazma, wieża i oczywiście - szafa obklejona plakatami. Ona miała naprawdę duuużo idoli, ale tylko jeden z nich zajmował to miejsce w jej sercu. Podobał jej się Jorge Blanco. No cóż, nie ukrywam, ja też go lubię, nawet bardzo... Nie chę o tym teraz mówić.
Rozebrałam się, a już po chwili w drzwiach zjawiła się Carla i Agnes.
-Hola Tini! Mam nadzieję, że ten półgłówek nie sprawił ci za dużo problemów? - skąd wiedziały, że go spotkałam?
-Śledzicie mnie? - zapytałam śmiejąc się -nie, na szczęście szybko dał mi spokój. - rzuciłam odpowiedź.
- No to co robimy najpierw? Mamy jeszcze 48 godzin do wyjazdu! - tym razem przemówiła Agnese.
Długo dyskutowałyśmy. Może z jakąś.... Godzinę? Aż zdecydowałyśmy się iść na zakupy, bo pewne rzeczy, których jeszcze nie mamy, będą nam bardzo potrzebne w Argentynie.
Jednak wcześniej musiałyśmy oczywiście zrobić sobie makijaż, bo w końcu źle wyglądałyśmy - to jest teoria Agnese. Po drodze do galerii wstąpiłam do fotografa, aby odebrać moje wielkie zdjęcie, na które czekałam cały miesiąc. Chciałam powiesić je u siebie w pokoju. Byłam tam w większości ja, ale także Angie, tata i Francisco. Pomimo tego, że czasem strasznie mnie denerwuje, kocham go. W końcu to mój brat ♥.


Taki kolaż planowałam od dawna. Kiedy poszłam do fotografa okazało się, że bardzo dużo kosztuje. Do tego szyba i ramka, którą znalazłam w internecie. Razem wyszło 2500 euro! Zbierałam miesiącami, aż się udało. Angie także sobie taki zamówiła, tyle że tylko ze sobą i ze mną. Jesteśmy bardzo ze sobą bardzo zżyte. Jest dla mnie jak przyjaciółka, jak... mama. Kiedy o niej myślę przechodzą mnie ciarki i zły napływają do oczu. Gdyby nie Angie, nie wiem jakbym sobie radziła. 
Moimi myślami byłąm tak daleko, że ominęłam galerię, jednak dziewczyny szybko obudziły mnie ze snu. 
Obeszłyśmy wszystkie sklepy... Miałyśmy już naprawdę wszystko. Potem zdecydowałyśmy iść na kolację - tak kolację, bo tyle nam te zakupy zajęły. Odwiedziłyśmy naszą ulubioną restauracje. 
Do domu wróciłyśmy metrem, bo nasze nogi odmawiały już posłuszeństwa.
Każda z nas zażyła gorącej kąpieli. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Carla miała w domu kino domowe, gdzie obejrzałyśmy nasz ukochany film - 27 sukienek. Pora była jako taka, i zdecydowałyśmy się oglądnąć jeszcze "Viva High School Musical Meksyk: Pojedynek. Później dziewczyny poszły spać, a ja... Ja, nie wiedzieć czemu, nie wiedzieć dlaczego, nie mogłam. Myślałam o tym, że mam już 17 lat, i za lada moment, stanę się dorosła. Chciałam w tę dorosłość wejść z kimś, a nie sama. Mówiąc z kimś, mam na myśli chłopaka. Może i mój pokój tonął w plakatach, ale zdjęcia chłopaków trzymałam w pamiętniku. Otworzyłam zeszyt. Rozpoczęłam oglądanie fotek. Byli tam różni chłopcy - tacy, którzy kiedyś mi się podobali. Nagle z mojego sekretnika wypadło jeszcze jedno zdjęcie. Co z tego, że był to Jorge Blanco? Ja lubię tylko jego muzykę. Oczywiście gdybym go poznała chciałabym, aby został moim przyjacielem. Dumałam aż do czwartej nad ranem.

German

Nie wierzę, że Martina jedzie jutro do Argentyny. Mam nadzieję, że nie pozna tam jakiegoś chłopaka. Jeżeli tak się stanie, to ten młodzieniec pożałuje, że ze mną zadarł. 
- German, co ty robisz?! - zapytała Angie, która właśnie zeszła na dół.
- Nic, po prostu myślę, na głos. A poza tym co cie to tak interesuje? - odpowiedziałem, jednak nie byłem wstanie oderwać od niej wzroku. Ubrała się tak... Pięknie! Nie ukrywam, że byłam w niej mocno zakochany, ale zanim się dowiedziałem, że jest ciotką Martiny!
- Wychodzę i wrócę późno. Zaraz pewnie zasypiesz mnie pytaniami więc powiem od razu - umówiłam się z kimś na kolację. Zadowolony? - zapytała - coś ci się znowu nie podoba w moim stroju?
- Nie! Wyglądasz po prostu tak... 
- Nie kończ tego zdania! Dobranoc. - rzuciła ni z gruszki, ni z pietruszki.




Angie

Co jak co, ale teraz to przesadził. Jestem dorosła i mogę robić co chce i kiedy chce. 
Jeszcze nikt nie wie, ale ostatnimi czasy spotykam się z Pablo. To mój przyjaciel z pracy, ze STUDIO. Ostatnio poczułam do niego coś więcej, niż tylko przyjaźń...

Kiedy dotarłam Pablo przywitał mnie swoim pięknym uśmiechem. 
- Angie, tak się cieszę, że przyszłaś! - powiedział. 
- Pablo, tego wieczoru, musimy poważnie pogadać. - odpowiedziałam. 
- Tak, Angie, ja też mam temat do poruszenia. - mina mi zbladła. O czym chce ze mną rozmawiać Pablo?

***
Kiedy już zjedliśmy kolację, postanowiliśmy iść na spacer. Było bardzo romantycznie. Doszliśmy do jeziora i usiedliśmy na ławce. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Miałam nadzieję, że ta chwila nigdy się nie skończy. Moje serce biło jak szalone. Nie mogłam tego trzymać dłużej, dlatego zrobiłam to.
- Pablo, kocham cię. - na te słowa przysunęłam się bliżej i pocałowałam go.  Ta chwila była tylko nasza i taka magiczna. Chwyciłam go za szyję, a on mnie w pasie. Po chwili odpowiedział:
- ja ciebie też, Angie. Zawsze cię kochałem i czekałem na tę chwilę od kiedy się poznaliśmy. Śniłaś mi się właśnie w takim momemncie, ale bałem się, bo sny się ponoć nie spełniają... 
- Ale ten chyba był wyjątkiem - uśmiechnęłam się.

- Angie, ale... - przerwał.                                
- Co się stało? - zaniemówiłam.
- Bo widzisz... Dostałem awans na dyrektora innego STUDIO...
- To świetnie! Ale, nie rozumiem, dlaczego się nie cieszysz? Zawsze o tym marzyłeś!
- Bo... To STUDIO... Jest... W Argentynie.

Posmutniałam. Potem do końca spotkania milczeliśmy. W momencie, kiedy przyszedł czas pożegnania postanowiłam, że to nie może się tak skończyć.

- Pablo, a kiedy jedziesz?
- Wyjeżdżam na początku wakacji przyszłego roku.
- Czyli jednak mamy jeszcze czas.
- Na co czas? - zapytał.
- Czas na nas. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Dobranoc. - dodałam.
- Angie! - krzyknął kiedy wychodziłam. - proszę, spotkajmy się jutro. Potrzebuję cię teraz.
- Dobrze, a więc do jutra.


Martina        
Za nim się spostrzegłam nastał poranek. Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy zapakować wszystko co kupiłyśmy. Kiedy wszystko było włożone zapakowałam coś, co założę tylko na wyjątkowe okazje, a mianowicie kilka takich stylizacji...








Przed odlotem wróciłam jeszcze na chwilę do domu, aby się pożegnać. Tata zrobił mi bardzo miłą niespodziankę. Załatwił nam bilety w najbardziej ekskluzywnych samolotach. Wypożyczył nam także cudowny, biały samochód (Agnese już ma prawko).

Na lotnisko zawiózł mnie Ramallo, ale zanim się to stało, musiałam jeszcze iść do Angie. 
Niestety nie miała dzisiaj dobrego humoru. Obiecałyśmy sobie, że będziemy mailować, sms-ować i dzwonić do siebie. Powiedziała, też, abyśmy nie musiały tyle płacić, opłaciła mi rozmowy zagraniczne.
Ciocia odwiozła mnie na lotnisko. Ucałowałam wszystkich - Olgę, Ramallo, tatę, a przede wszystkim Angie. Zabrałam ze sobą pamiętnik i zdjęcie mamy. Nie zapomniałam też o moim powierzycielu sekretów. ;)

Nim się obejrzałam, wzlecieliśmy w górę. Z dziewczynami dłuugo rozmawiałyśmy.
Kiedy one już nie mogły (tutaj chodzi mi o to, że poszły spać) wyjęłam z torebki pamiętnik  i zaczęłam pisać. Pisałam i pisałam aż do nocy. Kiedy pojawiły się turbulencje, z zeszytu wyleciało zdjęcie. Tak, to samo, co wtedy u Carli...

Otworzyłam oczy i niedługo później  dolecieliśmy. 
Kiedy wyszłyśmy na lotnisko, krzyknęłyśmy

Hola Argentina!
Niestety, słońce grzało tak mocno, że nie zauważyłam, że asfalt jest nierówny. Przewróciłam się.
Nie spadłam jednak na twardy grunt, ale w czyjeś ręce. Moje oczy cały czas były zamknięte. 
Było mi tak cudownie, że wolałam ich nie otwierać...
♫♫♫♫♫♫♫♫♫

Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo... Ten jest meeeeega długi. To miały być 2 rozdziałi, a sie zrobił jeden :).
Blog niedługo zostanie wyremontowany :).
A jak myślicie? Kto złapał Martinę? :)

Mrs. Blanco





5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba :) CZekam na remont i zapraszam do siebie: http://violettadisneypoland.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki piękny *-*
    Jorguś uratuje Tini <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział *-*
    Wreszcie wylecialy ♥
    Zapewne to Jorge ja złapał :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny!!!
    Pierwsze spotkanie Jortini.

    TulaŚ

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje i powoduje uśmiech na mojej twarzy ♥
Napisanie rozdziału zajmuje mi czasem kilka godzin, a wyrażenie opinii
tylko parę minut ☺

Chat~!~